Malfoy obserwował podczas uczty w Wielkiej Sali Złotego Chłopca Gryffindoru. Czemu inni tego nie widzieli, nie miał pojęcia. Chłopak był wystraszony, spanikowany i wyraźnie było z nim coś nie tak, dlatego Draco sam się sobie dziwiąc, postanowił pójść za Gryfonem i zobaczyć co zrobi.
Uczta dobiegła końca, a Ślizgon zgodnie ze swoimi myślami, szedł za Potterem, który najwyraźniej kierował się do łazienki Jęczącej Marty. Z pozoru wyglądał jak zwykle, ale wyraźnie drżał, a najbardziej ręce. Draco rzucił na siebie zaklęcie kameleona i cichych stóp, w międzyczasie, aby pozostać niezauważonym i niesłyszalnym.
Gryfon dopadł wreszcie łazienki, a Ślizgon w ostatniej chwili wszedł tam za nim. Patrzył jak Potter rzuca kilka zaklęć wyciszających i zamykających, a on zastanawiał się po co do diabła miałby to robić. Dopiero jak wszystkie zaklęcia na drzwi zostały rzucone, Gryfon odetchnął głęboko, oparł się o ścianę praktycznie się po niej zsuwając. Uniósł różdżkę, wycelował w siebie i wyszeptał zaklęcie tak cicho, że nie miał pojęcia jakie ono było, dopóki nie zaczęło działać i o mało się nie zakrztusił.
Potter przedstawiał sobą obraz nędzy. Był blady jak ściana, oddychał ciężko, jakby każdy oddech sprawiał mu ból i był okropnie chudy. Pod oczami miał cienie, jakby nie spał od tygodnia co najmniej. Chłopak wstał powoli, wstchnął i podszedł do lustra. Zamnknął oczy, wycelował w nie i zaczął mówić coś w dziwnym języku. Lustro zaświeciło złotym światłem. Gryfon otworzył oczy, tak bardzo zmęczone i pełne bólu, że Malfoy nie mógł się nie zastanawiać, dlaczego, a sekundę później wytrzreszczył oczy. Odbicie Złotego Chłopca w lustrze uśmiechało się złośliwie, a przecież lustra w Hogwarcie nie są zaczarowane! Po chwili usłyszał zrozpaczony szept Gryfona:
- Obiecałeś...Miałeś dać mi spokój..!
Odbicie odpowiedziało z kpinął w oczach:
- Naprawdę w to wierzyłeś? Jesteś żałosny. Czyżbyś zapomniał, że dopóki nie osiągnę tego, czego chcę, to nie odpuszczę?
- Ale zrobiłem, co chciałeś! - powiedział słabym głosem Potter - Powiedziałeś, że odejdziesz! Że dasz mi spokój! Czego jeszcze chcesz?!
Odbicie uśmiechnęło się wrednie i odpowiedziało:
- Zrób to jeszcze raz. I jeszcze kilka... dziesiąt razy...- powiedziało lekkim głosem - Co najmniej dwa razy w tygodniu. Jeśli tego nie zrobisz, poczujesz mój gniew. Zamienie twoje życie w piekło!
Na to Potter warknął:
- Moje życie to piekło w każdym calu. A wszystko przez ciebie. Zabiłbym się w końcu, ale nie dam ci tej pieprzonej satysfakcji, że wygrałeś. Wytrzymałem siedem lat, to wytrzymam kolejne siedem.
Odbicie zacmokało, nadal uśmiechając się złośliwie:
- I co z tego? I tak wygram. Nawet jeśli po siedmiu, czy siedemnastu latach to i tak się poddasz. Czuję to. A teraz, jeśli nie zrobisz tego, co mówiłem w tej chwili to będę atakował codziennie, o każdej porze i będe miał gdzieś, czy masz lekcje, czy nie.
Potter zbladł jeszcze bardziej. Okropnie trzęsły mu się nogi. Usiadł na podłodze i starał się wyrównać oddech, chowając twarz w dłoniach. Po kilku minutach, wstał i kiwnął słabo głową, na co odbicie uśmiechnęło się z wyższością i satysfakcją, po czym machnęło zachęcająco ręką, mówiąc:
- No, dalej. Zaczynaj. Chcę to widzieć. Twój ból i twoje cierpienie. Tu i teraz.
Potter widocznie nie mając wyjścia, wstał i podszedł do innego lustra, a za nim niewidzialny Draco, zastanawiając się w jakie cholerne bago się cholerny Wybraniec wpakował. Czarnowłosy chłopak jednym ciosem zbił lustro. Malfoy wytrzeszczył oczy. Gryfon wziął jeden z kawałków szkła, zdjął szatę, podwinął rękawy koszuli i Ślizgon o mało się nie zapowierzył. Chłopak miał na rękach cienkie i grube, białe blizny w niezliczonych ilościach. Właściwie, to żałował, że za nim poszedł, ale już nie ma odwrotu... Potter stanął przed lustrem z postacią i przejechał ostrym kawałkiem szkła po skórze. Z jego gardła wygobył się szloch, gdy patrzył na spływającą krew. Odbicie zaśmiało się okrutnie i zniknęło. Malfoy musiał niestety patrzeć na Pottera, chociaż bardzo by chciał w ogóle tego nie widzieć. Patrzył jak robi jeszcze kilka pociągnięć. Jak leży potem ścianą, wyglądając, niczym rzucona w kąt szmaciana lalka. To było, nie wiedzieć czemu, tak bardzo przygnębiające. Ile lat to trwało? Siedem, mówił? I kim on jest? Ten z lustra?
Wiedział, że powinien pomóc Gryfonowi, ale nie mógł się przemóc I tak by nic nie mógł zrobić, przecież nie zna żadnych zaklęć leczniczych, a Potter na Pomfrey na pewno się nie zgodzi. Chciał wyjść i o tym zapomnieć. To było okrutne z jego strony, tak mu mówiła resztka sumienia, ale nie był pewien co mógłby zrobić. Właściwie to prawie nic o Złotym Chłopcu nie wiedział. Są przecież wrogami! Może powiedzieć Snape'owi? Tak! Nie... Może?
Gryfon w końcu się ogarnął, wstał, posprzątał, obandażował i zamaskował rany, oczyścił twarz i próbował się uśmiechnąłć do lustra. Nie wyszło. Za to wychodził mu jakiś dziwaczny grymas. Westchnął, przemył twarz ponownie i szepnął:
- Jesteś żałosny, Potter.
Zdjął zaklęcia z drzwi i wyszedł.
***
Cześć, od razu mówię, że kontynuacji nie będzie, chociaż sama przyznaję, przydałaby się. Postanowiłam, że to one shot i możecie go zinterpretować jak chcecie. Ja sama nie wiem o co dokładnie mi chodziło podczas pisania. Jest to jedna z moich najstarszych prac, jednak postanowiłam to opublikować, bo po prostu nie chcę marnować pracy w to włożonej. Nieco poprawiłam, nadal nie jest idealnie, ale znośnie.
💖💕💙❤💞💗💝💘💘💜💜💘💓💛💓💛💞💘💝💛💕💘❤💝❤💜💖💕💗💟💞💞💘💞💓💛💟💘💘
CZYTASZ
Postać z lustra | Hp
FanfictionDraco Malfoy zdziwiony stanem szkolnego wroga idzie za nim do łazienki. One shot, przeczytaj najpierw tagi!