- Jisung wstawaj, musisz zjeść śniadanie przed wyjściem! - matka krzyczała do mnie z kuchni, gdzie smażyła właśnie naleśniki.
- Han nie każ matce drugi raz powtarzać i zejdź tu natychmiast! - mój ojczym włączył się do „dyskusji", oczywiście popierając w typowy dla rodziców sposób mamę.
Leżałem na plecach, z jedną nogą okrytą kocem i wgapiałem się w sufit. Zamknąłem oczy i zaczerpnąłem głęboko powietrza. Nawet nie wiedzą czy nie śpię... Otworzyłem je z powrotem i przeniosłem leniwie wzrok na drzwi. Po chwili klamka ugięła się i do pomieszczenia wparował obecny mąż mojej mamy.
- Ty mały śmieciu, się wylegujesz? Matka ci robi śniadanie, a ty się tak odwdzięczasz!? - mężczyzna wypowiedział te słowa z okropnym jadem kierowanym w moją stronę. Nie lubił mnie, bo uważał mnie za niepotrzebny element układanki. Marzył o własnej rodzinie, ale z obecnymi zarobkami, nie mogli sobie pozwolić na więcej dzieci. No i zostałem mu ja - syn jego żony z poprzedniego związku.
Przywykłem do różnych jego zachowań. Kłótnia czy pyskowanie nie miały absolutnie, żadnego sensu. Zwykle zachowywałem spokój i próbowałem odpowiadać w dojrzały sposób. Pomimo, że krew go zalewała gdy się tak zachowywałem, to jednak - miałem przewagę.
- Zaraz do was zejdę, dopiero co wstałem, nie słyszałem jak mnie wołała. - skłamałem. Ale nie zmienia to faktu, że nie wie kiedy wstałem. Bezpodstawne zarzuty? Jest ich absolutnym mistrzem.
- skurwysynie mały, rusz dupę i na dół! - ojczym zrobił się czerwony na twarzy, a brwi zmarszczył ze złości.
- nie nazywaj mojej mamy kurwą, proszę. - odpowiedziałem cicho.
Zanim się spostrzegłem mężczyzna stał nade mną. Jego pięść powędrowała w kierunku mojej twarzy. Poczułem piekący ból w nosie. Przyłożyłem pod niego palec. Spojrzałem na opuszki, na których znajdowało się parę kropli krwi. Spojrzałem na niego pogardliwie.
- nie mów matce i złaź na dół bachorze. - rzucił po czym wyszedł trzaskając za sobą drzwiami.
A on by chciał mieć własne dziecko... Podniosłem się szybko do siadu, od czego zakręciło mi się lekko w głowie. Wstałem z łóżka i ruszyłem powoli w stronę dużego lustra opartego o komodę. Wziąłem do ręki wacik i oczyściłem okolice nosa z krwi. Idiota. Wyciągnąłem z komody czarne, wąskie dresy i naciągnąłem je na bokserki w których spałem. W łazience przemyłem szybko twarz wodą, a następnie ruszyłem na dół, do kuchni.
~
Wszedłem do pomieszczenia. Jest dość małe, ale przytulne. Na środku ma wyspę, przy której zwykle jemy posiłki. Po obu stronach są kwadratowe okna, przy których stoją doniczki z różnymi ziołami. Całość jest dosyć monochromatyczna, utrzymana w kolorach jasnego drewna i lawendy.
- no w końcu jesteś Jisung! Siadaj do stołu. Z czym chcesz naleśniki? Mamy truskawki, czekoladę, kajmak, jagody...
- z truskawkami mamo. - usiadłem przy stole i uśmiechnąłem się lekko w kierunku mojej rodzicielki, na co ona odpowiedziała tym samym.
- „poproszę" się mówi. - mruknął mężczyzna znad gazety, nawet na mnie nie zerkając.
- Ojeju, świat się nie zawali jak parę razy nie powie „poproszę". - Mama zaczęła mnie bronić.
- Kochanie, twój może nie, ale mój... To jest straszne, obserwowanie jak on nie ma za krzty szacunku do ciebie. - mruknął podchodząc do niej i całując ją od tyłu w policzek.