Chapter 2

16 0 0
                                    

Od domu do przystanku dzieliło mnie może 100 metrów. Deszcz nadal padał, nie był zbyt mocny, wręcz bardzo przyjemny. Nie wzięłam parasola bo po co, poza tym ja bardzo lubię chodzić po deszczu, mimo że później mogę mieć ten przeklęty katar, no ale trudno, przeżyję. Jedyną rzeczą która może ucierpieć oprócz moich zatok są kreski, no ale trudno. Już w domu włożyłam słuchawki tak żeby nie zmoczył ich deszcz, za bardzo są mi potrzebne. Nie rozstaję się z słuchawkami, można powiedzieć że ratują mi życie. Zawsze gdy siedzę na przystanku albo w autobusie to słucham muzyki, w domu w pokoju przy odrabianiu lekcji również, na lekcjach z resztą czasem też.
Na przystanek doszłam całkiem szybko. Zazwyczaj czekam na autobus maksymalnie dwie minuty teraz czekałam aż sześć!
- Hm, nie no, coś tu nie gra. - zaczęłam mamrotać do siebie. Na przystanku siedziała starsza pani która znałam z widzenia.
- Przepraszam, jechała już 7?
- Nie skarbie, jeszcze nie jechała.
Kurczaki, co jest.
Chwilę później przyjechał autobus. Nareszcie, ile można czekać. Usiadłam na jednym z moich ulubionych miejscu przy oknie na końcu autobusu. Dzisiaj właśnie stąd będę prowadziła obserwacje. Tak, może to dziwne ale obserwowanie ludzi to moje hobby. Nie chodzi mi o wygląd ale o zachowanie, ale mniejsza z tym.
Wzięłam telefon i odtworzyłam moja ulubioną playlistę, miałam szczęście po wypadło na *505-Arctic Monkeys*.
Deszcz nadal padał, patrzyłam sobie na niewyraźny świat za szybą. W pewnym momencie poczułam że ktoś koło mnie siedzi. Halo w autobusie były same babcie. Szybko spojrzałam w prawo, a tam jakiś blondasek sobie wygodnie siedzi i się na mnie gapi.
- Ja siedzę sama - powiedziałam i mimo że mówiłam normalnym tonem w autobusie był to krzyk, a chłopaka zamurowało, ale pewny siebie uśmiech szybko wrócił mu na twarz.
- Po pierwsze. Cześć. Po drugie, było wolne wiec myślałem że się dosiądę. Bo raczej nie usiądę ze starszą panią jeśli mam do wyboru moją rówieśniczkę, co nie? - powiedział szeptem, bo chyba nie chciał żeby to usłyszały babcie.
- W autobusie jest pełno wolnych miejsc, mogłeś usiąść na którymś z nich.
- No ale po co.
- Jak to po co.
- No wiesz, na najbliższym przystanku wysiadamy.
- A-ale s-skąd... - kurcze, tak mi się zaciął Windows(mózg) że aż zaczęłam się jąkać.
- Jak usiadłem zauważyłem że masz niedopięty plecak a z niego wystają zeszyty...
- Dobra, dobra.. a teraz możesz mnie wypuścić? przynajmniej ja nie pojadę dalej.
- Oh - westchnął tylko, wstał i oboje wyszliśmy na szkolne błonia.
Padał już tylko lekki deszczyk. Wyjęłam słuchawki z uszu i w tym samym momencie usłyszałam dźwięk rozkładanego parasola. Co jest... Obróciłam się a blondyn z autobusu biegł za mną z parasolką. Nim się obejrzałam był przy mnie a nad moją głową parasolka.
- Co ty robisz?
- Dzielę się parsolem jak nie widać. Zmokłabyś a później byłabyś chora. - odparł po czym uśmiechnął się ciepło.
- Weź mnie zostaw w spokoju. - przyśpieszyłam kroku, a on chyba zrozumiał że nie miałam ochoty na przebywanie z nim, i bardzo dobrze bo już zaczynał mnie porządnie denerwować.

Worn SneakersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz