-Z czekoladą mówisz....
-Noooo, już podałam pomysł do kuchni więc czekam tylko na finałowe powstanie tego dzieła.
Na takich bzdetkach upływała nam rozmowa z moim narzeczonym podczas spaceru wokół zamku. Pogoda była bardzo ładna i przyjemna a poza tym wręcz kazano nam spędzać ze sobą więcej czasu i przyzwyczajać się do siebie. Jak na początku byłam, delikatnie mówiąc, zestresowana, tak teraz Lucas okazał się naprawdę sympatycznym chłopakiem, z którym szło się dogadać jak ze starym znajomym. Oczywiście, wciąż nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę, że moje przyszłe wymuszone małżeństwo może okazać się rajem na ziemi...
-A co powiesz na miód?
Uśmiechnął się archaicznie, wspierając podbródek na złożonych palcach. Od razu zabłyszczały mi się oczy, odtwarzając w pamięci smak tej złotej ambrozji.
-Oooooohh....albooo! -wciągnęłam głośno powietrze- Z jakimiś powidłami, marmoladą! Czujesz to?
Objełam dłońmi moje z pewnością zarumienione z rozmarzenia policzki. Brunet zachichotał krótko.
-Masz całkiem... pospolite myślenie.
Spojrzał na mnie z ciekawością, unosząc brew. Odchrząknął zaraz jednakże gdy spotkał się z moim wzrokiem.
-Oh, um, wybacz jeśli cię uraziłem. Po prostu zaczęłaś wymieniać niezbyt ciężko dostępne składniki, ani na chwilę nie pomyślałaś o truflach, kawiorze, jakichś egzotycznych owocach...
Zarumieniłam się lekko, odwracając speszony wzrok. Sprytnie zauważył, a ja nawet nie byłam tego świadoma.
-Oh, po prostu ten słodycz kojarzy mi się z takim prostym ludem... który bardzo polubiłam, wiesz? Wydawał się taki beztroski, cieszący się chwilą, nie to co na dworze. Dlatego przez myśl mi nie przeszło żeby "skalać" ich słodycze jakimiś wygórowanymi nadzieniami.
Uśmiechnęłam się niewinnie, mimowolnie przywołując w pamięci obraz miasta w słonecznym blasku. W pierwszej chwili pomyślałam o kolorowych i żywych ulicach, dlatego o tym wspomniałam. Jednak wtem ten utopijny obraz zamazał mi widok obdartych i brudnych nędzników, w tym rudego chłopczyka, któremu obiecałam pomóc. Uśmiech stopniowo zszedł mi z twarzy, co brunet zapewne zauważył, mimo, że starałam się to ukryć. Wybrał taktykę by zmienić temat.
-A wiesz że croissanty tak naprawdę są z Austrii?
-Naprawdę?? Woow, zatem to mój ulubiony kraj od dzisiaj.
Zaśmiałam się nieco sztucznie z początku, nie bacząc zbytnio na to, co mówię. Chłopak zmienił nieco uśmiech.
-Niedługo stanie się twoim domem.
Powiedział głębszym, stonowanym głosem, pochylając się lekko nade mną. Przeszedł mnie delikatny dreszcz, a moje policzki przykryła bladoróżowa mgiełka.
-O-oh...no tak.
-Cieszysz się?
-Ch-chyba tak.. nigdy tam nie byłam, w ogóle nie wychodziłam raczej z pałacu, dlatego myślę że tak.. przywykłam, zarosłam tutaj.
Odpowiedziałam nie do końca precyzyjnie, starając się by nie poplątał mi się język. Chłopak uśmiechnął się ciepło, przysuwając dłoń do mojej twarzy. Zakręcił delikatnie wokół palca wystający kosmyk moich włosów, muskając nim przy tym łagodnie mój policzek.
-Spodoba ci się, obiecuję.
Dodał ciszej, specjalnie nachylając się na ten moment bardziej ku mnie. Zacisnęłam drżące usta, paląc buraka. Zabrzmiało to cholernie dwuznacznie, ale ani trochę mi to nie przeszkadzało. Spróbowałam uśmiechnąć się dystyngowanie jak dama, odwracając lekko lico w bok, jednak obawiałam się, że nie wyszło tak jak planowałam.
YOU ARE READING
In the daytime- I'm Bridgette
Historical FictionNIE CZYTAJCIE TEGO SHITU, NIE ZAMIERZAM GO SKOŃCZYĆ ANI SIĘ DO NIEGO PRZYZNAWAĆ LMAO ~Francja, I połowa XVIII wieku~ Księżniczka Bridgette to córka zamożnego paryskiego księcia. Jej życie opływa w miód i luksusy, jednak dziewczyna nie potrafi się ty...