,,Daruj sobie..."

452 32 11
                                    

Charlotte leżała na łóżku, tępo patrząc się w ścianę . Słyszała za sobą ciche pochrapywanie Stiles'a. Chłopak przytulał się do niej nieświadomie przez sen, uniemożliwiając jej wstanie z łóżka. Dziewczynie wcale to nie przeszkadzało i plecami przylgnęła do niego jeszcze bardziej. Na codzień nie miała się do kogo przytulić i właśnie wtedy do akcji wkraczał Stiles. Brunetka odwróciła się twarzą do śpiącego przyjaciela. Lekko rozchylone usta, brwi ściągnięte w dół, jakby właśnie czegoś nie rozumiał. Dziewczyna zauważyła na jego policzku pokaźnych rozmiarów siniaka. Jakim cudem nie widziała go wcześniej? Co mu się stało? Brunetka przyłożyła dłoń do jego policzka, delikatnie go masując. Biedny Stiles. Nagle chłopak zdjął jedną rękę z jej talii i położył na jej dłoni, otwierając oczy.

- Coś się stało gwiazdeczko?- Spytał sennie. Brunet od zawsze mówił do dziewczyny ,,gwiazdeczko". Mimowolnie uśmiechnęła się, przypominając sobie dzień, w którym dostała to przezwisko.


Pięcioletnia dziewczynka siedziała na jednym z drzew. Był bardzo późny i mroźny wieczór, lecz nie przeszkadzało jej to w obserwowaniu gwiazd. Drzewo rosło tuż obok okna do pokoju dziewczynki, więc ta mogła niezauważalnie wymykać się w środku nocy, lecz nie odważyła się pójść dalej niż na swoją huśtawkę ogrodową. Nagle brunetka usłyszała kroki pod sobą. Jej serce zabiło szybciej, a w orzechowych oczach zebrały się łzy. Co jeśli coś jej się stanie? Co jeśli mama miała rację i coś dopadnie ją w nocy? Jej niepokój ulotnił się w momencie, gdy zobaczyła bruneta, mniej więcej w jej wieku, patrzącego na nią z dołu.

- Cześć.- Szepnął cichutko.- Mogę z tobą do góry?- Spytał, miło się przy tym uśmiechając.

- No dobrze, chodź.- Powiedziała niepewnie, robiąc mu miejsce obok siebie na jednej z grubych gałęzi. Chłopiec wdrapał się na nie szybko i usiadł obok orzechowookiej.

- Jestem Stiles, a ty?- Wyciągnął w jej stronę rękę, którą uchwyciła.

- Charlotte.

- Co ty robisz?- Spytał.

- Patrzę sobie na gwiazdki, o tam na na niebie.- Wskazała palcem w górę, uśmiechając się uroczo.

- A czemu?- Pytał dalej.

- Lubię gwiazdki.- Powiedziała miło i patrząc na niego.- Mamusia mówiła mi, że każdy kto nie żyje jest tam i pojawia się jako piękna gwiazdka. I ta gwiazdka na nas patrzy i tak baaardzo się cieszy, jak robimy coś dobrego.

- Czyli , jak ja nie będę żył, to będę gwiazdką ?- Spytał chłopiec.

- Yhym.- Przytaknęła mu.

- A jak ty nie będziesz żyć, to będziesz gwiazdką?- Dopytywał.

- Tak. I jak umrę, a ty nie, to będę patrzeć na ciebie, o tam z góry.

- Czyli będziesz moją gwiazdeczką?- Uśmiechnął się słodko do dziewczynki.

- Tak.

- Dobrze, gwiazdeczko...



- Co ci się stało?- Spytała, nadal dotykając jego policzka.

- Ach, to! To nic takiego! Wyobraź sobie, szedłem sobie po domku...

- Kłamiesz. Znowu próbujesz mnie okłamać.- Powiedziała, biorąc dłoń z jego policzka, a tym samym jego uścisku.

- Charlotte, to prawda.- Uśmiechał się do niej fałszywie. Chłopak nie chciał narażać jej na niebezpieczeństwo. Świat nadprzyrodzony nie jest dla dziewczyn tak kruchych jak jego przyjaciółka. To wszystko mogłoby ją przerosnąć. Jego już przerastało.

- Wcale nie. Stiles od dawna jesteś jakiś dziwny. Rozumiem, że Scott, to twój najlepszy przyjaciel i musisz spędzać z nim czas, ale ja też chcę trochę uwagi. Zawsze, gdy dzwonię to jesteś z nim, nie możesz gadać. Nasze cotygodniowe maratony już nie są cotygodniowe, tylko comiesięczne. Myślę, że dzieje się coś złego. Dlaczego, gdy ostatnio odebrałeś, słyszałam ryk?- Charlotte chciała za wszelką cenę wyciągnąć z niego prawdę, którą i tak już znała. Chciała tylko, by chłopak był z nią szczery. Czyżby jej nie ufał?

- Gdzieś niedaleko musiała być puma.

- To nie była puma, nie wiem co, ale...- Dziewczyna nie dokończyła, bo nagle zaczął dzwonić telefon chłopaka. Przeprosił ją na chwilę i wcisnął zieloną słuchawkę.

- Co jest Scott?- No oczywiście.

- Nic ważnego w tym momencie. Za pięć minut? Coś się stało? No rozumiem. Dorwał go?! Zaraz będę!- Chłopak rozłączył się i wstał gwałtownie z łóżka.- Przepraszam Char, muszę iść.

- Scott cię potrzebuje, no jasne.- Udawała, że rozumie. Jednak tak naprawdę w głowie krzyczała, by został dzisiaj z nia.

- Mogę nie zdążyć na maraton...

- Daruj sobie i po prostu już wyjdź, przecież to nic ważnego.

- Gwiazdeczko...

- Tam masz okno.- Wskazała.- Chyba, że w końcu wyjdziesz drzwiami.

- Nie mam czasu teraz, spieszę się, ale pogadamy potem.

- Narazie.- Powiedziała do wychodzącego przez okno Stiles'a. Nic ważnego. Powtarzała w myślach. Nic ważnego.


Nadludzie| Stiles StilinskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz