Część 2

4 0 0
                                    

Kiedy wróciliśmy do domu nie brakowało tam niczego. Zawsze bałam się strat rodziców, bałam się, że będę odczuwała pustkę, ale tak nie było. Choć było cicho i spokojnie, nikt nie krzyczał. Lodówka nie otwierała się co chwilę i co najważniejsze nie było odgłosu kapsla zdejmowanego z butelki. Michał poszedł do siebie, a ja tak stałam przed salonem i obserwowałam jak mama opróżnia szuflady. Nie miałam na nic siły, czułam się jak dziurawy balon z którego ulatuje powietrze.

- Pomóc ci może? - Spytałam mamy, ale ona nawet się na mnie nie spojrzała, była jak w transie, a worek na śmieci był coraz bardziej pełny. Już nawet nie patrzyła co wyrzuca, po prostu wszystko co znalazło się w jej ręce znajdowało się teraz w worku. Zaczęło brakować mi powietrza, nie mogłam oddychać.

- Mamo, mamo, ja nie mogę... - A później już ciemno. Kiedy otworzyłam oczy mama stała nade mną i trzymała szklankę wody.

- Napij się, będzie ci lepiej. - Podniosłam się by wziąć łyk, a ona wróciła do swojego zajęcia. Usiadłam i jedyne co chciałam to się stamtąd wynieść. Poszłam do pokoju Michała, ale kiedy przed drzwiami usłyszałam głośną muzykę, to zawróciłam. Wyszłam na dwór, mój pies Borys wesoło merdał ogonem. Usiadłam na huśtawce i szarpałam się z nim zabawką. Myślałam, co mam teraz zrobić. Za tydzień i kilka dni piszę maturę, a nawet nie wiem na jaki kierunek studiów chcę później iść. Początkowo miała to być medycyna, ale był to pomysł taty, on nie chciał słyszeć o niczym innym. Miałam iść w jego ślady i prowadzić przychodnie. Nie chciałam tego, ale z nim nie szło dyskutować, a teraz kiedy go nie ma mogę wybrać co tylko zechcę.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 03, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Wszyscy umieramyWhere stories live. Discover now