Kubek gorącej czekolady

1.3K 86 24
                                    

Loki Laufeyson siedział w swojej komnacie spokojnie czytając książkę. Jednak spokój nie był mu dany. Do jego pokoju wparował wysoki umięśniony blondyn. Thor jak zawsze uśmiechnięty i pogodny.
- Bracie, mam dobre wieści. Wybieramy się na Midgard. - powiedział z podekscytowaniem. Loki spojrzał sceptycznie na swojego "nie" brata. Bo po co miał udawać się na jakiś głupi Midgard? Ostatnio gdy był na Ziemi chciał nią zawładnąć. Nie był tam mile widziany.
- Wybieramy się? Raczej to nie możliwe bracie. Nigdzie się nie wybieram. Po za tym wiesz, że tam za mną nie przepadają. - powiedział. Miał głęboką nadzieję, że Thor da mu święty spokój i po prostu sobie pójdzie. Jednak jak mylną ona była przekonał się w krótkim czasie. Teraz właśnie stał na Bifroście czekając aż Hemidal otworzy tęczowy most i udadzą się razem na Ziemię.

Gdy wylądowali już na dachu słynnego Avengers Tower, wyszedł do nich właściciel wieży Tony Stark. Choć wieża była wspólna bandy przebierańców (jak mówił na nich Loki) to i tak wszystko poszło z kasy wyżej wspomnianego mężczyzny.
- Witaj przyjacielu! - powitał się z przyjacielem Thor. Stark był nieco zdziwiony obecnością młodszego z rodzeństwa. Loki tylko uśmiechnął się wrednie.
- Nic nie mówiłeś, że wpadniesz z twoim bratem. - powiedział Stark.
- Tak jakoś wyszło. Mam nadzieje, ze to nie problem? - zapytał Thor.
- Jeżeli nie będzie znów chciał przejąć władzy nad światem. To raczej nie ma. Ale uprzedzam, że reszta może mieć. - stwierdził. Spojrzał podejrzliwie na Lokiego po czym pokazał, że mają iść za nim. Weszli do salonu. Głównego miejsca spotkań Avengers. Wszyscy siedzieli razem oczekując na gościa. Jednak gdy zobaczyli Lokiego nie byli zbytnio z tego zadowoleni. Clint zacisnął rękę w pięść. Natasha patrzyła czujnym wzrokiem. Steve za to był zmieszany nie wiedząc co w takiej sytuacji zrobić. Bruca nie było z nimi z czego Loki się bardzo cieszył. Nie miał ochoty na kolejne spotkanie z Hulkiem.
- Witajcie moi mili. Miło mi was widzieć od ostatniego spotkania minęło sporo czasu. - przywitał się Thor. Wszyscy zaczęli się witać lecz dalej mieli na oku Lokiego bojąc się o kolejny atak na Nowy Jork. Choć Loki ku zaskoczeniu samemu sobie nie miał nawet ochoty atakować miasta. Drużyna rozmawiała wraz z Thorem o pobycie Lokiego i dlaczego go tu ściągnął kompletnie ignorując jego obecność w pomieszczeniu. Dowiedział się, że był to pomysł Friggi ich matki, która razem z Thorem twierdzi, że pobyt jego na Ziemi dobrze mu zrobi i może przekona się do ludzi. Jedna wielka bzdura. Wolał siedzieć teraz w swojej komnacie i czytać książkę niż przebywać na tej durnej planetce. Po rozmowie Stark pokazał im pokoje, ostrzegają Lokiego, żeby nie kombinować, bo J.A.R.V.I.S będzie miał go na oku.

Mijały dni a Loki powoli zaczął klimatyzować się w nowym miejscu. Przeważnie nikt mu nie przeszkadzał. Każdy miał swoje zajęcia. Lecz pewnego razu gdy Loki siedział na kanapie do salonu wpadł mu osobnik nie znajomy. Wyglądał na szesnastoletnie dziecko. Miał brązowe włosy układające się w nie ładzie. Loki odwrócił się zainteresowany nowa osoba w otoczeniu choć nie dał po sobie tego poznać. Dzieciak zauważył go i wesoło uśmiechnął się do niego. Loki był bardzo zdziwiony, bo nikt oprócz Thora nie uśmiechał się tak do niego. Chłopak podszedł do niego.
-Dzień dobry. Jestem Peter Parker. - powiedział chłopak. Wyciągnął rękę w kierunku starszego. Loki spojrzał na niego sceptycznie. Nie pewnie podołać dłoń młodszemu. Nie wiedzieć czemu coś intrygowało go w tym chłopaku.
- Pan pewnie jest Loki, brat pana Thora? Dużo o panu słyszałem. Pan Stark mówił mi, że lepiej bym się od pana trzymał z daleka ale stwierdziłem, że nie może być pan aż tak zły. Miło mi pana poznać osobiście. - gadał wesoło.
- Miło jest mnie poznać? Chyba pierwszy raz ktoś do mnie tak powiedział. - odezwał się Loki z sarkazmem w głosie.
- Jak to? Dlaczego? Wydaje się być pan taki miły. - mówił Peter.
- Można powiedzieć, że wszyscy mnie tu nie lubią - powiedział.
- Nieprawda ja pana lubię - dzieciak uśmiechnął się wesoło w kierunku boga.
- Nawet mnie nie znasz. - odparł bożek. Prychnął pod nosem. Ten dzieciak był strasznie łatwo wierny ale również bardzo interesujący dla Lokiego.
- Z chęcią pana poznam. Tylko przyniosę gorącą czekoladę przy niej zawsze się dobrze rozmawia. - powiedział wesoło i zaraz zniknął udając się do kuchni. Loki miał wrażenie, że wreszcie znalazł przyjaciela.

Mijały dni. Loki wraz z Peterem codziennie siedzieli na kanapie rozmawiając przy kubku czekolady. Jakie było zdziwienie chłopaka gdy pewnego dnia, starszy z nich nie pojawił się. W tym samym czasie Loki siedział w swoim pokoju. Myślał o tym co się stało z nim samym. Gdy patrzył na tego dzieciaka czuł coś czego nigdy nie czuł do kogoś innego oprócz jego matki. Nie wiedział co z tym zrobić. Był zagubiony, bo jak mógł zakochać się w tym dziecku? Nie mógł teraz mu przecież spojrzeć w oczy. Nie umiałby. W tym czasie Peter siedział sam w salonie popijając kubek gorącej czekolady.

Gdy od kilku dni Loki nie zjawiła się. Chłopak zaczynał się martwić o niego.
- J.A.R.V.I.S? - zapytał w przestrzeń. - Wiesz gdzie jest Loki? - spytał.
- Jest na dachu sir. - gdy Peter to usłyszał, zaniepokojony ruszył w kierunku windy. Nie wiedział co Loki zamierza zrobić. Obawiał się najgorszego. Gdy tylko dojechał od razu, wyszedł. Laufeyson stał na skraju dachu wpatrując się w dal.
Nie usłyszał, że miał gościa.
- Loki? - zapytał cicho. Mężczyzna znieruchomiał. Powoli spojrzał na chłopaka. Peter zauważył w jego oczach zaskoczenie, które zasłaniało smutek.
- Coś się stało? Dlaczego ostatnio nie przychodzisz? - zapytał. Loki nic nie odpowiedział. Nie mógł nawet spojrzeć na chłopaka. Przecież nie powie mu prawdy. Nie mógł tego zrobić. Bał się, że przestraszył go. Bo kto by pokochał kogoś takiego jak on.
- Nic nie powiesz? Będziesz milczeć? Żadnych wyjaśnień? Czyli nic nie znaczyła dla ciebie nasz przyjaźń? - mówił, a łzy zbierały się mu w oczach. Peter chciał utrzymać przyjaźń z starszym, bo bał się wyjawić nią prawdziwych uczuć. Jak miał mu powiedzieć, że się zakochał? Nikt przecierz nie chciał by mieć takiego dzieciaka.
- Peter, przepraszam. - powiedział Loki. Nie mógł patrzeć na łzy w oczach młodszego.
- Tylko tyle masz mi do powiedzenia? - zapytał. Łzy już leciały mu po policzkach. Lokiemu serce pękało na ten widok. Nie mógł mu powiedzieć. Nie potrafił. Ale nie mógł też patrzeć na jego cierpienie. Gdy Peter miał już się odwrócić i wrócić do wieży.
- Poczekaj. - odezwał się Loki. Chłopak zatrzymał się i spojrzał na niego. - Powiem ci. Skoro chcesz to powiem. - mężczyzna wziął głęboki oddech. - Ostatnio unikam cię, ponieważ zakochałem się w tobie. Wiem, że to głupie, bo kto chciał by mnie pokochać? Poza tym jest jeszcze Stark i wątpię żeby ktoś taki jak ty pokochał by kogoś takiego jak ja. - powiedział a w kącikach jego oczu znalazły się łzy.
Peter za to nie mógł uwierzyć własnym uszom. On też go kochał. Peter podszedł do starszego chwycił go za podbródek i pocałował go delikatnie w usta. Starszy spojrzał na niego zdziwiony i szczęśliwy jednocześnie. Peter odsunął się nieśmiało nie wiedząc co zrobić. Loki umiechnął się do niego. Położył mu rękę na policzku i pocałował go. Nic więcej się dla nich nie liczyło. Nawet Stark, który wszedł na dach i krzyknął ze zdziwienia.

No ten.
Zamiast pisać książki
powstało to coś.
Pisałam to dwa razy.
Za pierwszym razem usunęłam
plik w Wordzie.
I tak wiem, że Loki jest za bardzo kluską jak na niego.
Mam nadzieję, że wam się podobało.
Do zobaczenia kiedyś tam.
M.

Kubek gorącej czekolady | Spiderson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz