rozdział 11 ; bridgwater
❝ następny będzie w usta. ❞
Miasteczko Bridgwater okazało się zbawieniem dla Sebastiana Morana i Johna Watsona, gdy po długiej jeździe z dwójką kłócących się geniuszy mogli w końcu wypocząć, a nawet przejść się po lesie, który znajdował się niedaleko tego miejsca.
Tak jak zapowiedział niski brunet z Irlandii, rzeczywiście legalnie i całkowicie "uczciwie" załatwił im miejsce pobytu, którym był średniej wielkości domek z jednym piętrem. Miasteczko za to było bardzo uroczym, a także spokojnym miejscem, w którym ciężko było znaleźć kogokolwiek, kto mógłby być w cokolwiek podejrzany. Wszystko wskazywało na to, że tutaj (o ironio, bo w tym miejscu właśnie miała piątego listopada nastąpić egzekucja Rosie oraz kariery pewnego kryminalisty) nie przebywał ani jeden pracownik Moriarty'ego, który teraz nosił maskę i pracował dla kogoś innego. Jim wciąż zadawał sobie pytanie, czy naprawdę był takim kiepskim szefem, a może jego ludzie byli po prostu tak niewierni. Z jednej strony nie było co się dziwić, bo w końcu zbitek z byłych morderców oraz szaleńców nie należał do najbardziej uczciwych, ale jednak powinni chociaż się go bać i być wraz z nim dla własnego bezpieczeństwa.Gdy samochód zatrzymał się przed bramą do domu, Irlandczyk popatrzył na budynek z zastanowieniem i chwilowo zastygł. Dotarło do niego, że będzie musiał się zmagać z faktem, który mówił, iż podobnie (chociaż tylko na dwa tygodnie) jak w dzieciństwie, będzie musiał mieszkać w domku jednorodzinnym. Te budynki dawały mu pewnego rodzaju lęk, fobię, PTSD - jakkolwiek można to było poprawnie opisać. Jim próbował tak to właśnie nazwać, gdy trzymając dłoń na klamce, starał się za wszelką cenę nie wyobrazić, jak jego ojciec w ogrodzie z całej siły roztrzaskuje twarz jedynej osoby, która w jakiś sposób podtrzymywała zdrowe myślenie syna.
Nie był maminsynkiem, chociaż tak powtarzał jego ojciec. Ciężko jednak by było nie kochać swojej matki, gdy jako jedyna wyciągnęła do ciebie dłoń. Tylko ona mogła cię wysłuchać, gdy wracałeś ze szkoły po całym dniu wyśmiewania i obelg. Mogła cię wysłuchać, gdy ojciec bił ciebie oraz ją.
Rozchlapana krew na różach, które niegdyś tak uwielbiała pojawiły się w jego pamięci niczym przebłysk obrazu. Wziął głęboki oddech i otrząsnął się, próbując wyrzucić to z głowy."Miałeś o tym zapomnieć, idioto. Jesteś żałosny. To było tyle lat temu... Nie bądź beksą" myślał do siebie, próbując wyjść z auta. Przecież miał tutaj spędzić dwa tygodnie. Musiał się przyzwyczaić.
Sherlock zauważył, że coś było nie tak z Irlandczykiem, gdy Sebastian i John wyciągali dobrze schowane bronie z bagażnika.
Ku nieszczęściu, a może pewnego dnia szczęściu, Holmes posiadał zdolność dedukcji. Detektywowi wystarczyło, że obejrzał jego ruchy oraz spojrzenie, a już wiedział, że jeden z najgroźniejszych kryminalistów bał się wyjścia z auta, bo dom mu o czymś przypominał. Od razu połączył to z historią, o której opowiedział mu Sebastian Moran. Wiedział już więc, że kiedyś Irlandczyk mieszkał w domku jednorodzinnym z rodzicami, coś tragicznego musiało się stać tuż przy nim, po czym został wysłany do domu dziecka, a potem szpitala psychiatrycznego.
CZYTASZ
DECEIVERS ━ MORIARTY ( 2 ) ✔
Fanfiction𝐃𝐄𝐂𝐄𝐈𝐕𝐄𝐑𝐒. ❝ czasami to nie ludzie się zmieniają. to maski, które spadają im z twarzy. ❞ ━━━ gdy biznes moriarty'ego jest zagrożony, kryminalista musi połączyć siły ze swoim największym wrogiem, aby pokonać tego, kto mu zagraża. czy jim i s...