Miasto tętniło życiem. To był właśnie jeden z tych dni, kiedy wokół dzieje się mnóstwo rzeczy. Na ulicy samochody jechały jeden za drugim, końca tego sznura nie było widać. Na chodnikach przemykali ludzie w tą i z powrotem. Przede mną szło czterech zbuntowanych chłopaków i jedna dziewczyna. Wyróżniali się bardzo na tle wszystkich wokół. Czarne włosy, kolczyki, czarne ciuchy. Również sposób ich zachowania był dość specyficzny. Byli głośni i czasem agresywni, choć w sumie nie stanowili żadnego zagrożenia.
- Marta pospiesz się! – Odwróciłam wzrok od witryny, którą właśnie mijaliśmy. – Chcemy tam dotrzeć jak najszybciej, a ty ciągle się czymś zajmujesz.
- Dokładnie. A mówiłaś, że chcesz przeszukać z nami kryjówkę tego wampira. – Czarnowłosa piękność zachichotała, kiedy chłopak przed nią zerknął na mnie z naganą w oczach.
- Idę. – Dołączyłam do moich głośnych znajomych, kiedy nagle ze sklepu po mojej prawej wyłonił się wysoki blondyn. Był ubrany dość pospolicie i totalnie nie w swoim stylu, ale tą twarz zawsze rozpoznam. Ubrania zwykłych śmiertelników pozwalały wtopić mu si ę w tłum, tylko co on u licha tutaj robił. Zwolniłam kroku zerkając w jego stronę. Poczułam, jak ogarnia mnie zwątpienie i szok, kiedy wyciągnął do mnie rękę. Miał zmartwiony wyraz twarzy.
- Nie idź z nimi – patrzył nie odrywając ode mnie wzroku, a kiedy dobiegło nas prychnięcie chłopaków z przodu zauważyłam, jak twarz blondyna przeszył grymas pogardy. Nawet nie raczył spojrzeć w ich kierunku. Uważał się za lepszego od nich i było to widać w każdym jego geście. Nie obchodził go los tych ludzi, ale najwyraźniej ja nie byłam mu obojętna.
- Draco? Co ty tutaj robisz? – Przeszłam obok wyciągniętej do mnie ręki.
- Nie idź tam – powtórzył z naciskiem, ale nie ruszył się z miejsca.
- Marta pospiesz się! Nie będziemy dłużej czekać!
- Niedługo wrócę – szepnęłam i podbiegłam do pozostałych. Widziałam, jak gwałtownie się odwraca chcąc kogoś zawołać, ale byłam już za daleko, żeby zobaczyć, co się dalej działo. Zeszliśmy właśnie z chodnika i weszliśmy do lasu.
- Znacie drogę?
- Tak. Musimy iść mniej więcej w sam środek zagajnika. Tam jest ten opuszczony dom z podziemiami, w którym jest sarkofag.
- Sarkofag?
- Trumna. Pewnie należała do najstarszego z nich.
- Mówią że miał na imię Drake. Krąży legenda o tym, że on i jego sługusi nie mają prawa wyjść z lasu. Trzyma ich tam jakaś tajemnicza moc.
- Wierzycie w to?
- Myślisz, że to zwykła atrakcja dla turystów maleńka? Że ktoś postawił skrzynię zbitą z desek w podziemiach – tu naznaczył w powietrzu cudzysłów - magicznego lasu i rozpuścił plotki o wampirze, który w niej leży?
- I na pewno to miejsce jest... opuszczone?
- No jasne! Stoi puste od dekady. Czasem się tam kręcą jacyś bezdomni, ale to tyle. Na pewno nie będzie to włamanie.
- No nie wiem.
- Wymiękasz? Sama chciałaś zobaczyć coś niezwykłego, nietuzinkowego, magicznego.
- O ile drewnianą skrzynię można nazwać niezwykłą... - zakpił jeden z chłopaków, na co reszta głośno się roześmiała.
- Jak się nam poszczęści, może znajdziemy coś wartego zabrania.
- Nie bój się, zobaczysz, będzie fajnie! – Czarnowłosa szeroko się uśmiechnęła i ruszyła głębiej w las. Zaczęłam się zastanawiać, czy często włóczą się po opuszczonych miejscach i skąd u licha wiedzieli, co dokładnie jest w środku tego opuszczonego domku. Las robił się coraz gęstszy, choć słońce nadal przebijało się przez wierzchołki drzew oświetlając podłoże. To mnie trochę uspokajało. Szłam na końcu podążając ich tropem. W głowie wciąż miałam zmartwioną minę Dracona.
YOU ARE READING
Bezimienni
VampireKiedy zagubiona dziewczyna dołącza do grupy bezimiennych buntowników postanawiającej splądrować opuszczony dom należący niegdyś do wampira i nawet pewien tajemniczy czarodziej nie jest w stanie jej powstrzymać zaczynają ginąć ludzie ... *** To był...