3

103 11 15
                                    

Obudziłem się o ósmej rano. Prawdopodobnie słońce wzeszło już dawno. Drobinki kurzu latały po pokoju i migotały w świetle wpadającym przez małe okrągłe okienko, znajdujące się równo między dwoma łóżkami. Lubię ten widok. Jest taki... Błogi.

Drobinki reagują na siebie nawzajem i na ruch powietrza. Można by powiedzieć, że ich reakcje są bardzo elastyczne. Są kompletnie poddane fizyce.

Fajnie by było jakby była taka siła która porządkuje zachowania ludzi. Żeby było coś, co odpycha od siebie ludzi dla siebie toksycznych, powstrzymuje przed niepotrzebnymi komentarzami. Żeby nikt nikomu nie wadził i żeby każdy szedł swoją drogą mogąc skupić się właśnie na sobie. Fizyka porządkuje zachowania ciał w stosunku do siebie, ale... Czysto fizyczne. Na ludzki upór, niestety, nic nie zaradzi.

Z rozmyślań wyrwał mnie Samwoo - mój ojczym. Miał na sobie jakieś wyblakłe spodnie i przepocony podkoszulek.

Prezentujesz się absolutnie obrzydliwie kochany.

- e wiewiór, śpi ten twój koleszka? - spytał tradycyjnie, podkurwionym głosem.

Fiołkami zresztą też nie pachniesz...

- ale zanim wchodzisz do naszego pokoju, to weź się przebierz, bo u nas wymiana powietrza chyba nie do końca zachodzi... - odpowiedziałem zatykając nos.

- nie masz nic innego do roboty niż być małym chujkiem, CO!? - krzyknął zdenerwowany, lekko tłumiąc dźwięk, usiłując nie obudzić „koleszki".

- a ty może znalazłbyś chwilkę na bycie człowiekiem Sam? - odburknąłem.

- ty parszYWY CHUJKU, PIERDOLONY SRAJTUCHU, NA NIC W ŻYCIU NIE ZASŁUGU... - koncert wyzwisk przerwał Minho, który zamruczał coś niemrawo i przewrócił się na drugi bok. - zadałem ci pytanie purchawko. - dodał szeptem.

Od twoich krzyków już pewnie od dawna nie śpi.

- wracając do pytania w takim razie. - zacząłem, a ojczym przerzucił wzrok z Minho, na mnie. - to nie jest mój koleszka. - powiedziałem obojętnym tonem, wskazując kciukiem na chłopaka leżącego gdzieś za mną.

- nie ja z tobą nie wytrzymam kurwiu pierdolony, obiecałem, OBIECAŁEM, twoJEJmatce. - powiedział wskazując na mnie palcem, żeby dobitniej okazać, że jest to moja mama. - że nie będzie żadnych spin pomiędzy mną a tobą, JAK ZWYKLE MUSIAŁEŚ WSZYSTKO ZEPSUĆ GNOJU!

Jeszcze chwila a mu się ślina zacznie toczyć z pyska.

- za dwadzieścia minut śniadanie, obudź tego typa. Spróbuj się spóźnić, a grubo pożałujesz. Pamiętaj czego chce twoja matka jasne? Chciałaby żebyś był dla mnie choć raz jak syn!

Ona raczej chciałaby żebyś ty choć raz był dla mnie jak ojciec, ale uważaj sobie jak chcesz.

- będziemy za dwadzieścia minut, Sam.

- tato.

Kurwa nie jesteś moim ojcem chuju.

- ehh... tato...

~

Stanąłem nad łóżkiem blondyna.

- Mi- Minho hyung?

Zero reakcji.

- MINHO HYUNG!

Nadal nic.

Wydarłem się jeszcze kilka razy, ale reakcji nie uzyskałem.

No i co ja mam zrobić, przyjebać mu patelnią w łeb?

Zerwałem z niego koc w który był zawinięty. Ten przeturlał się tylko bezwładnie, lądując na brzuchu z otwartą buzią dociśniętą do materaca.

In the middle of nowhere ❋ MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz