Rozdział 2 cz.II

17 1 1
                                    

- Jak to właściwie działa? - padło pytanie Vira. Anathrea, mimo że bardzo ufała przyjacielowi, nie chciała się z nim dzielić absolutnie wszystkim, dlatego wolała, żeby działanie lustra było znane tylko jej. Przyłożyła chude, smukłe palce do tafli, pod opuszkami czuła nieprzyjemną fakturę. Lustro zdawało się drażnić umysł użytkowniczki, jak gdyby przeszukując go w poszukiwaniu osoby którą chciałaby zobaczyć. Plastyczna wyobraźnia często charakteryzowała ludzi obdarzonych takim typem magii. Bez większego trudu przywołała wygląd kolejnych królewskich dzieci.

Virachiael cierpliwie wyczekiwał, aż w końcu odbicie zafalowało i ukazało niewyraźny obraz, w którym - szczerze mówiąc - niewiele mógł zobaczyć. Lustro pokazało zamazane sylwetki postaci. Na początku przywołało obraz wysokiego młodzieńca, którego Vira poznał od razu – Gabriel leżał na swoim ogromnym łóżku. Jeszcze nie zaczął przygotowań do uczty, bo miał na sobie mało wyjściową jak na dworskie realia stylizację - nagi tors połączony ze spodniami, prawdopodobnie od piżamy. Był wpatrzony w jakiś przedmiot, który lewitował nad jego głową. Kiedy mężczyzna zbliżył się do lustra, upewnił się, że jest to książka. Potem zwierciadło pokazało cztery inne osoby, miał duży problem z rozpoznaniem, kto jest kim, ale zapewne byli to kolejni pretendenci do tronu, przymierzali szaty, dobierali fryzury albo zażywali kąpieli w otoczeniu swojej służby. Chłopak przez chwilę poczuł się rozczarowany, że nie udało się przyłapać nikogo na gorącym uczynku – spiskowaniu.

- Myślałem, że to jest bardziej pomocne. Widzisz tam coś? Bo ja ledwo wiem o kogo chodzi. Strzelam, że kazałaś zwierciadłu pokazać swoje rodzeństwo, prawda? – zapytał przyjaciółkę.

- Widzisz właśnie dlatego, nie ma sensu ci mówić jak moje lustro działa, bo i tak nic z niego nie wydobędziesz - powiedziała władczym tonem, który tak bardzo mu się z nią kojarzył. Anathrea odwróciła się z uśmiechem na twarzy. Od zawsze miała słabość do artefaktów magicznych, a korzystanie z nich zawsze wzbudzało w niej nieopisane szczęście. W przeciwieństwie do Virachiaela, który zawsze podchodził do magii sceptycznie i jeśli już miał na czymś polegać to wolał zaufać swoim mięśniom i ostrej stali.
- Ja widzę kto jest kim. Mam dobrą pamięć do twarzy. Lustro pokazuje mi tych, których chcę zobaczyć - zaczęła pogodnie - Gorzej jest z rozpoznaniem osób, które z nimi rozmawiają. Niestety nie wiem też co zrobić, by dosłyszeć o czym dyskutują. Wiem, że to jest możliwe, bo gdy użyłam go pierwszy raz, wydobyło dźwięk, ale od tamtego czasu nigdy nie udało mi się tego powtórzyć.

- W takim razie, musiałabyś ich pewnie obserwować całymi dniami, żeby wyłapać jakąś intrygę - ochroniarz zgarnął do torby złote szpule i przerzucił ją sobie przez ramię - Biorąc pod uwagę twój napięty grafik, nie możesz sobie na to pozwolić. Nie zatrudnimy też nikogo do śledzenia, bo to by było zbyt ryzykowne. Ja też mam co robić i nie mogę zaszywać się tu na całymi dniami.
Już prawie wyszedł, kiedy Anathrea złapała go mocno za nadgarstek i wciągnęła z powrotem do komnaty.

- Gdzieś się śpieszysz? – uniosła brew, akcentując upomnienie – Jeszcze nie skończyłam. Przetestujemy to na kimś mniej oczywistym.
Mina Virachiaela nie wyrażała entuzjazmu.

Do tej pory, jeśli artefakt nie sprawdzał się znakomicie, to chociaż zadowalająco. Przynajmniej dla bezpośredniej użytkowniczki. Radził sobie z ustaleniem miejsca przebywania powiązanych z zainteresowaną, ciekawiło ją jak pójdzie mu z kimś obcym. Kto nadawał się lepiej niż oderwana od otaczającego świata grubych, futrzanych płaszczów nieznajoma? Ekstrawaganckie na tle dystyngowanego środowiska maniery cudzoziemki intrygowały królewską potomkinię, ale też obudziły w niej czujność. Nie zaszkodzi upewnić się, czy nie kierują nią nieczyste zamiary.
Anathrea powtórzyła procedurę z większym skupieniem, odtwarzając w pamięci rysy twarzy, posturę oraz cienką szatę, zgodną ze śniegolandzkimi standardami. Grube mury zamku izolowały ekstremalnie chłodną temperaturę. Dopiero przy opuszczeniu budynku należało wyposażyć się w skórzany kożuch. Wewnątrz twierdzy preferowano noszenie swobodnych, zwiewnych tunik, które stanowiły miłą i wygodną odmianę dla podróżnego stroju. Wystarczył krótki spacerek na otwartej przestrzeni i delikwent zmieniał się w sopel lodu. Nie było mowy o dłuższym marszu, przekorni głupcy bez odpowiedniego odzienia wychładzali się na śmierć. Chyba, że należeli do tych szczęśliwców obdarowanych magią lodu. Mrożąca moc zapewniała odporność na chłód, co znaczenie ułatwiało życie w Śniegolandii.

Magia ponownie wprawiła lustro w ruch. Na pierwszy rzut oka nie rozpoznała korytarza, do którego zawędrowała Dahlia. Nie wyróżniał się niczym szczególnym spośród labiryntu pozostałych. Niezbyt okazały wystrój sugerował przejście do kuchni lub szwalni. Wszystko by się zgadzało, nie wykluczone, że dziewczyna poza dbaniem o wygodę Anathrei zajmowała się innymi obowiązkami, ale... Uwagę księżniczki przykuł miecz samurajski powieszony na kamiennej ścianie. Natychmiast skojarzyła to z przedsionkiem wiodącym ku pokoju Finnigana. Jako jedyny z rodzeństwa postawił na skromne przyozdobione przestrzeni przed zajmowaną kwaterą. Gablotki porozstawiane w różnych odstępach ziały pustką. Żadnej nie udekorowano więcej niż jednym eksponatem. Córkę władcy ogarniało rozbawienie za każdym razem, kiedy tamtędy przechodziła. Najwidoczniej komuś wyczerpały się fundusze.

Gdyby służka podążyła dalej tą drogą, dotarłaby do Słonecznego Ogrodu, lecz ona zamiast tego gramoliła się po posadzce. Nie wiedziała czemu kobieta przesuwała dłońmi po ziemi, przycupnąwszy na klęczkach. Najmłodsza z królewskiego rodu wytężyła zmysły, rozkazała zwierciadłu aby przybliżyło jej więcej szczegółów. Usłuchało, rozmazane przedmioty w tle nabierały kształtów, stawały się prostsze do zidentyfikowania. Księżniczka nieustępliwie mierzyła spojrzeniem wyśledzoną postać, pochłoniętą żmudną czynnością. Kruczoczarne włosy stykały się z podłogą, na której rozsypały się odłamki wazonu. Skojarzyła wysokogatunkowy wyrób po wymieszanych z porcelanowymi drobinami rubinach. Stłukła jedną z pamiątek, które brat zbierał podczas podróży po krainach Spirali. Może nie był sentymentalny, ale doceniał wartość pieniądza. Niech ta niezdara wynosi się stamtąd dopóki nikt jej nie przyłapał, o ile posiada rozum w głowie. Inaczej Anathrea nie wróżyła poddanej przyszłości usłanej różami. W optymistycznej wersji straci pracę, a w mroźnym regionie ciężko przetrwać bez złotej monety w kieszeni.

- Pomyśleć, że rozważałam zabranie jej na ucztę. Ta dziewczyna zupełnie nie odnajduje się w towarzystwie wyższych sfer - cmoknęła z dezaprobatą - Dlaczego ojciec zawsze przydziela mi takie nieudolne służki?

- Spóźnisz się na tę ucztę, jeżeli zaraz nie zaczniesz się zbierać - Virachiael pociągnął ją za rękę - Chodź.

Opuścili salę, Vira zasunął kamienne wrota, zbyt ciężkie dla księżniczki. W ostatnich miesiącach zauważalnie straciła na wadze. Przybliżało ją to do ideału piękna, tak sobie przynajmniej powtarzała. Ochroniarz przywołał magię lodu i przymroził drzwi do framugi, poddał się rześkiemu powiewowi napływającej many. Szron przypadkiem przyprószył także buty czarodzieja. Strącił zamarznięte kryształki, które w mgnieniu oka rozpuściły się na ciepłej wykładzinie. Następnie, Anathrea wytworzyła iluzję, która przysłoniła wnękę – sprawiła, że ta wtopiła się w strukturę ściany. Niezbędne środki ostrożności, by uchronić tajne pomieszczenie przed nieproszonymi gośćmi.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 18, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Dziedzictwo spowite mrokiemWhere stories live. Discover now