Skaza w tafli lodu: Rozdział 1

81 7 3
                                    

Dahlia odnosiła wrażenie, że zaraz udusi się od ciasnoty pomieszczenia, które z każdą minutą zdawało się coraz bardziej kurczyć. Nie wyłapała momentu, w którym zrobiło się tak strasznie duszno. A może było tu tak od samego początku? Mimo tego, wciąż gładziła jedwabiste włosy złotym grzebieniem z wygrawerowanymi wzorami. 

Wyryte gwiazdy przywodziły jej na myśl Celestię oraz wybitnych rzemieślników inspirujących się urokami nocy. Bez wątpienia przedmiot pochodził z astralnego imperium. Zresztą nie tylko on - magiczne plakaty zapełniały większość przestrzeni na ścianach. Przedstawiały kobietę, niewątpliwe atrakcyjną, ale czy to oznaczało, że musi figurować w każdym kącie pokoju? Ilustracje ukazywały różne oblicza czarodziejki - na jednym ujeżdżała gigantycznego wilka, na drugim toczyła zaciekłą walkę ze stadem żądnych krwi bestii, a na jeszcze innym wtulała się w ramiona młodego, przystojnego mężczyzny. 

Artefakty i świecidełka przystrajające wnętrze zbierano z całej Spirali. Na przykład, drogocenne kamienie, upchnięte ukradkiem przez służkę pod szatę, sprowadzono z Avalonu. Podziwiając majątek, który włożono w dopieszczanie tej komnaty złodziejka uświadamiała sobie jak cenny był czas, który marnowała na nadskakiwanie księżniczce i podważała sens ułożonego wcześniej planu. Czy nie lepiej włamać się pod osłoną nocy i zwinąć zanim pałacowi domownicy zbudzą się ze snu? Na pewno przyniosłoby jej to więcej satysfakcji niż czesanie kapryśnej damulki. 

Kiedy Dahlia pławiła się w bogactwach, zaledwie kilka lat temu, nie fatygowała służby do tego typu banalnych czynności. Owszem, sięgające do kolan włosy wymagały porządnej pielęgnacji, lecz gdyby księżniczka chciała, okiełznałaby je samodzielnie. Niesforne, czarne loki służki spływały do bioder, a kosmyki wykręcały się na wszystkie strony świata. Wcale nie były mniej kłopotliwe. Zamiast się z nimi cackać i bawić w wymyślne fryzury, upinała je w ciasny warkocz, lub - jeśli nawet na to nie starczało czasu - niedbały kucyk. Zdrowy rozum podpowiadał, że lodowa dziedziczka, poprzez wydawanie rozkazów, często zbędnych, rysowała granice hierarchii, podkreślała swoją wyższość nad poddanymi.

- Jesteś w tym beznadziejna - mało subtelne stwierdzenie córki króla Śniegolandii rozjuszyło wzbierającą się w Dahli frustrację i ostatecznie wytrąciło dziewczynę z równowagi. Miała ochotę wyszarpać długie białe kłaki księżniczki, ale świadoma, że za ten czyn trafiłaby prosto na szubienicę, odstąpiła od impulsywnego pomysłu. Westchnęła nieco zbyt głośno niż przystawało damie. 

- Twoja etykieta również pozostawia wiele do życzenia. Jest co najmniej niestosowna - kontynuowała wysoko urodzona moralizatorskim tonem. 

- Staram się jak mogę, pani - włożyła niemały wysiłek żeby wyuczona formułka nie zabrzmiała pogardliwie. W sercu tliła się potrzeba wypowiedzenia na głos ukrywanej przed światem opinii, tego, co uważa o ludziach pokroju potomkini Verthjenów. Tłumiona przez inne, bardziej uzasadnione żądze - żądze, które można wyrazić w złotych monetach.

- Mój brat Cassian wydaje dzisiaj wieczorem przyjęcie - wstała, żeby obejrzeć w lustrze efekt pracy. Długie, gładkie pasma otulały drobną, wręcz wychudzoną sylwetkę - Ten idiota podczas wznoszenia toastów zamierza oświadczyć się wieśniaczce. Ukochana kandydata do tronu nie pochodziła ze wsi, lecz sam fakt, że wywodziła się z ludu wystarczał, by pozbawić go szans na koronę. Anathrea nie darzyła ani szacunkiem, ani sympatią mieszczaństwa wywodzącego się z poza linii szlacheckiej. Jedynie Virachiaelowi udało się uciec od tej reguły. Od dzieciństwa opiekował się przyjaciółką, później objął funkcję osobistego ochroniarza. 

- Może zdołam cię wkręcić, jeśli udowodnisz mi, że warto - po części polubiła pozbawioną pałacowego wdzięku cudzoziemkę, lecz swoim zaufaniem gospodarowała bardzo ostrożnie. 

- Dziękuję pani. Widzimy się wieczorem, na przyjęciu - dygnęła z gracją, której uczyła się przez minione tygodnie. Wymknęła się z komnaty zanim księżniczka zdążyła zareagować. Nie dbała o to, że nie otrzymała pozwolenia. W razie gdyby nie została zaproszona na uroczystość, sama zadba o to, żeby znaleźć się w odpowiednim miejscu, o odpowiedniej porze. W progu minęła się z wyraźnie roztargnionym Cassianem, który spieszył do pokoju siostry. Wprosił się bez pukania, z arogancją typową dla rodziny królewskiej. 

- Proszę, wejdź, czuj się jak u siebie - Anathrea na wskroś przesiąknęła sarkazmem. Obecność służki z odległych stron chyba zaczęła jej się udzielać - Chociaż z tego co widzę, nie potrzebujesz mojej zachęty, a co dopiero zgody.

- Wybacz siostro, ale przychodzę z ważną sprawą, a ty jesteś jedyną osobą, na którą mogę liczyć. Której mogę zaufać - słowa ociekające miodem, jednak pozbawione jakiejkolwiek wartości. 

- W takim razie błagam, przejdź wreszcie do rzeczy - powstrzymała się od przewrócenia oczami, zamiast tego przywołała fałszywy uśmiech. Lata praktyki i niczym nie różnił się od naturalnego. Cassian bez wątpienia dał się nabrać, o czym przekonała się, gdy kontynuował. 

- Potrzebuję twojego poparcia. Wiesz, jak wygląda sytuacja. Gabriel wcześniej czy później zrzeknie się korony. Misajra... To specyficzny przypadek. Nawet ojciec ma tyle rozsądku, żeby nie osadzać na tronie takiego oziębłego potwora. To czyni mnie prawowitym następcą. Pojawia się jednak pewien problem, a raczej dziewczyna... Zupełnie zawróciła mi w głowie. Jest istnym ideałem, piękna, dobra... Ale nie urodziła się wśród arystokracji - księżniczka udała zdziwienie.

Nie zdradziła bratu, że o wszystkim dowiedziała się wcześniej, od Virachiaela. Przyjaciel sprawdzał się w roli szpiega równie dobrze, co ochroniarza - Nie zrezygnuję ze swoich praw tak po prostu. Jeżeli będę miał po swojej stronie kogoś wpływowego, takiego jak ty, istnieje szansa, że uda się nagiąć zasady. Pomożesz mi? 

- Wiesz, że możesz mi zaufać. O nic się nie martw, zadbam o to, żeby władzę objęła właściwa osoba - puściła oczko do skołowanego młodzieńca. A więc przyszedł czas złożyć wizytę pewnemu zaprzyjaźnionemu ochroniarzowi.

Dziedzictwo spowite mrokiemWhere stories live. Discover now