Prolog

18 1 2
                                    

Trzech mężczyzn stało przed domem. Byli w czarnych ubraniach i maskach. Jeden z nich wszedł do domu. Chyba był to ich lider, był rosłym mężczyzną. Rozejrzał się po wnętrzu domu i wrócił do pozostałych. Kazał im wejść. Weszli.
- Ty! - powiedział basowym tonem i wskazał na jednego ze swoich kompanów - Zbierasz górę!
- A ty.. - wskazał na drugiego, ten bardzo różnił się od tych dwóch mężczyzn, był krępy i chyba lekko zagubiony - jeszcze się uczysz, więc posprawdzaj czy są tu jakieś drogocenne bibeloty, jak coś znajdziesz pakuj do tego worka, który trzymasz!
Rozeszli się każdy tam, gdzie nakazał im przywódca. On natomiast zaczął zbierać do wora wszystko z dolnego piętra.
Pół godziny później spotkali się przed drzwiami. Lider i drugi mężczyzna mieli prawie pełne wory. Krepy chłopak trzymał mały woreczek, na oko z trzema rzeczami w środku.
- Szybko nam dzisiaj poszło! - powiedział ten co rządził - Pojazd powinien podjechać za chwile. Hmmm.. sprawdźmy co uzbieraliście.
  Podszedł do mężczyzny z worem, pogrzebał chwile w środku.
- Brawo, Lucjanie. Jak zwykle dobrze ci poszło. Dostaniesz wynagrodzenie.
- Dziękuje, sir! - powiedział Lucjan i lekko się uśmiechnął.
  Teraz lider podszedł do krępego chłopaka, popatrzył do worka i zrobił zniesmaczoną minę.
- Ty to się chyba nigdy nie nauczysz Gilbercie! Cztery małe bibelociki, a w dodatku plastikowe?! Nie wiem czy kiedykolwiek osiągniesz sukces w tej robocie!
- Prze-przepraszam, sir - odpowiedział Gilbert cienkim głosem i spuścił głowę.
  Usłyszeli dźwięk podjeżdżającego samochodu. Wyszli z domu i ruszyli do pojazdu. Wsiedli i odjechali...

NIE WIEM Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz