Draco Malfoy wszedł za róg i teleportował się do swojego pokoju. Położył się na łóżku i nasłuchiwał. Nie musiał czekać zbyt długo, po niespełna dwudziestu minutach usłyszał wściekłe wrzaski ojca. Uśmiechnął się pod nosem. Nie mógł się doczekać jak dostanie się Nottowi. Wstał z łóżka i skierował się na dół. Już od progu jadalni usłyszał zdenerwowanego ojca.
-Wy idioci !!! - lucjusz wrzeszczał jak opętany - jak mogliście ją zgubić?
Śmierciożery stali naprzeciw swojego pana że spuszczonymi głowami.
-Wybacz panie - powiedział przestraszony Nott łamiącym głosem. Brzmiał jakby zaraz miał się rozpłakać. Młodszy Malfoy nie mógł się powstrzymać i stojąc w progu zaczął się śmiać.
-A Ciebie co tak bawi , synu ? - Lucjusz był wściekły i obdarzył go jeszcze chłodniejszym spojrzeniem niż zwykle.
-Trzech doświadczonych śmierciożerców nie dało rady złapać jednej szlamy, która nawet nie zna podstaw czarnej magii - dalej się śmiał. Towarzysze popatrzyli na niego z nienawiścią.
-Ciekawe czy Ty byś ją dorwał - Wyrwał się jeden z nich. 'Nawet nie masz pojęcia' pomyślał chłopak, ale nie zamierzał im opowiadać, że kiedy oni ganiali ją po całej Pokątnej i okolicy miał ją dosłownie kilka centymetrów od siebie i, że wystarczyłoby dwa słowa, a przestała by być problemem. Ale nie mógł tego zrobić. Nie mógł popatrzeć jej w oczy i wypowiedzieć śmiercionośnego zaklęcia. Był jej coś winny. Nienawidził tej świadomości. Ale gdyby nie ta przeklęta Gryfonka pewnie siedział by teraz w Azkabanie czekając na pocałunek dementora. Musiał się jej jakoś odwdzięczyć i uważał, że tej nocy spłacił swój dług. Poza tym nie mógł pozwolić, żeby po tylu latach zniewag i dręczenia jej nagle taki zabił Nott po prostu ją zabił. Poświęcił tyle czasu, żeby znęcać się nad nią, a ten idiota w ciągu chwili zepsułby mu całą zabawę. Pewnie mógł zacząć dokuczać innej szlamie. Ale sądził, że na ostatni rok nauki nie będzie szukał nowego celu. Za dużo z tym zachodu. Poza tym podobał mu się widok przestraszonej Granger. Zawsze była taka pewna siebie, przemądrzała, a wystarczyło jedno spotkanie z nim sam na sam w wąskiej uliczce po zmroku i już nie była taka wygadana.
- To Twoja wina ojcze. Otaczasz się samymi idiotami - dodał dalej rozbawiony.
- Jak śmiesz ! - warknął starszy śmierciożerca. Nie pozwoli sobie żeby jakiś rozpieszczony chłopczyk tak do niego mówił. Tyle lat służył dzielnie i oddanie Czarnemu Panu. A teraz Lucjuszowi.
-Jestescie idiotami - powtórzył się Draco -I jak widać Szlama okazała się mądrzejsza od was.
-A co Ty jej tak nagle bronisz? - wtrącił się Nott próbując zwrócić uwagę na niego. Miał nadzieję, że starszy Malfoy skupi się na nim.
-Właśnie synu - wtrącił się Lucjusz i popatrzył na niego z pogardą.
- Bo to nie Potter doprowadził do upadku Voldemorta. Tylko ona. Przecież on i Wieprzlej bez niej już dawno by zginęli. - wytłumaczył i arogancko oparł się o ścianę krzyżując ręce na piersi. Atmosfera zrobiła się napięta po słowach Dracona. Wszyscy w milczeniu patrzyli na niego. -Może gdybyś miał takich ludzi zamiast tych niedorozwojów- wskazał głową na trójkę śmierciożerców po czym odwrócił się do wyjścia.
-Crucio ! - usłyszał za sobą, ale miał zbyt dobry refleks, żeby dać się na to złapać. Poza tym rzucać urok na kogoś obróconego tyłem było żałosne. Dokładnie to czego Dracon się po nich spodziewał. Rzucił zaklęcie obronne.
-Drętwota ! - krzyknął, a Nott uderzył plecami o ścianę - może następnym razem coś ci się uda - rzucił z przekąsem i wyszedł. Kierował się do swojego pokoju. Dom był smutny bez jego matki. Narcyza odeszła po wojnie. Lucjusz pozwolił jej na to pod jednym warunkiem : syn miał zostać z nim jako jeden z jego śmierciożerców. Matka nie chciała mu na to pozwolić , ale potrafił być uparty. Przekonał ją, że musi odejść. Poza tym nie była tu bezpieczna. Po tym, gdy skłamała odnośnie śmierci Harrego niewielu pałało do niej sympatią. Była tu zagrożona, a on nie mógł jej pozwolić, aby się narażała. O siebie się nie martwił , wiedział że da sobie radę. Poza tym większość śmierciożerców miała do niego szacunek. Po pierwsze był synem ich przywódcy, A po drugie był prawowitym właścicielem czarnej różdżki. Co prawda zaginęła po wojnie, ale część z nich bała się, że zgubę się odnajdzie, a on z taką bronią będzie potężny. Woleli się zabezpieczyć na taką okoliczność.
Hermionę obudziły dziwne odgłosy. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że ktoś wali do jej drzwi. Spojrzała na zegarek. Była 8 rano. Jej rodzice pewnie pojechali już do pracy. Musiała więc wstać i otworzyc drzwi. Zwlokła się z łóżka, schodząc po schodach uświadomoła sobie, że nie usnęła w sukience z wczoraj. Powoli docierały do niej wydarzenia z wczoraj. Kłótnia z Ronem, pogoń śmierciożerców i ratunek Malfoya. Zdecydowanie za dużo jak na jeden dzień. Naprawdę chciała tylko wrócić do szkoły i dokonczyć naukę w spokoju. Przezyć ostatni rok wśród przyjaciół , nie martwiąc się o swoje albo ich życie. Ostatnie lata ją wykończyły. Była jeszcze bardzo , a już tak doświadczyło ją życie. Jej czekoladowe oczy widziały już zdecydowanie za dużo.
Otworzyła drzwi wciąż przecierając oczy. Do jej domu wpadła jak z procy Ginny Weasley.
-Miona , gdzieś Ty była? - to były jej pierwsze słowa po wejściu, żadne przywitanie. Poza tym mówiła to z takim przejęciem.
-Ginny uspokój się , spałam. - wyjaśniła pospiesznie szatynka. Nie widziała co przyjaciółka robi tak wcześnie u niej. W szczególności, że wczoraj z pewnością wczoraj do późna siedziała z Harrym.
- Żartujesz ? Od wczoraj próbuje się z Tobą skontaktować. Byłam wieczorem u Ciebie, ale twoi rodzice powiedzieli że jeszcze nie wróciłaś ze spotkania z Ronem. Co było dziwne, bo on wrócił do domu dużo wcześniej.
-Ale dlaczego mnie szukałaś? - dziewczyna nic nie rozumiała
-Spędzałam wczoraj miły wieczór z Harrym, kiedy wpadł Ron bełkocząc bez sensu, że się z Tobą pokłócił, nie miał pojęcia dlaczego tak wybuchł. Wybiegł za Tobą i pobiegł cię szukać ale Ciebie nigdzie nie było. - ruda mówiła szybko ale w miarę zrozumiale.
-Spotkałam się z twoim bratem, który bez powodu nagle na mnie naskoczył. - Hermiona była zdenerwowana, jak on mógł? Jeszcze wyjdzie że to wszystko jej wina. Nie wie czego wybuchł ? Był zazdrosny o tego głupiego Malfoya. I odwalił jej scenę w "Dziurawym Kotle" pewnie ich kłótnia przyciągnęła uwagę śmierciożerców. Dziewczyna analizowała jeszcze raz przebieg poprzedniego wieczoru.
-Tak Wiem, ale Ron mówił, że nie wie dlaczego tak się zachował. Zresztą nieważne. Gdzie byłaś? - dopytywała młoda Weasley.
-Właściwie to poszłam na spacer , musiałam ochłonąć. - A później pojawili się śmierciożercy.
-Jak to ? - Ginny zakryta usta dłonią przerażona.
-Spacerowałam, kiedy ich zauważyłam było ich trzech.
-Oh Miona - Ruda przytuliła mocno przyjaciółkę. Było jej glupio , że nie udało jej się wcześniej znaleźć przyjaciółki i że jej głupi brat naraził Hermionę na niebezpieczeństwo. Niech ona tylko go dorwie. Po chwili poczuła od przyjaciółki intensywne męskie perfumy była pewna że znała ten zapach. Nagle ją olśniło.
-Hermiono Granger dlaczego pachniesz MALFOYEM? - krzyknęła przerażona Ginny
-Wczorajszy wieczór był dość dziwny. Opowiem Ci wszystko ale obiecaj że nie powiesz o tym HArremu ani Ronowi.
-Ok, ale masz mi natychmiast wyjaśnić co Cię łączy z tą tlenioną fretką - Ruda powiedziała to dość szorstko. Mione gonili śmierciożercy, ale udało jej się uciec, bo była cała i zdrowa. Gdyby ją dorwali na pewno by jej nie wypuszczono tak łatwo. Więc jakim cudem ten arystokratyczny dupek znalazł się tak blisko jej przyjaciółki. Czyżby ich coś łączyło. Raczej w to wątpiła. Nienawidzili się od tylu lat. Dużo się zmieniło, Ale raczej nie to. W szczególności, że Hermiona miała niewyjaśnione sprawy z Ronem od bitwy.
Szatynka przeanalizowała słowa rudej, po czym wybuchęła śmiechem
- TO nie jest śmieszne- odpowiedziała z fochem Weasley.
-chodź zaparzę herbatę i wszystko ci opowiem- ruda nie była zbyt zadowolona, ale udała się za przyjaciółką do kuchni.
-Więc? - Ginny popatrzyła na Hermionę znacząco
- Mówiłam CI , że gonili mnie trzej śmierciożercy. Próbowałam im uciec, rzuciłam drętwotę na jednego z nich, ale zostało dwóch. Nie miałam dokąd uciec. I wtedy poczułam że ktoś ciągnie mnie w bok. Byłam przerażona, chyba jeszcze bardziej gdy okazało się że to Malfoy. Ale o dziwo to on okazał się moim wybawcą. Przeczekał aż tamci odejdą i sam się oddalił.
-Cooo Draco Malfot cię uratował ? - Ginny opluła się swoją herbatą.
-Tak Ginny jeszcze głośniej- mruknęła sarkastycznie.
-Przepraszam. - zawstydziła się - Ale dlaczego? Czyżby się nawrócił ?
-Wątpię - Hermiona jeszcze raz usłyszała ten chłodny ton , chłód jego oczu i nieprzenikniony wyraz twarzy ' to ja Cię wykonczę'
-Czyli Draco Malfoy który całe życie brzydził się Ciebie dotknąć nagle łapie cię i wciąga w ślepy zaułek, chroniąc cię przed śmierciożercami , będąc na tyle blisko, żebyś całą przesiąknęła jego zapachem? - Ginny wymieniała absurd za absurdem. W sumie miała rację. Malfoy cały czas się jej brzydził. Nie chciał koło niej siedzieć, nie chciał jej dotykać, najchętniej nie przebywałby z nią w jednym pomieszczeniu, żeby nie zatruła powietrza , temu zadufanemu arystokracie.
-hmm.. na to wychodzi - powiedziała po prostu.
-Wiem ! - wykrzyknela Ruda - może po twoich zeznaniach w Ministerstwie zrobiło mu się glupio i poczuł że jest Ci coś winny.
-mozliwe z odpowiedziała szatynka , mieszając cały czas herbatę.
YOU ARE READING
She's another one
De Todo#dramione Mimo iż po drugiej wojnie czarodziei wszystko powinno wrócić do normy nadal panują mroczne czasy. Po odejściu mrocznego pana ktoś inny zajął jego miejsce. Czy odnajdą się w tym mrocznym świecie ? I ile będą w stanie poświęcić dla uczucia k...