Kolejne kilka dni do Sylwestra ciągnęły się jak guma do żucia. Po tym co się zdarzyło w Boże Narodzenie miałam mętlik w głowie. Doskonale pamiętałam to jak o mało co znów się nie pocałowaliśmy mimo iż chodziłam z jego bratem. Tego samego wieczoru napisałam list do Regulusa z podziękowaniami i innymi bzdetami. Miałam nawet całkiem spoko nastrój do momentu kiedy odważyłam się otworzyć mały prezent od Van. Był w nim naszyjnik z zawieszką w kształcie kota. Przypomniałam sobie jak zawsze się śmiała, że przypominam jej Peral'a bo zawsze chcodziłam swoimi drogami i kiedy trzeba umiałam pokazać pazury. Wzruszyłam się zakładając wisiorek. Łzy napłynęły mi do oczu i ogarnął mnie smutek i samotność. Położyłam się na łóżku ściskając zawieszkę.
W Sylwestrową kolację zeszłam do Wielkiej Sali by dać znać, że żyję tym, którzy myśleli, że tak nie jest. Podobno nawet pierwszoroczniacy myśleli, że stałam się duchem i będę ich straszyć nocą. Co do Syriusza widziałam go trzy razy i tylko wymieniliśmy parę zdań. Ostatni raz widziałam go jak szłam do kuchni po ciastka. Byłam wtedy w nie najlepszej formie, a właściwie tragicznej. Niemniej jednak wczoraj już miałam dobry humor i cały dzień spędziłam na graniu w jakieś idiotyczne gry z Severusem i innymi pierwszoroczniakami. Oczywiście przegrałam,b o nie miałam szczęścia do gier.
Ubrana w ciemną sukienkę na cienkich ramiączkach wyszłam z pokoju w grobowym nastroju, a w ręku trzymałam cienki sweterek. Nie czułam szampańskiego nastroju, ani innych takich. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do sali gdzie wszyscy się świetnie bawili. Ku mojemu zaskoczeniu nie było czterech stołów tylko małe stoliczki z przekąskami. Muzyka grała z gramofonów, a niektórzy sobie tańczyli. Uznałam ten dzień za kiepski żart. Zmierzyłam kilka par i stwierdziłam, że to całkowite przesłodzenie organizmu. Wcześniej nawet nie wiedziałam, że są parą a tym bardziej, że zostali na Święta w Hogwarcie. To były moje pierwsze Święte, ale śmiało mogłam stwierdzić, że to był idealny czas dla par , które chciały pobyć same ze sobą bez ciekawskich oczu. Co mnie przeraziło nawet nauczyciele, niektórzy tańczyli. Między innymi Slughorn ubrany w błyszczącą szatę porwał do tańca bibliotekarkę. Wywijał jakby był po kilku butelkach Whiskey. W oddali zobaczyłam Syriusza tańczącego z jakąś dziewczyną, ładną dziewczyną. Miała długie nogi i miała niesamowite brązowe włosy, które jej zazdrościłam. Była na piątym roku i z tego co kojarzę była Krukonką. Coś mnie ścisnęło w żołądku na ten widok więc podeszłam do stolika z przekąskami i zajadałam się niezdrowymi przysmakami mięsnymi. Były obłędne.
- Przyszłaś- wzdrygnęłam się słysząc za sobą głos Syriusza.
Moje serce przyśpieszyło z nieznanych mi powodów. Wszystkich aż tak dziwiło, że przyszłam?
-Tak i to był błąd, chociaż to jedzenie jest obłędne- powiedziałam zabierając kolejny pasztecik dyniowy.
- Zatańczysz ze mną?
To pytanie mnie zaskoczyło i zaczęłam się wykręcać od tego pomysłu, ale miałam pełne usta i brzmiało to jak bełkot.
- Czyli tak- zażartował ciągnąc mnie za rękę.
Bełkotałam pod nosem, ale koniec końców nie miałam wyjścia. Wiedział, że okropnie tańczę i nie lubię tego, ale mimo wszystko miał to gdzieś. Mógł tańczyć z tamtą żyrafą, a wybrał mnie.
- Wiesz, że tragicznie tańczę- uprzedziłam go gdy tylko przełknęłam jedzenie.
- Jakoś to przeżyję.
Muzyka była szybka, za szybka. Kompletnie nie umiałam się ruszać w jej rytm, nawet rytmu nie czułam. Za to on nie dość, że uroda mu nie pożałowała to jeszcze tańczył swobodnie i lekko. Zdecydowanie to nie było sprawiedliwe.
Przez cały czas starałam się ogarnąć kroki równocześnie modląc się o zakończenie tego dramatu w moim wykonaniu.
CZYTASZ
HOPE DIES LAST||Syriusz Black
FanficHogwart to jedno z najbezpieczniejszych miejsc, ale czy nie najciemniej pod latarnią? Florence Blake rozpoczyna ostatni rok w Hogwarcie przygotowana na każde możliwe sytuacje. Jej dotychczasowe życie jako ślizgonki było uporządkowane i spokojne, ale...