Rozdział 2 cz.I

44 4 2
                                    

Virachiaela zawsze uspokajało rozgwieżdżone niebo. Subtelnie połyskujące ciała niebieskie porozwieszane na nocnym firmamencie zawsze miały na niego relaksujący wpływ, odciągały jego uwagę od przykrych doświadczeń, pozwały mu zresetować umysł. Zostało mu to jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy był w sierocińcu. Mały pokoik na samym strychu, który dzielił z innym chłopcem, mimo wielu wad, miał jedną istotną zaletę. A mianowicie: wystarczało zrobić z niego kilka kroków, żeby znaleźć się w szklarni, która zajmowała resztę najwyższej kondygnacji przytułku. Pomieszczenie było ogromne, ściany i sufit wyłożono szkłem, które miało za zadanie przyciągać promienie słoneczne, co powodowało że w środku, mimo mroźnego klimatu Śniegolandii, zawsze panowała wysoka temperatura. Chłopiec przychodził tu często, kładł się na podłodze pomiędzy kolejnymi stołami na których stały donice z roślinami i obserwował niebo. Jednak tym razem nawet ono nie było w stanie rozproszyć wagi emocjonalnej wydarzeń ostatnich kilku tygodni. Cała ta sytuacja wydała mu się nagle bardzo infantylna, dwudziestosześciolatek szukający spokoju umysłu sposobem dzieciaka. Te czasy powinien mieć już za sobą. Teraz zdecydowanie lepiej robiły to narkotyki i mocniejsze trunki, na które z faktu pełnionego urzędu rzadko mógł sobie pozwolić.

- Co jest z Tobą nie tak? Wołałam cię – do rzeczywistości przywołał go chłodny głos Anathrei, która wyłoniła się z wieży i po chwili znalazła się obok niego. Chłopak odwrócił wzrok w jej kierunku, w przydługiej białej koszuli nocnej wyglądała jak zjawa. Dziewczyna oparła się plecami o chłodny mur i bez większej gracji osunęła się na podłogę balkonu tak, że teraz siedzieli obok siebie i stykali się ramionami.
- Zaczynałam powoli martwić się o swoje życie, mogliby mnie zamordować w środku, a mój prywatny ochroniarz nawet by nie zwrócił uwagi - wyrzuciła pretensjonalnym, ironicznym tonem. Spojrzała na szeroką twarz chłopaka, która przyjęła udręczony wyraz – Od tygodnia właściwie jesteś jakiś nieobecny. Akurat teraz. Teraz kiedy jesteś mi najbardziej potrzebny. Dobrze wiesz, że ojciec jest coraz słabszy i pożegna się z tym światem już niedługo, a na mnie skupi się większa niż zwykle uwaga rodzeństwa. 

- Przepraszam - odchrząknął wyciągając skrzyżowane nogi przed siebie - Jakoś ostatnio ciężej mi kontrolować myśli – zamilkł na chwilę, jak gdyby był zmęczony - Zresztą jestem pewien, że gdyby ktoś cię napadł, poradziłabyś sobie doskonale - posłał jej cień uśmiechu. Dziewczyna puściła to mimo uszu. 

- Wiesz kto mnie dzisiaj odwiedził? Cassian... - prawie wykrzyknęła - Prosił o poparcie, nie chce się zrzekać miejsca w kolejce o tron dla tej wieśniaczki. Kolejny problem, nie przewidziałam tego, myślałam, że jest bardziej romantyczny - wywróciła od niechcenia oczami, po czym ciągnęła dalej: 

- Mam nadzieję, że nie planuje nic na Gabriela, niby nie mają ze sobą złej relacji. Mimo to, trzeba go będzie bardziej obserwować, może się w sumie przydać. Nie przepadają za sobą z Misajrą, ile by mi to ułatwiło gdyby pozabijali się nawzajem - westchnęła rozmarzona, wbijając wzrok w niebo.

- Widzisz, a tak się przejmowałaś, że nie wiesz jak się jej pozbyć... Może rozwiązanie przyjdzie wyjątkowo łatwo. Myślę, że powinnaś dać mu czas. Wróg naszego wroga, to nasz przyjaciel. Gabriel nie potrafi siedzieć cicho, każdy już wie, że on nie chce rządzić i prędzej czy później zrzeknie się tronu, dlatego nie martwiłbym się, że Cassian może mu zaszkodzić, a nawet jeśli, bardziej prawdopodobne, że później niż wcześniej, więc na razie nie musimy się martwić – wstał i podszedł do barierki opierając na niej dłonie - A co do samego Gabriela, nie wydaje mi się, żebym teraz mógł go nakłonić do sprawowania władzy chociażby jeden dzień, a co dopiero rok. On planuje od razu po swojej koronacji przekazać koronę Misajrze.
- Jak to, przecież miałeś się tym zająć! - usłyszał wyraźnie podenerwowaną Anathreę - Potrzebujemy więcej czasu żeby ich wyeliminować. Nie pamiętasz jaki był plan? Gabriel po koronacji zostaje na tronie tak długo, jak będę potrzebowała, żeby pozbyć się rodzeństwa. Jakim sposobem więc się to zmieniło? Pokłóciliście się o coś?
Dziewczyna wstała i podeszła obok ochroniarza wbijając wzrok w jego profil.

Dziedzictwo spowite mrokiemWhere stories live. Discover now