Wish You Well

1.1K 84 17
                                    

— Dwadzieścia euro? Chyba ich coś boli.

Gestykulowałam, oburzona. Odwiedziłam już ze sto sklepów z pamiątkami, gdzie nabyłam mnóstwo bezużytecznych magnesów i pocztówek. Idea była taka, by porozdawać je rodzinie. Moja jednak nie była zbyt duża. Jedyną osobą, którą mogłam na ten moment obdarować, była mama, która zapewne ucieszy się, że jej lodówka będzie udekorowana milionem pierdół. 

— Mam tylko pytanie. Czemu tak się uparłaś na tę maskę? — wtrąciła MJ, oglądając śnieżne kule i otwieracze do butelek. 

— Bo tak? — tupnęłam nogą stanowczo. Gdy już się na coś uparłam, nikt nie mógł mnie od tego odwlec. — Nie wyjadę stąd bez maski weneckiej! Tylko dlaczego, na Boga, to jest takie drogie?

Co prawda moja rodzicielka dała mi trochę pieniędzy na wyjazd, ale większość pochodziła z moich kieszonkowych. Trochę było zarobionych na myciu okien sąsiadce - dlatego tak trudno było mi je wydać.

 — A zresztą. Jestem na wakacjach. Nie będę oszczędzać. — mruknęłam do siebie i zawołałam mężczyznę siedzącego w głębi lokalu. — Permesso?

Starałam się wypowiedzieć to wyraźnie, trzymając w ręku mój słownik. Może i nie byłam lingwistką, ale przynajmniej próbowałam. Facet podszedł do mnie i coś powiedział. Z powrotem zanurzyłam się w małej książeczce, szukając jakiegoś zwrotu, który mnie uratuje. Jak na złość nie potrafiłam niczego znaleźć. Nic dziwnego, bo otworzyłam słownik na złej stronie. Ale przynajmniej dowiedziałam się, że szlafrok to po włosku accapatoio. Znajomość tego słowa na pewno kiedyś mi się przyda.

Mi scusi. Il mio amico vorrebbe comprare questa maschera. — wyrecytowała MJ bez zająknięcia do sklepikarza. Nie zrozumiałam, co powiedziała, ale zapewne chodziło o mój zakup, bo poleciła mi wskazać wybrany wzór. Zdecydowałam się na dużą i fioletową, niezwykle wyrafinowaną maskę. Biło od niej elegancją na kilometr. 

Zlękniona wręczyłam mężczyźnie banknot, a on podał mi starannie zapakowaną paczkę. Wykrzyknął jeszcze buona giornata!, a ja pomachałam mu papierową torbą.

— Chodź, Michelle. Idziemy na najdroższe lody w całych Włoszech. Ja stawiam. 

W pobliżu placu świętego Marka roiło się od lodziarni. Wybrałyśmy położoną najbliżej, z połyskującym, niebieskim szyldem Gelato. 

Kolejka była zatrważająco długa, więc ja próbowałam przebić się bliżej, by zobaczyć dostępne smaki. Stojący przede mną wysoki Murzyn skutecznie mi to uniemożliwiał. Zrezygnowana zwróciłam się do przyjaciółki.

— Na jakie masz ochotę? — zapytałam. Sekundę później wpadłam na najlepszy pomysł w życiu. — Myślisz o tym samym co ja?

— Trzy gałki — powiedziałyśmy jednocześnie. Uśmiechnęłyśmy się do siebie, zadowolone. Gdy nadeszła nasza kolej, pytałam się o prawie wszystkie smaki, a MJ robiła za prywatnego tłumacza.

— Czy przy smaku cappuccino jest wyraźnie wyczuwalne mleko? I czy smak jabłka jest bardziej słodki czy kwaśny? — dopytywałam się. MJ mnie szturchnęła, bo sprzedawczyni już powoli zaczynała tracić cierpliwość.

— Po prostu coś wybierz.

Po namyśle skusiłam się na truskawkę, czekoladę i miętę. Dokładnie w takiej kolejności. MJ postawiła na trzy kulki jagodowych. W poskokach i z rożkami w dłoniach wróciłyśmy na plac. Choć byłam biedniejsza o kolejne piętnaście euro, rozpierała mnie radość. 

Usiadłyśmy na murku. Zdjęłam ciężki plecak i kopnęłam go gdzieś do tyłu. Ustawiłam się twarzą do słońca i zrobiłam selfie, które od razu wrzuciłam do internetu. Trzeba było się trochę pochwalić. To trochę zniżanie się na poziom Flasha, ale co tam.

entourage ◆ spider-man far from home² ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz