3.

282 28 19
                                    

Na początku byłem zawiedziony - może to zabrzmi dziwnie, ale zamierzałem się upić. Jakby, nigdy tego nie zrobiłem. Czy coś jest ze mną nie tak?

Ale okazało się, że to całe piwo smakuje okropnie. Może jeszcze nie wyrosłem ze słodyczy, ale BOŻE DROGI, ale to jest gorzkie i palące w gardło. Jak ktoś może to pić.

No więc nadal siedzę u Somi, tyle, że ona zdążyła już stracić przytomność do tego stopnia, że chwieje się na boki jak trawa na wietrze. Co do słów, trudno mi powiedzieć, bo dalej jej nie rozumiem. Wydaje mi się jednak, że zaczęła mówić po japońsku. Ale znowu, to tylko sugestia.

Hee jest trzeźwa. Wydaje się wyrozumiałą osobą. Droczy, a bardziej bym powiedział, krzyczy na Somi.
I nagle wszystko dzieje się w ułamku sekundy: ktoś puka do drzwi, ja łapie obie i chowamy się do szafy.

Wiem, chujowa kryjówka. Musicie jednakże wiedzieć, że była to tak krótka chwila, że w ogóle się nad tym nie zastanawiałem. Mógł to być jakiś kolega, chłopak Somi, cokolwiek. Ale nie warto ryzykować.

Ktoś zaczyna pukać donośniej. Pyta: "Jest tu ktoś? Somi? Tara? Ailee? ". Był to ktoś starszy. Trener. Wpadłem. Jak tata się dowie, że jestem w pokoju GSK, w dodatku dziewczyny, nieźle sobie pokrzyczy. Odruchowo zakrywam usta pijanej, żeby przypadkiem się nie odezwała. Co prawda nie widzę jej wyrazu twarzy, ale mogę zgadywać, że już trzeźwieje. Albo nie, nie znam się, nigdy nie piłem.

Słyszymy tuptanie, więc prawdopodobnie, a nawet kurwa na pewno, wszedł do pokoju i zaczyna węszyć. Kurwa, kurwa, kurwa. Co robić? POMOCY.

Mężczyzna coś szepta. Słyszałem w jego głosie "alkohol" więc tak, wie.

Kurwa. Mogłem coś zrobić. Wie. Wie. On to wie.

Wychodzi i trzaska drzwiami. Chwilę później słyszę jak krzyczy coś na schodach. Chyba szuka kogoś z pokoju. O-o. Chyba jest mały problem.

Wypycham obie z szafy przy wejściu. Hee wychodzi normalnie i czeka aż sobie poradzę z Somi, która opada mi przed nogami. Tak o to, proszę państwa, podciągam ją i rzucam na jedno z łóżek w drugim pokoju.

Supi dupi.

Wychodzimy z Hee.
Wiem, durna decyzja. Ta cała sytuacja jest durna. Ale musicie mi przyznać, że lepiej teraz nie łazić przy GSK.

- Odprowadzę Cię do pokoju. - Informuje mnie Hee.

Meh. Możliwe, że przyzwyczajam się powoli do jej towarzystwa. Co i tak nie zmienia faktu, że i tak jej nie lubię. Suka z niej i tyle. I to owalna.

Znowu schody, brukowa dróżka, ale tym razem bez ponownych schodów, jako iż idziemy do mnie.

Już, mój upragniony E1. Chcę się zdrzemnąć jeszcze przed obiadem. Za dużo wrażeń. Ale nie, moje życie nie mogłoby żyć ze mną w zgodzie, a co.
Pociągam za klamkę. Zamknięte. Przekazuję nowinę Hee, mimo iż ma oczy.

- Moon zaczął trening. Musimy iść za salę. - Mówi, patrząc równocześnie na zegarek.

A jej grupa nie miała przypadkiem być pierwsza na sali?

Pytam więc jak głupi.

- Mam jeszcze trzydzieści minut, czyli ich trening zaraz się skończy. - Odpiera.

Opadam na podłogę wykończony. Wiem, wychodzę na leniwca, ale w sumie, niewiele się to różni od prawdy.
- A nie możemy poczekać tutaj? - Odzywa się moje antysocjalne ja.

- Chcesz tu czekać około dwadzieścia minut? - Unosi brwi.

Dobra, ma rację. Plus ta podłoga jest brudna od czegoś szarego i nie bardzo wiem, co to.

 IPPON Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz