Rozdział III

118 12 3
                                    

-Na pewno nie zmieniłaś zdania we śnie?

Spytała nieśmiało czerwona kwami, przypatrując się mi jak w skupieniu wiążę z tyłu gorset. Nie było to łatwe, zazwyczaj robiła to za mnie Alissia.

-Na pewno, Tikki, czuję, że leży to w moim obowiązku.

Wymruczałam mimochodem, poświęcając większość uwagi lustru, w którego odbiciu mogłam zobaczyć moje dłonie przeplatające sznurki przez szlufki. Byłam trochę zaspana, spieszyłam się, przez co czynność ta trwała nad wyraz długo. Zaczynało mnie to irytować coraz bardziej. Wstałam godzinę temu, wciąż było dość wcześnie, niemniej jednak myślałam, że szybciej się z tym wszystkim uporam. Ale nie mogłam zaczekać na służkę, dowiedziałaby się, że wymykam się z zamku.

-Yh, jeśli chcesz znać moją opinię..

-Znam ją, Tikki. Ale muszę to zrobić, muszę stworzyć o sobie lepszy wizerunek.

Zawiązałam w końcu gorset, sięgnęłam po wierzchnią spódnicę.

-To niebezpieczne, jeśli odkryją, że księżniczka chodzi po mieście sama, bez obstawy...

-W tym właśnie rzecz! Jeśli się ujawnię, na pewno nie dowiem się tego, czego chcę. A jeśli już będę miała ze sobą straż, ludzie będą mi do bólu sztucznie lizać dupę, a przecież wszyscy doskonale wiemy, że tak naprawdę mają mnie głęboko w poważaniu.

Warknęłam, wciskając w dekolt sukni biały, półprzeźroczysty materiał. Tikki nie odezwała się już, chyba zrozumiała, że raczej nie ma już nic do gadania.

Od naszej wczorajszej rozmowy z Chat'em nie mogłam przestać myśleć o jego słowach na mój temat. W życiu bardziej mnie nie obchodziło co ludzie o mnie myślą.. Długo o tym rozważałam, lecz w końcu zdecydowałam, że powinnam coś z tym zrobić. W tym celu zamierzałam wyjść sama do miasta i sama je obejrzeć, zobaczyć, czy jest coś co mogłabym zrobić dla poddanych. Ich życie to temat, o którym uczyłam się najmniej, zastanawiałam się w czym leżała przyczyna. Ale dzisiaj ja, dojrzała i odważna księżniczka Bridgette dowiem się o tym, następnie wykorzystując moją władzę, pomogę im, a wówczas zaczną mnie szanować. Idealny plan. Byłam z siebie całkiem dumna, szkoda, że Tikki chyba tego specjalnie nie podzielała. Za kilka dni będę dorosła; obojętna i kapryśna księżniczka Bridgette powinna zniknąć.

W końcu uporałam się z ubieraniem. Wybrałam najskromniejszą sukienkę jaką miałam, a i tak proces zakładania jej był równie skomplikowany jakby była wielką suknią królowej Francji. A może po prostu ja to tak odczułam, bo ubierałam się w nią sama, co nie jest w jej przeznaczeniu. Miałam nadzieję, że ta chora moda kiedyś się skończy.

-Oh, Bridgy...

Zaczęła jeszcze moja mała przyjaciółka.

-A co jak ktoś zauważy, że cię nie ma?

Zadała dość słuszne pytanie. Na szczęście byłam na nie przygotowana. Znaczy chyba.

-Pomyślą, że jestem w ogrodach. Alissia wie, jak bardzo lubię tam uciekać i się chować.

Uśmiechnęłam się lekko, choć Tikki nie wyglądała na przekonaną. Rozczesałam włosy, i spięłam tylko dwa kosmyki z tyłu za pomocą ozdobnego grzebienia.

-Już nie przesadzaj, Bridgy, jeśli nie chcesz wyglądać jak bogata dama.

Uśmiechnęła się ironicznie kwami, lewitując wokół mojej głowy.

-Dobra, dobra, to już ostatni, strasznie go lubię.

Wyszczerzyłam się infantylnie, wyciągając mój ulubiony wisiorek na czarnym pasku. Tikki wywróciła oczami i pomogła mi go zapiąć z tyłu.

In the daytime- I'm BridgetteWhere stories live. Discover now