2

124 9 26
                                    

Siedziałem w samochodzie. Jechaliśmy już trzy godziny i nie byliśmy nawet w połowie drogi. Także super, naprawdę bardzo się cieszę.

Podłączyłem telefon do gniazdka w samochodzie. Liczyłem na parę ostatnich, pięknych chwil z muzyką, ale na próżno. Zanim się spostrzegłem ojczym już wyciągnął kabelek zerkając na mnie spode łba. Spojrzałem na niego z pogardą. Nie mogłem zacząć sie kłócić, bo była z nami mama. Zwinąłem kabelek i schowałem go do plecaka. Czyli zostało mi 67% baterii, jak dobrze spożytkuję to może wystarczy na jeszcze 3 godzinki...

~

Dojechaliśmy około 9:30. O której dokładnie to nie wiem, bo telefon mi siadł jakieś 80 kilometrów temu. Wysiadłem z samochodu i rozejrzałem się.

Działka była lekko pochyła, mieliśmy własny pomost i miejsce na ognisko. Dom był dość duży, ale pewnie tylko z zewnątrz. Zbudowany z dużych bali drewna. Drzwi i framugi okien pomalowane były błękitną farbą. Całkiem ładnie nawet... Ale nie na dwa miesiące.

- Okej, pisali mi w drodze, że przyjachali wcześniej. Jisung skarbie, weź swoje rzeczy i idź na górę, będziesz mieszkał na strychu.

Czyli tam gdzie najbardziej duszno, ale fajnie!

- dobra mamo, o której jest kolacja? - spytałem udając przesadnie szczęśliwego wizją spędzenia tu całych wakacji.

- jak będzie to cię zawołam idź się rozpakować słońce. - mama uśmiechnęła się do mnie promiennie, po czym poprosiła swojego męża, żeby pomógł jej z walizką.

~

Szedłem powoli schodami na górę. Na strych wiodły jeszcze jedne, opuszczane z góry. Kurwa przecież to drabina praktycznie jest, jak ja mam to tam wnieść i się nie zabić!?

Po 15 minutach walki wtargałem walizkę na strych. Upadłem na podłogę obok niej. Była chłodna. Przutuliłem do niej jeden policzek i zacząłem głośno dyszeć. Przewróciłem się na plecy.

- pomóc jakoś? - z błogiego stanu odpoczynku wyrwał mnie czyjś głos. Głos tak sarkastyczny, że aż szczypie. Otworzyłem oczy. Nade mną pochylał się młody chłopak. Miał blond włosy - ewidentnie farbowane i ciemne oczy. - będziesz tu tak leżał? - spytał.

- z chęcią - mruknąłem.

Chłopak zaśmiał się cicho. - to chociaż się przesuń, bo chciałbym zejść. - spojrzałem przed siebie. Leżałem tuż przy schodach i zastawiałem przejście. Lekko zawstydzony i naburmuszony przeturlałem się parę metrów dalej i przepuściłem chłopaka.

~

- Jisung! Zejdź tu natychmiast! - krzyk mojej mamy rozniósł się po całym domu.

Jezus Maria co się znowu stało?

Zszedłem na dół uważnie, żeby się przypadkiem nie sturlać i ruszyłem do kuchni z której matka mnie wołała. - coś się stało? - spytałem niepewnie. - cała rodzina Lee jak i mama siedzieli przy stole, a ojczym stał z założonymi rękami. Ohoho, wyczuwam od niego chęć spuszczenia mi wpierdolu. Zaśmiałem się, ale tylko w głowie, nadal z uwagą patrząc na ojczyma.

- idź umyj ręce Jisung. - powiedział normalnym tonem.

- Kochanie ty też pójdź. - powiedziała najprawdopodobniej - matka blondyna.

In the middle of nowhere ❋ MinsungOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz