Rozdział II

2 0 0
                                    

Ruszam śmiałym krokiem. Mijam domy moich przyjaciół z podstawówki. Tak naprawdę nigdy nie miałam wiele znajomych, dzieci niezbyt się mną przejmowały, bo nie lubiłam się wychylać. Przed ludźmi byłam spokojna i ułożona. Jedyną osobą, która zna mnie świetnie jest moja przyjaciółka Eva. Właśnie Eva! Muszę do niej iść, nie wyjadę bez pożegnania z nią, nie ma nawet takiej opcji. Kieruje się w stronę jej domu, słońce powoli chyli się ku horyzontowi. Skręcam w lewo w jej uliczkę i mijam plac zabaw z naszego dzieciństwa. Kilka wspomnień powraca do mojej głowy, uśmiecham się szeroko jak o nich pomyślę. To tutaj był pierwszy pocałunek Evy, miałyśmy wtedy po 10 lat oraz to tutaj ja rozwaliłam sobie łuk brwiowy po upadku z huśtawki. O tej godzinie nie ma tu dużo dzieciaków, tylko mała garstka kręci się przy zjeżdżalni. Mijam plac zabaw i widzę już z oddali dom Evy. Jak zawsze pięknie przycięty trawnik i dużo kwiatów. To znak rozpoznawczy rodziny Cliffordów. Śmieje się pod nosem z mojego porównania i otwieram bramkę i wchodzę do ogrodu. Mój wzrok odnajduje stokrotki z których jak dzieci robiłyśmy wianki. Niepewnie idę w stronę drzwi, wzdycham głęboko i pukam trzy razy. To nasz kod, trzy puknięcie to albo ja albo ona. Bawię się palcami ze stresu i słyszę jak zbiega po schodach.

- Hej An... Boże dziewczyno coś ty zrobiła z włosami! - krzyczy rozbawiona i łapie za moje włosy do ramion. Patrzę na nią uśmiechając się. Eva jest bardzo ładną dziewczyną. Kasztanowe włosy, ciemne oczy i okrągłe okulary. Jest odrobinę niższa ode mnie. Zawsze się wkurza kiedy jej to wytykam.

- Ciebie też miło widzieć - mówię i wybucham śmiechem. Przytulam przyjaciółkę na powitanie i wchodzę do korytarza. - Jesteś sama? - pytam i mam nadzieję, że odpowiedź do tak. Nie dałabym rady pożegnać się z jej rodzicami. Są dla mnie jak moi rodzice. Opiekowali się i wychowywali mnie, gdy moi byli pochłonięci pracą. Ruszam za nią w kierunku kuchni, nie zostawiam nic w korytarzu na wszelki wypadek.

- Tak jestem sama, rodzice pojechali na zakupy i do dziadków. Mogłaś mnie uprzedzić, że przychodzisz na noc - mówi oparta o blat kuchenny i pokazuje na mój plecak. - zamówiłabym pizze i ogarnęła pokój, ale nie, ty musisz wpadać tak nagle, ty glucie. - bierze łyka soku, a ja chcę wybuchnąć śmiechem z jej zbulwersowanej miny. Przytomnieje, bo przypomina mi się po co tu przyszłam. Ręce robią mi się zimne i spuszczam wzrok w podłogę.

- Eva...ja, ja wyjeżdżam - mówię cicho i niepewnie. Boję się spojrzeć w jej stronę, wzrok mam utkwiony w podłodze. 

- Jak to wyjeżdżasz? - słyszę jak jej głos zaczyna się łamać - Ana czy on znowu...- nie dokańcza bo szybko jej przerywam.

- Nie Eva, nie chcę poruszać tego tematu. Muszę wyjechać. - podnoszę głowę  patrzę w jej oczy, co jest najgorszym możliwym pomysłem. Eva jest cała zapłakana, a jej oczy pełne bólu - Eva, błagam nie płacz - podchodzę i ją przytulam. Słyszę jej ciche łkanie i sama zaczynam się załamywać, pojedyncza łza spływa po moim policzku. 

- Gdzie wyjeżdżasz? - pyta cicho Eva i patrzy na mnie wycierając łzy w rękaw swojego swetra. 

- Sama nie wiem Eva, ale obiecuje, że będziesz pierwszą, która się tego dowie. - uśmiecham się do niej lekko i dodaje. - cały czas jesteśmy przecież w kontakcie. 

- Nie boisz się? - pyta Eva i wtula się we mnie. 

- Nie mogę. To moje jedyne wyjście Eva. Muszę to po prostu zrobić i tyle. Jest to bardzo ciężkie jak pomyślę o tym, że muszę cię zostawić, ale mam nadzieję, że to zrozumiesz. Wiesz też, że jakbyś chciała to możesz wyjechać ze mną. - mówię i głaszczę ją plecach.

- Wszystko rozumiem Ana, ale ja nie mogę tego zrobić, naprawdę - mocniej mnie przytula i znowu zanosi się płaczem.

- Eva, spokojnie, nic się nie dzieje. Przyjedziesz do mnie jak już wszystko się uspokoi, obiecuje - pocieszam ją.

- Na mały paluszek? - mówi i wyciąga do mnie mały palec, który momentalnie łapie swoim.

- Na mały paluszek. - potwierdzam i obie wybuchamy śmiechem.

Siadam przy stołku barowym a Eva zaczyna krzątać się po kuchni. Uparła się, że nie wypuści mnie bez czegoś do jedzenia, może ma rację, zwłaszcza, że sama o tym zapomniałam i nic nie wzięłam z domu. Wspominamy stare czasy i śmiejemy się z historii o naszych znajomych. Ciężko mi będzie ją zostawiać, jest jak moja siostra, której nigdy nie miałam. Będzie mi ciężko na początku, ale muszę myśleć pozytywnie. 

- Ejj Ana. - Eva pstryka mi palcami przed twarzą, a ja mruczę tylko coś i zwracam uwagę na jej twarz. - Patrz co mam, specjalnie na twoją cudną podroż. - macha mi przed oczami sokiem, myślę że kanapką bo jest to zapakowane w papier śniadaniowy i paczką naszych ulubionych ciastek. - Kto jest kochany? 

-  Oczywiście, że ty! Dziękuje Eva, ty moja siostrzyczko. - mówię i biorę od niej jedzenie a następnie mocno ją przytulam.

- Ana, nie duś mnie. - śmieje się Eva, a ja poluźniam uścisk. - obiecuje ci, że jak znajdziesz sobie nową przyjaciółkę to ściągnę cię tutaj siłą - udaję groźną Eva, a ja nie wytrzymuje i wybucham śmiechem. Trwamy w uścisku, kiedy dochodzi do nas hałas auta. Eva szybko się ode mnie odrywa. Przełykam głośno ślinę. - Rodzice - mówi Eva i patrzy się na mnie.

- Nie mogą mnie zobaczyć! - kiwam szybko głową i myślę co zrobić. - Kuźwa Eva, co teraz?! - pytam przerażona. - Nie mogę się z nimi teraz spotkać. - mówię szybko. Eva stoi przedemną i myśli nad tym co zrobić. Widzę że się denerwuje, bo zaczęła obgryzać paznokcie.

- Okno! - krzyczy nagle. Czekaj, czekaj co? Okno? - No chodź no, wyjdziesz oknem od strony bocznej ulicy i nikt cię nie zauważy. - podbiegamy do okna, a Eva szybko je otwiera. - No już, szybko - mówi i patrzy w stronę drzwi. Widzę łzy w jej oczach. Wchodzę na parapet.

- Eva, jesteśmy w kontakcie. Kocham cię. - mówię i całuję ją w policzek. Zeskakuje z okna w momencie kiedy słychać otwieranie drzwi.

- Eva, kochanie, wróciliśmy! - słyszę zgłuszony głos mamy dziewczyny. Poprawiam się i zakładam kaptur na głowę. Wypuszczam głośno powietrze, teraz jestem gotowa do podróży. Ruszam chodnikiem w stronę dworca kolejowego. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*Drugi rozdział, udało się! Jeżeli ktoś to czyta to jedyne co mogę powiedzieć to dziękuje i mam nadzieję, że nie ma maskary.Znów jest ponad 1000 słów i będę się starać, żeby było tak zawsze. Przepraszam, że tak późno, po prostu za późno się tym zajęłam. Jeszcze raz dzięki i bajoo.*

~ Ucieczka ~Where stories live. Discover now