1. Gdyby wiedział, nigdy by się na to nie zgodził

141 11 5
                                    

Sto dwadzieścia dni bez niego.
Sto dwadzieścia dni bez jego uśmiechu.
Sto dwadzieścia dni bez jego zapachu.
Sto dwadzieścia dni bez jego głosu.
Sto dwadzieścia dni bez jego dotyku.

Przez te sto dwadzieścia dni Lee Felix żył, jednak nie czuł się żywy. Oddychał, jednak czuł że brakuje mu powietrza. Mówił, ale czuł jakby cały czas milczał.

Przez te sto dwadzieścia dni usłyszał już niezliczoną ilość razy, że to nie mogła być miłość, że to tylko przypadek że byli przez ten czas razem.

A jednak gdyby nie nagły wyjazd starszego, właśnie dzisiaj mieliby swoją pierwszą rocznicę. To miał być zwykły, czternasty dzień sierpnia, a jednak Felix nie miał nawet ochoty wyjść z domu. Chciał siedzieć w łóżku i płakać. Wystarczyłaby mu chociaż jedna wiadomość od starszego, jednak ta nigdy nie nadeszła. Raz próbował do niego zadzwonić, ale nie było nawet sygnału. Jego była sympatia zmieniła numer. Wyglądało to tak, jakby już na dobre chciał się odciąć od przeszłości, zacząć nowe życie w innym państwie.

Gdyby Felix tylko wiedział, jak to wszystko się skończy nigdy by się na to nie pisał, ba, nie zgodziłby się nawet na przeprowadzkę do Korei. Gdyby nie ten wyjazd być może.... Być może Lee Felix i Chris Bang nigdy by się nie poznali, nigdy nie połączyłoby ich to nieznane im wcześniej uczucie, być może Chris zostałby w Koreii a Felix w Australii.

— Felix, masz gości — usłyszał głos swojej mamy. Odwrócił się w jej stronę i pokiwał delikatnie głową. Nie chciał jej martwić już do końca, dlatego założył kapcie i zszedł na dół.

Tak jak się tego spodziewał. Jego przyjaciele, którzy doskonale wiedzieli jaki był dzisiaj dzień, własnie siedzieli w jego salonie i ze śmiechem popijali herbatę z odmiennych kubków. Han Jisung, Lee Minho i Hwang Hyunjin. Niezawodna trójka, która zawsze poprawiała mu humor. Aczkolwiek miał dziwne przeczucie, że dzisiaj może im się to nie udać.

— Wow, Elsa nareszcie wstała! — krzyknął Jisung i podbiegł do przyjaciela. — O, i ma już odrosty.... Felix, kiedy patrzyłeś ostatnio w lustro?

— A kiedy ostatni raz tu byliście? — zapytał, przeczesując splątane i nienaturalnie jasne włosy.

— Jeszcze przed obozem, więc no, jakieś trzy lub cztery tygodnie temu — wtrącił się Hyunjin.

— Cztery tygodnie czyli miesiąc temu — uściślił Jisung, na co Minho spojrzał na niego jak na idiotę.

— Brawo Sherlocku, dobrze że wiesz, że miesiąc ma cztery tygodnie — uśmiechnął się do niego pobłażliwie. — Normalnie duma mnie rozpiera.

Han przewrócił tylko oczami, rzucił pod nosem jakąś kąśliwą uwagę, której nie miał odwagi powiedzieć na głos i ze spuszczoną głową usiadł na sofie. Felix zarzucił na siebie kaptur ciemnej bluzy i zajął miejsce obok nich. Przyciągnął do siebie kolana i oparł na nich brodę.

Lee Felix chciałby już wrócić do żywych. Chciałby znowu cieszyć się życiem, bawić się z rówieśnikami i wracać do domu o późnej porze. Niestety, za każdym razem gdy mijał na ulicy jakiegoś kędzierzawego blondyna przypominał sobie o Chrisie. Było to dla niego coś nie zrozumiałego i dziwnego. Nie potrafił pojąć jak po tak długim czasie może nadal coś niego czuć.

— Dobra, Elsa, wychodzimy. Nie będziesz siedzieć jak ten debil w domu podczas gdy on pewnie zabawia się z każdą możliwą Australijką — wypalił bez zastanowienia Minho. Uświadomił sobie co powiedział dopiero wtedy, chwili, gdy double H mordowali go wzrokiem, a oczy Felixa zaszkliły się od łez. — Znaczy.... Ja.... W sensie on....

— Nie, pewnie masz rację. Zapewne Bang Chan już w ogóle o mnie nie pamięta — wyszeptał, pociągając nosem. — Właśnie chyba dlatego to tak boli.

W pomieszczeniu zapanowała niezręczna cisza, której nikt nie miał odwagi przerwać. Wszyscy od dawna wiedzieli jak wielkim uczuciem Lee darzył Banga, jednak nikt nie próbował tego zrozumieć. To było prawie tak jak z faktem, iż Ziemia jest okrągła. Każdy wie że tak jest, jednak nikt nie zastanawia się dlaczego.

Hyunjin stanął na środku pokoju i spojrzał na wszystkich z góry. Drażniła go ta sytuacja. Nie rozumiał, co Felix czuł do Chana, bo nigdy nikt mu się nie podobał,l ale nie chciał by jego przyjaciel był smutny. Chciał, żeby znowu razem siadali wieczorami z tyłu jego domu i rozmawiali o wszystkim, co tylko zaprzątało im głowy. Robili tak od dziecka. A teraz? Lee przesiadywał całe dnie w swoim pokoju, nie odbierał telefonów, mało co jadł. 

Były chwile, kiedy po zobaczeniu się ze swoim przyjacielem, Hwang chciał dodzwonić się do Chrisa i przekląć go na wszelkie sposoby, byleby tylko dotarło do niego co zrobił z młodszym. Był wściekły, że Bang rozkochał w sobie Felixa, a potem zostawił go jak starą zabawkę. Jeśli wiedział, że nic z tego nie będzie, czemu w ogóle robił mu nadzieję?

— Błagam, wyjdźmy gdzieś — wyrzucił z siebie Hyunjin, przeciągając samogłoski przez co brzmiał jak małe dziecko. — Wszyscy razem, tak jak kiedyś! Przyjechał syn koleżanki mojej mamy, poznacie go, będzie super! Proszę!

— Nie chcę nikogo poznawać, Hwang — rzucił Felix i posłał mu błagalne spojrzenie. — Nie chcę, zrozum. Chcę być tylko sam.

— Nie ma mowy — wtrącił się Jisung. — Zbieraj się, Elsa. Idziemy do fryzjera, a potem pójdziemy nad jezioro. Albo na zakupy! 

— Świetny pomysł — oznajmił Minho. — Ostatnio zaposiała mi się ulubiona koszula, więc chyba kupię sobie nową. To jak, idziemy?

Wszyscy - oprócz Lixa - zgodnie pokiwali głowami, jednak blondyn nie mógł się już sprzeciwić. Przegłosowano go. Dlatego z ciężkim westchnięciem wstał z sofy i skierował się do łazienki gdzie wziął szybki prysznic, przebrał się w czyste ubrania i umył zęby. 

Po czterdziestu minutach byli już w pobliskim salonie fryzjerskim. Hwang siedział na telefonie i zawzięcie z kimś pisał, Felix czekał aż fryzjerka skończy nakładać mu farbę - której koloru nawet nie znał, bo wszyscy uznali że będzie to świetna niespodzianka - i bez skrępowania obserwował w lustrzanym odbiciu jak Minho i Jisung dokuczają sobie nawzajem. 

Prawda była taka, że tych dwoje już od dawna do siebie ciągnęło. "Przypadkowe" spojrzenia i stykanie się dłoni, wspólne wyjścia tylko we dwoje, przekomarzanie się ale i troszczenie o siebie nawzajem. Lix trochę zazdrościł im tego. Byli razem szczęśliwi, na miejscu, mieszkali niedaleko siebie, dogadywali się. Jedyne czego im brakowało to odwagi, by zrobić drugi krok i wyznać sobie uczucia. 

Drzwi do salonu fryzjerskiego otworzyły się niepewnie i do środka wszedł pewien niski chłopak. Co prawda, nie był on bardzo niski, jednak nie był też wysoki. Miał charakterystyczną urodę. Wokół niego roztaczała się aura nadmiernej pewności siebie i niemalże arogancji, jednak jego wzrok mówił coś całkiem innego. Był zagubiony. Wydawało się, że nie wie co ma ze sobą zrobić.

— O, już jesteś! - krzyknął Hyunjin i podbiegł do chłopaka. — To właśnie o nim wam wcześniej mówiłem! Przedstawiam wam Seo Changbina.

— Cześć — powiedział nieśmiało i delikatnie pomachał do wszystkich. Miał lekko zachrypnięty głos. — Jestem Changbin i niedawno się tu wprowadziłem.

— Rany — odezwał się Jisung i puścił rękę Minho, co niekoniecznie mu się spodobało. — Wyglądasz totalnie jak pizza.


A little bit more {Changlix}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz