Charlotte właśnie włożyła do buzi łyżeczkę z czekoladą, gdy do drzwi jej mieszkania zaczął ktoś donośnie pukać. Brunetka postanowiła jednak zignorować to, gdyż po pierwsze-nikogo nie zapraszała i po drugie- była tak wymęczona przez chorobę, że wstanie z łóżka po jakiekolwiek pożywienie było dla niej wyczynem. Charlotte przewróciła oczami w bok, gdy po raz kolejny ktoś zapukał, tym razem mocniej i o wiele dłużej niż za pierwszym razem. Wzdrygnęła się, gdy tajemniczy osobnik zadzwonił dzwonkiem do drzwi.
- Nie ma mnie!- Krzyknęła niewyraźnie, wymachując łyżką w powietrzu.
- Proszę otworzyć!- Usłyszała męski głos.
- Człowiek ani chwili nie ma spokoju. Jak mamusie kocham, zabije człowieka.- Dziewczyna podeszła do drzwi i zajrzała przez wizjer. Zobaczyła w nim czarnowłosego mężczyznę. Wyglądał na zdenerwowanego. Charlotte odsunęła się delikatnie od drzwi. Przez krótką chwilę zastanawiała się, czy otworzyć drzwi, czy zrobić mężczyźnie na złość i wrócić do łóżka. Jednak potem stwierdziła, że nie będzie niemiła i otworzy mężczyźnie.
- Dzień dobry.- Powiedziała uśmiechając się serdecznie. Nie mówiła nic więcej, czekała aż nieznajomy powie jej po co tu przyszedł.
- Witam, Jestem Marcus, przyjaciel twojej mamy. Zastałem ją może w domu?- Wysilił się na nieszczery uśmiech.
- Niestety nie ma jej. Jeżeli pan chce, mogę zadzwonić , że pan był. Przekazać coś może?- Dziewczyna zauważyła, że ten spiął się, gdy o tym wspomniała.
- Nie ma takiej potrzeby, czy mógłbym na nią poczekać w środku?- Spytał uprzejmie.
- Nie bardzo. Mama wraca bardzo późno, a w domu jest okropny bałagan.- Uśmiechnęła się nieszczerze.
- Ależ to mi nie przeszkadza.- Brunetka przeraziła się nieco nachalnością tego człowieka, jednak nie dała tego po sobie poznać.
- Ale mi przeszkadza. Teraz proszę mi wybaczyć, ale muszę pana pożegnać.- Charlotte próbowała zamknąć drzwi, jednak przeszkodziła jej w tym stopa mężczyzny. Jej serce zaczęło bić jeszcze szybciej.
- Nalegam.- Wysyczał przez zęby, nadal jednak mając uśmiech na twarzy.
- Proszę przestać , bo zadzwonię na policje.- Powiedziała spanikowana. Gdy to nie poskutkowało, wzięła zamach i kopnęła mężczyznę. Ten wydał okrzyk bólu i wziął stopę, dając jej szansę na zamknięcie drzwi, co oczywiście wykorzystała.
- Świr.- Sapnęła, próbując uspokoić szalejące serce. - No po prostu cholerny świr.
Brunetka postanowiła pójść do łóżka, nie przejmując się więcej natrętem,a przynajmniej próbując.
Tymczasem Stiles szedł w stronę domu Charlotte, w ręce trzymając czekoladki. Chciał przeprosić i jakoś udobruchać swoją przyjaciółkę, w czym, miał nadzieję, pomogą mu słodycze. Po drodze minął jakiegoś zakapturzonego mężczyznę, który wyglądał na zdenerwowanego. Zderzył się z nim i z ręki wypadły mu czekoladki, które w efekcie rozsypały się na ziemię.
- Idioto, patrz jak łazisz!- Powiedział wkurzony. Pozbierał prezent dla Charlotte i wyrzucił do pobliskiego kosza na śmieci. Westchnął, pukając w drzwi mieszkania dziewczyny.
- Jeżeli to znowu ty, to przysięgam, rozszarpie cię!- Usłyszał chłopak. Bardzo się zdziwił. O co chodziło dziewczynie? Takie pogróżki nie były w jej stylu. Zakończył swoje rozmyślania, gdy jego przyjaciółka otworzyła mu drzwi.
- Oh, to ty.- Odetchnęła jakby z ulgą. Stiles zmarszczył brwi, jednak bez słowa wszedł do domu Charlotte. Dopiero po tym jak dziewczyna zamknęła za nim drzwi, postanowił się odezwać.
- Coś się stało? Wyglądasz na zdenerwowaną.
- Cześć, ciebie też miło widzieć.- Powiedziała wrednie dziewczyna. Jednak po chwili jakby zorientowała się, że odzywka była nie na miejscu i odezwała się ponownie.- Przepraszam Stiles. Miałam słaby dzień, jakiś świr próbował wejść mi do domu. Jakiś przyjaciel mojej mamy.- Zaśmiała, chociaż wcale nie było jej do śmiechu.
- Aha?- To jedyne co brunet zdołał powiedzieć, bo przerwała jej mama Charlotte, która akurat dzwoniła do dziewczyny.
- Poczekaj chwilę.- Powiedziała brunetka, odbierając przychodzące połączenie.
- Halo?- Odezwała się dziewczyna, czekając na odpowiedź.
- Skarbie, nie odpisujesz na moje wiadomości, coś się stało?- Usłyszała głos swojej rodzicieli.
- Co? Nie. Widocznie nie zauważyłam, przepraszam.
- Spoko, poza tym wszystko wporządku?
- Jasne, właśnie przyszedł do mnie Stiles.- Powiedziała, patrząc na przyjaciela, w sumie dalej nie wiedząc co on tu do cholery robi.
- Oh, to dobrze, nie będę wam przeszkadzać, pozdrów go.
- Jasne, jeszcze jedna sprawa. Na drugi raz niech twoi znajomi do ciebie zadzwonią, a nie próbują wedrzeć się do domu, proszę przekaż to temu Marcus'owi, zachował się jak świr.
- Jaki Marcus? Kto to taki?
- Jak to, nie znasz?
- Skarbie, nie znam nikogo o takim imieniu.- Z obu stron zapadła cisza. Co to do cholery był za człowiek?
Wiem, że krótki, jednak chciałam cos wstawić, a ten rozdział tak sobie leżał. Więc... ja to tu zostawie
CZYTASZ
Nadludzie| Stiles Stilinski
FanficStiles i Charlotte są przyjaciółmi odkąd tylko pamiętają. Jakkolwiek daleko sięgną pamięcią - zawsze ta druga osoba była obok. Sąsiedzi. To samo przedszkole, podstawówka, liceum. Byli niemal nierozłączni i to było wyjątkowe. Więc chyba oczywiste jes...