24 | duo we didn't know we needed that we needed

9.6K 525 202
                                    


Rozdział 24: duo we didn't know we needed that we needed

3/3 maratonu

O/A: Sporo osób pisało, że poprzednia część/zaoknczenie(?) jest dla nich niezrozumiała. Jeśli ktoś byłby w stanie mi pomóc z tym, co według nich jest niejasne, byłabym wdzięczna, ponieważ chciałabym to poprawić oraz na przyszłość nie popełniać tego samego błędu. Z góry dziękuję! 


Od tej niefortunnej i niesamowicie osobliwej sytuacji, w którą zaangażowana byłam ja, mój brat i (jak to mało uroczo nazwał) moich dwóch chłopaków, minął już ponad tydzień, dając wszystkim czas na głębsze rozmowy i rozważania oraz refleksje.

Przez to mam na myśli, że mój brat musiał słuchać przez jakieś dwadzieścia minut mojego krzyku, kiedy zaczęłam mu wypominać, że jego życie nie jest moim życiem i vice versa, a to z pewnością pozwoliło mu poświęcić trochę więcej momentów w jego życiu na zastanowienie się nad tym, co zrobił.

Po kompletnie drugiej stronie tego wszystkiego, w przeciwieństwie do krzyczenia na mojego brata, nie mogłam nawet szepnąć do Shane'a na osobności. Gdziekolwiek pojawiałam się u jego boku, mieliśmy towarzystwo i nie będę udawać, że nie wiem, że to był zamierzony cel.

— Shane po prostu ograniczył naszą znajomość do biznesu i jeśli mam być szczera, nie mogłam go za to winić. Wiem, że to, co zrobiłam nie zasługuje na szansę wytłumaczenia, ale cholera, nie można mnie winić za to, że nic do niego nie czuję! — wzdycham pretensjonalnie, wyrzucając ręce do góry.

Niedaleko mnie, na swoim łóżku siedzi Kristin, kiwając głową na moje słowa, po czym ciągnie nosem, przypominając mi tylko o łzach, które wylała na moim ramieniu chwilę temu.

W tym całym oświeceniu prawdą doszłam do wniosku, że ja i Kristin też musimy szczerze porozmawiać, a ona się zgodziła. Na początku przekładała nasze spotkanie (nie mam pojęcia dlaczego), ale w końcu nadszedł dzień, kiedy mogłam do niego przyjść.

Mówiła mi o tym, jak pokłóciła się z Brandonem, a ich kłótnia skończyła się na tym, że prawie zerwali, wymieniając się obelgami. Nie chciałam wręcz tego słuchać, gdyby zrobił cokolwiek więcej, byłby już trupem.

— To było trochę impulsywne z mojej strony — wyznaje. — Pozostaję przy mojej opinii, że Shane jest dla ciebie dobry i to jest chyba szczere z jego strony, ale nie mogę wypominać ci tego, że nie chcesz z nim być. W końcu serce nie sługa.

— Chciałam z nim porozmawiać i raz jeszcze go przeprosić, a poza tym też porozmawiać o szczerości między nami, żeby takie niekomfortowe sytuacje nie miały miejsca w przyszłości — stwierdzam zgodnie z prawdą, opuszczając spojrzenie na telefon, który podświetlam, sprawdzając, czy coś zmieniło się w moich powiadomieniach, bo wysłałam do niego SMS'a.

Nic.

— Nie odpisuje? — Kręcę głową. — Pozwolisz, że wyjdę zaczerpnąć powietrza, co?

Tym razem kiwam, a Kristin wstaje z łóżka i wychodzi ze swojego pokoju, zapewne wychodząc na taras. Zgaduję, że jej planem jest zadzwonić do Brandona i po prostu opieprzyć Shane'a, ale nie sądzę, że to cokolwiek da.

Odblokowuję mój telefon, wchodząc bezpośrednio w nasze wiadomości. Zerkam na moją najnowszą pozostawioną bez jego odpowiedzi od irytujących i świadczących o jego ignorancji dwóch godzinach.

RILEY: hej, Shane, mam pytanie, możemy porozmawiać?

Wzdycham głośno i w geście kapitulacji rzucam do tyłu, leżąc teraz głową na miękkiej poduszce.

Death of a Bachelor ━ [Skończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz