0. Od czegoś trzeba zacząć

186 22 2
                                    

~Emma~

Kim jestem ?

Zwykłą dziewczyną z wyobraźnią i marzeniami.

Osobą chętną przygód i niebezpieczeństw.

Nie wyróżniam się jednak z tłumu.

Cicha i spokojna obtaczam miłością wszystko co mi drogie.

A może to właśnie to ?

Te pewne cechy kłębiące się we mnie.

Nie wiem nie jestem pewna...

Moja przygoda swój początek miała jedenaście lat temu.

Będąc wówczas jedanastoletnim jeszcze dzieckiem próbowałam wrócić do domu.

Uszczypliwy mróz coraz bardziej zamrażał mi nos i policzki.

Nawet dłonie dawały za wygraną choć miałam założone rękawiczki.

Niezwykle uradował mnie widok pierwszych płatków śniegu które, dotychczas nie miały szans się pojawić.

Podniosłam głowę delikatnie w stronę budynku który, stał po drugiej stronie ulicy.

Zaciekawił mnie wówczas widok pewnego mężczyzny.

Podniosłam jedną brew delikatnie w górę na znak zdziwienia.

Jego wygląd kogoś mi przypominał jakbym słyszała o tej osobie.

Szybko sobie przypomniałam moje oczka błysnęły radośnie niczym małe gwiazdki.

- Pan Chat Noir ! - krzyknęłam wesoło

W pobliżu nie było żadnych ludzi więc takie krzyki nikogo by nie zirytowały.

Mężczyzna spojrzał na mnie i w mgnieniu oka zaskoczył z budynku i znalazł się tuż obok mnie.

Dokładnie lustrował mnie wzrokiem wyraźnie widziałam na jego twarzy szok zmieszany z zmartwieniem.

- Co...tutaj robisz młoda damo ? - spytał zdziwiony

- Zgubiłam się... - odparłam i spojrzałam na niego a w moich oczach zebrały się łzy

Mężczyzna miał długie blond włosy związane w kitkę która, opadła mu na lewe ramię natomiast grzywka była lekko potargana.

Był ubrany w czarny skórzany kombinezon ze złotym dzwonkiem na klatce piersiowej.

Z tyłu miał długi pasek który, zapewne służył mu jako ogon kota
natomiast na dłoniach miał czarne rękawice z pazurami a na nogach miał buty.

Na głowie widniały czarne uszy kota jego zielone oczy zasłaniała maska tego samego koloru co strój.

-Panie Chat...a czy pana uszka są prawdziwe ? - spytałam zaciekawiona

Jako dziecko byłam niezwykle ciekawską osobą.

Zresztą zostało mi to do dzisiaj.

Czasem trudno jest mi to nazwać wadą ale i zaletą w pełni to nie jest.

Potrafię się mimo wszystko powstrzymać od wtrącania się we wszystkie niedotyczące mnie sprawy choć robię to z niemałym trudem.

Zawsze jednak pozostaje to irytujące uczucie wrażenie że mogę stracić ważną dla mnie informację.

- Akurat moje uszka są sztucznie ale...mogę nimi poruszać - odparł na moje pytanie

Posłałam mu w podzięce mój uroczy uśmiech.

-Jak ci na imię ? - spytał zielonooki mężczyzna

- Nazywam się Emma -odpowiedziałam mu ze śmiechem

Nagle mężczyzna bez słowa wyjął za swoich pleców metalowy kij i go wydłużył.

- Pora na zwiedzenie miasta z lotu ptaka - odparł ze śmiechem Chat Noir

Chwycił mnie w pasie i i wydłużył swój kij i momentalnie zneleźliśmy się w powietrzu.

Obeje rozglądaliśmy się po okolicy gdy nagle dostrzegłam znajomy ogród.

-Tam...jest mój dom ! - krzyknęłam i wskazałam ręką pewien budynek

Chat Noir bez słów kazał mi się mocno trzymać jego szyi a, on wówczas zaczął kręcić kijem.

✨✨

Po dość długim locie oboje wylądowaliśmy przy otwartej bramie mojego domu.

Zeskoczyłam z pleców super bohatera i załapałam go za rękę ten spojrzał na mnie zdziwiony.

Zanim któreś, z nas zrobiło choćby jeden krok nagle z domu wybiegła moja matka.

Cała zdyszana podbiegła do nas i położyła ręce na kolana żeby zaczerpnąć świeżego powietrza.

- Boże miłosierny...Emma ! - krzyknęła moja rodzicielka i mnie mocno przytuliła

W tamtym momencie myślałam że wyzionę ducha.

-Mumusiu puść mnie... - powiedziałam próbując łapać oddech


Kobieta otrząsnęła się i mnie puściła ale zaczęła mnie lustrować od góry do dołu mając nadzieję że nie znajdzie na mojej osobie żadnego zadrapania.

Moja mama była młodą kobietą o czarnych włosach z granatowymi refleksjami jej fryzura do sięgała jej ramion natomiast jej grzywka była prosta spod których patrzyły na mnie dwie pary przenikliwych niebieskich oczu.

Na twarzy miała delikatny makijaż który, nie był aż tak widoczny.

Była ubrana w dość grubą czarną kurtkę i beżowe spodnie a, na nogach miała szare kozaki na mini obcasie.

Na dłoniach miała pudrowo różowe rękawiczki tego samego koloru były jej nauszniki które, miała na głowie.

Ja natomiast byłam ubrana w czerwono-czarną kurtkę z szarym futerem wokół kaptura i czarne spodnie a, na nogach miałam brązowe kozaki natomiast na głowie miałam zieloną czapkę z pomponem.

Moje długie blond włosy spoczywały na mojej kurtce natomiast moja grzywka była granatowa i była lekko potargana.

Jeżeli mowa o moich oczach miałam heterochemie czyli mam dwukolorowe oczy moje lewe oko jest niebieskie a, prawe zielone.

Moja rodzicielka po dokładnym obejrzeniu i ponownym zlustrowaniu mnie wzrokiem zaczęła mi prawić kazanie.

Gdy mama się wreszcie uspokoiła zwróciła się do Chat Noira i przeprosiła za swoje jak i moje zachowanie.

Mężczyzna powiedział że nic wielkiego się nie stało bo przecież jako super bohater Paryża musi bronić damy w opałach.

Po pożegnaniu super bohatera obie z mamą weszłyśmy do domu i postanowiłyśmy zaczekać na tatę.

Taka szkoda że już
nigdy więcej Chata Noira nie widziałam...

Lustrzane odbicia /Miraculous/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz