"Zimno mi. Gdzie ty śpisz, Mark?"
"Nie wiem, pewnie pójdę na kanapę. Ty owiń się kołdrą i śpij"
"Nie chcę sam. Proszę... Boję się ciemności, Markkie..."
Mark zawahał się przez chwilę, a później podszedł do łóżka. Chłopak wyglądał, jakby był chory, a i tak się też zachowywał. Jak rozkapryszony, chory chłopiec.
Donghyuck chwycił rękę starszego i znów spojrzał mu w oczy. Na policzki wstąpiły im mocne rumieńce.
"Zimno mi"
"Och, no dobrze. Przesuń się"
Mark położył się obok Donghyucka. Poczuł jego wątłe, słabe ramiona wokół swojej talii.
"Hyuckie... Czy teraz ci ciepło?"
Odpowiedział mu cichy szmer. Donghyuck spojrzał na jego twarz. Czuł na sobie jego płytki oddech.
"Markkie... Nie przypominaj mi tego rano"
I przycisnął delikatnie swoje drżące wargi do jego, spierzchniętych i suchych ust. Przez chwilę czas zastygł, zupełnie jak oni, a później Hyuckie wsunął głowę w obojczyk Marka i zasnął.
dla jimins_whiskey;