[PERAL GREEN]Ja byłam upierdliwym dzieckiem.
Często się buntowałam, więc tatko ze swoją bandą znajomych zmuszali mnie do łażenia z nimi — Bóg wie wtedy gdzie.
Robili mi różne tory przeszkód i kazali czołgać się w stosie liści, albo łazić po lesie całą noc tylko po to, żeby rano wrócić poobijana do domu.
Znaczy się, jestem mu wdzięczna, za życiowy trening i lata na wyrobienie sobie niezłej kondychy, ale czasem mam wrażenie, że robił to tylko po to, aby jak najszybciej wykopać mnie z domu.
Siedziałam właśnie na zapleczu w moim badziewnym sklepiku. Kate zrobiła sobie na trochę wolne (głównie dlatego, że się wczoraj posprzeczałyśmy) a nowa Henderson wypakowywała ostatnie pudła z dzisiejszej dostawy.
Babeczka miała hart ducha, albo ewidentnie siorbała sobie podczas przerwy jakieś kompociki z termosika. Chodziła zgarbiona, trochę przygaszona i dziwnie milcząca.
— Ej ty, Merlin. — mruknęłam siadając na krześle za ladą. — Cały mini kantorek z tyłu jest też do twojej dyspozycji. — palnęłam miękko, podpierając się rękoma o podkładkę na stole. — Kate chowa tam jakieś batony, jakbyś miała ochotę. A w lodówce trzymamy redbulla.
...Redbull już się chyba skończył, ale ona nie musi wiedzieć.
Wyjęłam sobie jakiś magazyn z szufladki, który prawdopodobnie już przeczytałam, ale zrobię to ponownie bo tutaj klienci zapuszczają się sporadycznie raz w ciągu dnia a ja ślęczę na zapleczu i objadam się zupkami. Okej, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że pomysł na interes z breloczkami, którymi chlastam po pięć dolarów za sztukę to nie był najlepszy pomysł.
...to był najgorszy pomysł.
Znaczy się, pewnie niedługo przyjedzie tu jakiś sanepid, każe mi się stąd ulotnić w trymiga i wrócić na to wpizdowie niedaleko Kolorado.
Tatko pewnie już tam na mnie czeka i na powitanie włączy mi Britney Spears z Walkmana.
...A ja w cholerę nienawidzę tej nuty.
Zasalutowałam niedbale do wchodzącej klientki i odłożyłam gazetę na bok. Poprawiłam włosy i już miałam wesoło zagadnąć, gdy nowa wyszła z zaplecza trzymając pod pachą puszkę jakiegoś picia, a w ręce na wpół wyjedzony makaron z serem.
— Pearl, szczury się chyba zalęgły pod szafką. — zaczęła noszlancko podpierając się na oparciu fotela. Chrząknęłam jej nieznacznie, ukradkiem spoglądając na niewzruszoną wcześniejszym ogłoszeniem Merlin, dziewczynę, przeglądając śnieżne kule z wieżowcem Avengers Tower (ostatnio zaczęli jakieś przebudowy, czy coś). — O kurwa. — skwitowała cicho a ja zakryłam usta, żeby nie parsknąć śmiechem.
— Przepraszam, po ile te kule? — spytała blondynka brzydko pokazując palcem w stronę trzeciej wystawki.
— No ten normalnie to pięć dolarów. — A co tam, raz się żyje. — Ale dla Pani mogą być trzy.
Spojrzałam na zdezorientowaną Henderson i uniosłam kciuki do góry w jakimś bezsensownym geście pokrzepienia. Postanowiłam zrobić wreszcie porządne obniżenie kwot (niedoczekanie) i upchnąć komuś w końcu tą duperele.
CZYTASZ
COSMIC ROCKS ― MARVEL UNIVERSE
Action❝ - MOGŁABYŚ MNIE NIE STRESOWAĆ? - ALE JA NIC NIE MÓWIĘ! - CICHO PERAL! - ALE PEARL STOI TAM! ❞ Sklepik z pamiątkami Pearl Green był najgorszym pomysłem na jaki w ostatnich latach zdołała wpaść. Trudno więc było nie spostrzec się, że no...