Siedziałem nas jeziorem, obserwując małą łódkę rybacką odpływającą powoli w kierunku zatoczki.
Wcześniej udało mi się umyć, bez nieproszonych gości. Całe szczęście Minho mnie ostrzegł, bo nie miałem specjalnej ochoty na obcego, starego typa obserwującego mnie podczas kąpieli. Serio obrzydliwe.
- Cześć Jisungie! - głos mojej mamy przerwał błogą ciszę, czyli jedną z niewielu rzeczy które mogły mnie jakkolwiek zrelaksować na tym okrutnym świecie.
- Hej mamo, co jest? - spytałem, bo serio nie widziałem celu jaki mogłaby mieć moja mama podchodząc do mnie teraz.
- no już z własnym synem po prostu sobie porozmawiać nie można? - zaśmiała się lekko zmieszana.
- jasne, że można! Po prosty nigdy tak nie robiłaś... Siadaj. - powiedziałem, klepiąc miejsce na pomoście obok mnie.
- Jisungie... - spojrzałem na moją mamę która ewidentnie zbierała się do powiedzenia czegoś trudnego. - kochanie... Czy... Czy jest jakieś spięcie pomiędzy tobą a Samem? - spytała niepewnie drapiąc się po głowie. Serce mi się krajało.
ona sobie niczym nie zasłużyła na to o czym nie wie... I właśnie dlatego o tym nie wie.
- Skąd taki pomysł? - spytałem pewnym głosem. Słyszałem jak mama wypuszcza z ulgą powietrze. Czy dobrze postąpiłem? Oczywiście, że nie bo odcinam ją od prawdy, szkodząc przy tym też samemu sobie. No ale cóż. Tak już mam, że siebie zawsze stawiam na końcu.
Ważne, że ona jest szczęśliwa.
~
Wróciłem do pokoju, minęły trzy godziny, od kiedy wyszedłem się umyć.
- dłużej się nie dało, pało? - starszy mruknął, leżąc na łóżku, wgapiony w sufit.
- dać się dało, ale się nie chciało. - odpowiedziałem przedrzeźniając jego naburmuszony ton, również siadając na swoim łóżku.
Chłopak przewrócił się na drugi bok, odwracając się tym samym w moją stronę. - myślałem, że tu zejdę z nudów idioto.
Spojrzałem na jego koszulkę która lekko się podwinęła.
Czy on ma absy?
Zwróciłem wzrok z powrotem na twarz starszego.
- no i, że tak to ujmę... co mi kurwa do tego? Jak się nudziłeś, mogłeś zejść na dół, siedziałem na pomoście cały ten czas.
Minho zaśmiał się ironicznie. - wyjść ma dwór? Bardzo śmieszne, za dużo robali.
- jak ty żyjesz, mając takie nastawienie? - spojrzałem na niego z udawaną troską.
- żyje w mieście Jisung, to znacznie ułatwia sprawę. I mam koty, więc jakby... Śmierć insektom.
Pokręciłem głową, po czym poszedłem w stronę mojej walizki z której wyciągnąłem szkicownik i ołówek, nabazgrałem szybki rysunek, po czym podałem go starszemu. - masz tu swojego nowego, prywatnego kota. Ruszaj dupę, idziemy na spacer.
Chłopak spojrzał na mnie, tak jakby mu się bóg właśnie objawił. - mam nawet dwa! - odparł uradowany po czym ruszył w kierunku wyjścia.
- co?
~
Szliśmy polną dróżką. Nagle na horyzoncie zobaczyłem niezbyt stromą górkę.
- Hyung.
- co jest patołku? - spytał spoglądając na mnie i lekko przechylając głowę.