#Error 2

10 1 1
                                    

Założenia to duża część życia człowieka. Można założyć się o niewinność tej dziewczyny z naprzeciwka. Można też założyć że to nie tak jak myślimy. Nie wszystkie założenia wynikają z konkretnego czynu. Niektóre są przypadkowe raniące i fałszywe tak było w przypadku mojego brata, który zakładał się z kolegami który szybciej mnie poderwie. Potem zakładał że ja spowodowałam ten wypadek a na końcu założył się z moim przyjacielem o moją niewinność. Zaczęło się jak w każdy inny dzień. Pobudka, szybki ogar, śniadanie i do szkoły jednak tym razem jak nigdy indziej mój brat zaczął ze mną konwersację mimo, że zazwyczaj ograniczał się do warknięcia w moją stronę jakąś obelgą. Nie zrozumcie mnie źle nie jest on zła osobą ale zagubioną. Byłam zmęczona ciągłymi kłótniami z nim odpuściłam. Nie dziwie się mu w ciągu miesiąca dowiedział się jego dziewczyna zdradziła go z jego dotychczas najlepszym przyjacielem a tydzień później o śmierci w wypadku samochodowym ich obydwojga. Kiedyś za dzieciaka byliśmy nierozłączni mieliśmy wspólnych znajomych a nawet wspólnie chodziliśmy na jakieś spotkania u przyjaciół.  Bronił mnie nawet czasem na przykład wtedy gdy jakiś frajer zaczął mnie obrażać, porządnie mu się wtedy oberwało. Po tym zdarzeniu nawet na mnie nie patrzył. Mieszkamy wraz z rodzicami w ciasnej uliczce w Malé, stolicy Malediw, które znajdują się na oceanie Indyjskim. Victor jest ode mnie starszy zaledwie o rok i trzy miesiące. Tego feralnego dnia był dla mnie całkiem miły, więc do szkoły poszłam ze spuchniętymi ze zmęczenia oczami ale w dobrym nastroju. W wejściu do szkoły spotkałam Luka, który sprawiał wrażenie jakby na mnie czekał.                                                                                                                                                        -Charlie!-wykrzyknął jak zwykle radośnie. Zwróciłam w jego stronę zmęczoną twarz.-Jak ty wyglądasz dziewczyno! Opanuj się zacznij spać więcej niż dwie godziny. -szturchnął mnie w obolałe ramię. Mruknęłam do niego coś w stylu "postaram się". w tym samym czasie usłyszałam za plecami swoje imię więc zwróciłam się w stronę osoby. 

-Charlie widzę że kac dalej cię trzyma, chodź dam ci coś co na pewno poprawi ci humor.                   odwróciłam się i chciałam odejść od Lukasa kiedy ten złapał mnie za ramię i wyszeptał

-Jesteś tego pewna? Nie marnuj się przemyśl to.-Popatrzyłam na niego ze zrezygnowaniem złością, desperacją i wściekłością. Bez słowa wyrwałam się z uścisku przyjaciela i poszłam w stronę szatyna. 

-Jak zwykle dobry wybór.-Zaśmiał się Brad po czym wcisnął w moja dłoń mały woreczek w pół wypełniony białym proszkiem. -Dobrze się wczoraj bawiłaś?-zagadał do mnie ponownie 

-Szczerze to nie jestem pewna nic nie pamiętam.- Odparłam zmęczona i z niezwykle wysuszonymi wargami i zaschniętym gardłem. Chłopak pokiwał głową po czym szturchnął mnie w ramię i wskazał grupkę chłopaków przed nami. Kiwnął głową na pożegnanie ja zrobiłam ten sam gest po czym chłopak odszedł.                                                                                                                               
Nie patrzyłam przed siebie otwierając woreczek czemu miałabym to niby zrobić. To był jednak błąd. Jacyś pierwszoklasiści biegli przez korytarz i jeden z nich mnie potrącił. Cały narkotyk się wysypał, a ja upadłam na ziemię. Momentalnie cały spokój, opanowanie, obojętność i zmęczenie ze mnie uleciały. Na korytarzu zrobiło się niewiarygodnie cicho, jakby każdy oczekiwał mojej reakcji. Podniosłam się powoli i obróciłam w stronę chłopaka który mnie przewrócił on też jakby niecierpliwie oczekiwał mojego wybuchu. Popatrzyłam na niego przez chwilę, a on nerwowo przełknął ślinę. Podeszłam w jego stronę przyglądnęłam się mu bliżej po czym zniknęłam w tłumie który zdołał się stworzyć.

-Charlie!- kolejny raz w tym dniu usłyszałam swoje imię co było wyjątkowo niepokojące.                   Nim się obejrzałam koło mnie zjawił się Luke.- Co tam się stało?-zapytał i wskazał palcem w nieokreślone miejsce. Wzruszyłam ramionami. Po takim początku dnia miałam już dość i nie mogłam doczekać się nocy. Zimnej, ciemnej, przerażającej i upokarzającej. Wreszcie zadzwonił dzwonek. wydawałoby się że minęło całe wieki jednak minęło zaledwie osiem minut.Rozpoczęły się lekcje nudne siedem godzin nie wnoszących nic do mojego życia.                                  Po skończonych zajęciach chciałam tylko wrócić do domu i zamknąć się w swoim pokoju aż do godziny dwudziestej trzeciej pięćdziesiąt dziewięć.                                                                                               
-Może przyjdę dziś do ciebie i oglądniemy coś fajnego?-zaczął gadać Luke, który nie wiadomo skąd wziął się obok mnie. -Mam kilka fajnych filmów, możemy zamówić pizze...                                   
 -Raczej nie...-ucięłam jego paplaninę. Chłopka zatrzymał się i chwycił mnie za dłoń po czym siłą zmusił mnie bym spojrzała mu w oczy. Zgaduje że jego krzywa mina wynikała z powiększonych źrenic. -Daj sobie pomóc.                                                                                                                   

-Pomóc?-zdziwiłam się- To mi da się jeszcze pomóc?

-Charl jasne, że tak! -Zaśmiałam się z jego optymizmu

-To miłe Luke, ale podziękuje. Jest dobrze jak jest.-Chłopak westchnął

-Pozwól się chociaż podwieźć-wskazał ręką na swojego terenowego nissana. Kiwnęłam głową. Blondyn przez drogę do domu przekonywał mnie do spędzenia razem wieczoru na co się nie chciałam zgodzić, w końcu odpuścił.                                                                                                                            Zaparkował pod swoim domem, a ja jedynie musiałam przejść przez ulicę na drugą stronę. Pożegnałam się z przyjacielem i poszłam do domu. Ledwo co weszłam do domu poczułam alkoholu i Victora siedzącego w salonie na kanapie. Gdy mnie zobaczył zagotowało się w nim. W jego oczach zobaczyłam tak dobrze znajoma wściekłość. Podszedł do mnie, a nasze twarze dzieliło jedynie kilka milimetrów. Mimo, że butelka z czystą była otwarta chłopak był zupełnie trzeźwy. Przycisnął mnie do ściany i chwycił moją szyje oburącz. Byłam w szoku przykładał do tego niewiarygodnej siły. Zaczęłam kaszleć. 

-Ona nie żyje przez ciebie mała suko! Zabiłaś ją to wszystko twoja wina. Jak mogłaś przecież ja ją tak kochałem! Chciałbym żebyś zgniła w więzieniu...-coś krzyczał ale nie słyszałam wyraźnie, po chwili straciłam przytomność. Ocknęłam się kiedy najwyraźniej Vi wylał na mnie wiadro wody. Stał nade mną roniąc łzę. Po czym podniósł mnie i mocno objął.

-Przepraszam Charl tak bardzo Cię przepraszam siostrzyczko!-załkał

No to pierwszy za nami nie mogłam wymyślić nic lepszego. Przepraszam za błędy. Można pisać komy będzie mi miło <3

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 29, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ErrorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz