03

646 49 1
                                    

- Dobrze sobie radzisz – rzuciłam z szerokim uśmiechem, za co Chris od razu zmroził mnie wzrokiem.

Zgodnie ustaliliśmy, a właściwie ja zgodnie ustaliłam, że jako silny mężczyzna, którego raczył udawać, sam poradzi sobie z bagażami, a co za tym idzie, ja niewinnie siedziałam sobie na masce jego samochodu, patrząc, jak próbuje złapać wszystkie torby naraz „bo nie chce mu się krążyć".

Nasunęłam na nos okulary przeciwsłoneczne, kierując swój wzrok na niewielki, parterowy domek z małym gankiem, na który chłopak właśnie wszedł. Podążyłam za nim, czekając, aż otworzy drzwi, bo dość mocno obawiałam się wnętrza, choć udawało mi się już przeżyć pobyty w dość różnych warunkach. Jak na gentelmana, którym nawet nie jest, przystało, przepuścił mnie w drzwiach, a ja od razu rozejrzałam się wokoło. Okay, nie widziałam pajęczyn, czyli mamy pierwszy sukces. Na wstępie znaleźliśmy się w pewnie największym pomieszczeniu, które obejmowało zarówno przedpokój, salon, jak i aneks kuchenny. Nie zwlekając, podeszłam do kolejnego wejścia, które prowadziło do sypialni. Zmarszczyłam brwi, oglądając się za siebie, ale oprócz tych i wejściowych, dostrzegłam tylko jedne drzwi i byłam pewna, że muszą prowadzić do łazienki.

- Chris – zagadnęłam, zwracając na siebie jego uwagę, gdy postawił jakąś siatkę z jedzeniem na blacie. – Wiesz, że tu jest jedno łóżko?

- Wiesz, że nie należymy do bogaczy? Zresztą już nie raz spaliśmy w jednym łóżku, co za problem?

- Bo ty chrapiesz – Wydęłam dolną wargę, na co parsknął śmiechem i podszedł do mnie, czochrając mnie po włosach. – Sprawdź łazienkę, bo ja się boje. Nie wytrzymam tyle czasu z pająkiem pod prysznicem.

- Minnie, wyluzuj, to dość oblegany domek, przed nami też ktoś tu był i jest czysto. Niepotrzebnie dramatyzujesz.

- Ale...

- Tak, będę zabijać pająki, jak jakiegoś zobaczysz – dodał, zanim zdążyłam chociaż dokończyć, na co posłałam mu uroczy uśmiech. – Za dobrze cię znam.

- Nie narzekam – Wzruszyłam ramionami, rzucając się na łóżko. – Zajmuję kołdrę!

- Obstawiam, że zrzucisz ją na podłogę, bo i tak jest cholernie gorąco.

Miał rację, jasne, że miał, ale kim bym była, gdybym mu to przyznała?

- Mówiłeś coś o pracy, nie? – zagadnęłam, gdy postawił nasze torby na podłodze w sypialni i usiadł obok mnie. – To pójdziemy popytać, czy...

- Mówiłem, że wszystko już załatwiłem – Uniosłam brew, patrząc na niego pytająco, ale on zmienił temat. – Ej, to musi być straszne pracować przy pysznym żarciu i nie móc go zjeść.

- No jesteś cały czas głodny, a potem ci brzydnie to jedzenie, bo zbyt często je widzisz.

- Dobrze, że to ty pracujesz w pizzerii, bo chyba bym nie wytrzymał – rzucił, a ja przez chwilę po prostu leżałam, zanim dotarł do mnie sens jego słów.

- Czekaj, że co? – Podniosłam się gwałtownie, na co wybuchł śmiechem. – Żartujesz?

- Właściwie to nie. Będziesz świetną kelnereczką – Dźgnął mnie w bok, za co pokazałam mu język. – A ja będę naprzeciwko, w sklepie z pamiątkami, czy cokolwiek to jest.

- Myślałam, że będziemy w jednym miejscu.

- Wtedy już całkiem byśmy się pozabijali.

Po namyśle przyznałam mu rację. Wciąż pamiętałam, jak kiedyś razem ze swoim kolegą zatrudnił się na stacji benzynowej i jak już po trzech dniach wyklinał go na wszystkie sposoby. Praca się skończyła i uprzedzając pytania, nie, nie mają już kontaktu.

- Ale to dopiero od jutra, a wiesz, co to oznacza? – Spojrzał na mnie kątem oka.

- Że chcesz się przejść po miasteczku... - Skinął głową, a ja uśmiechnęłam się niewinnie, kontynuując. – Ale najpierw zjemy coś dobrego?

- A ugotujesz coś?

- Mama mi wcisnęła sos do spaghetti.

- To czemu jeszcze nie jesteś w kuchni? – Spojrzał na mnie tym wzrokiem mówiącym „przecież to oczywiste", na co wyłącznie parsknęłam, jednak pod naciskiem jego spojrzenia, wstałam, kierując się do wspomnianego pomieszczenia. Słyszałam, jak jeszcze cmoknął za mną w powietrzu, ale w odpowiedzi pokazałam mu tylko środkowy palec.

Dłuższą chwilę zajęło mi zorientowanie się w zawartości szafek, ale nawet z moimi słabymi umiejętnościami wyszło na to, że ani ugotowanie makaronu, ani zagrzanie sosu nie jest bardzo skomplikowane.

Szok, prawda?

Zjedliśmy dość szybko, a Chris w międzyczasie zdążył z tysiąc razy zażartować, że dobrze wybrał dla mnie robotę w gastronomii, jednak wciąż zbywałam go wywróceniem oczu. Wreszcie po jedzeniu z dobroci serca zadeklarował się do zmywania, a ja w tym czasie przebrałam się i spakowałam do plecaka najpotrzebniejsze rzeczy, po czym wyszliśmy z domku.

- Gdzie chcesz iść? – zagadnął, na co wzruszyłam ramionami, rozglądając się, żeby rozpoznać okolicę.

- Powiedzmy, że tym razem zdam się na ciebie.

- Odważnie, przyznaję – Zaśmiałam się na jego słowa, a on skinął głową w stronę, w którą mieliśmy się udać.

Cały czas przyglądałam się wszystkiemu wokół, próbując jakkolwiek skojarzyć te miejsca, ale szło mi to dosyć opornie. Ostatni raz byłam tam dwa lata wcześniej, gdy jeszcze mogliśmy być na naszym obozie jako uczestnicy. Z jednej strony cieszyłam się, że Chris chce się udać również tam, ale jednocześnie czułam, że znowu wybuchnę płaczem, jak tylko zobaczę tamto miejsce, dokładnie tak, jak wtedy, gdy wyjeżdżaliśmy stamtąd, mając te szesnaście lat i żegnaliśmy się ze wszystkimi i wszystkim.

Niby to nie brzmi jak nic wielkiego, ale spędzaliśmy tam wakacje jakieś pięć lat z rzędu i uwierzcie mi, nie było niczego na świecie, co bardziej kojarzyłoby mi się z dzieciństwem i poniekąd szczęściem. Hollycamp był zawsze powodem, dla którego czekałam na wakacje i bądźmy szczerzy, gdyby nie on i te prawie trzy tygodnie w sierpniu każdego roku, nie wiem, jak potoczyłaby się moja przyjaźń z Chrisem i przede wszystkim, czy byłabym tą osobą, którą jestem.

- Daj mi plecak – Wystawił znacząco rękę, a ja bezmyślnie podałam mu wspomniany worek. – I patrz – Otrząsnęłam się, słysząc ponownie jego głos i natychmiast próbowałam wyłapać, o co mu chodziło. Zanim jednak cokolwiek do mnie dotarło, poczułam, jak złapał mnie z obu stron i zaczął biec przez plażę, przy której znaleźliśmy się w międzyczasie. Zaczęłam piszczeć i machać nogami, ale cóż, zdążył chyba do tego przywyknąć i wcale nie przeszkodziło mu to we wrzuceniu nas do wody.

Odetchnęłam głęboko, starając się nie wybuchnąć, ale gdy tylko otworzyłam oczy, obdarzyłam chłopaka morderczym spojrzeniem, na którego widok uśmiechnął się leniwie i położył się częściowo na wodzie, dodając cicho to jedno zdanie, przez które mimowolnie uniosłam kącik ust.

- To będą cudowne wakacje.


***
dopiero dotarło do mnie, jakie to i Aloha Sunny będą krótkie woah, mam nadzieję, że mi to wybaczycie, skoro są oba naraz!!

miłego dnia/wieczoru/nocy skarby x


Sun RaysOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz