1.

65 14 8
                                    

MIKEY

Rye, Andy, Jack i Brooklyn. Świadomość że niedługo się z nimi rozstanę wywołuje u mnie dziwny dreszcz. Zamierzam odejść z zespołu, ale nie wiem jak im to powiedzieć. Wiele razy układałem sobie w głowie przebieg naszej rozmowy. Później schodziłem na dół w celu porozmawiania z chłopakami, ale za każdym razem panikowałem i zaczynałem inny temat.

Postanowiłem że powiem im o tym dzisiaj. Nie mogę dłużej zachowywać się jak tchórz. Myślałem o tym co im dokładnie powiem. Chcę to wyznać w jakiś delikatny sposób, choć zastanawiam się czy może jednak nie powiedzieć im tego prosto z mostu. Tak czy tak, moi przyjaciele na pewno nie bedą zadowoleni, ale mam nadzieję że uszanują moją decyzję. Mam tylko nadzieję że nie będą chcieli zerwać kontaktu. Bardzo by mnie to zabolało. Gorzej będzie z fankami.

Powodem odejścia z zespołu jest głównie rodzina oraz to że po prostu nie czuję żeby śpiewanie było czymś co naprawdę chcę robić w życiu. Owszem, kiedyś rzeczywiście tak było. Śpiewanie, nauka gry na przeróżnych instrumentach.. wcześniej poświęcałem temu cały wolny czas. Teraz znacznie się to zmieniło. Śpiewam kiedy muszę, a resztę czasu poświęcam na grę w piłkę lub rozmawiam przez telefon z rodziną.

* * *

Po zjedzeniu obiadu w towarzystwie moich przyjaciół, poszedłem do mojego pokoju i jeszcze raz przećwiczyłem w głowie co powiem chłopakom. Myślę że nie będzie tak źle.

Przed wyjściem z pokoju wziąłem kilka głębokich wdechów, po czym ruszyłem na dół. Gdy stanąłem w progu kuchni, chłopcy gadali na jakiś nieznany mi temat.

Gdy miałem się odezwać, przerwał mi rozweselony Andy.

- Dobrze że jesteś! Idziemy później na kręgle. I od razu mówię, nie możesz zostać w domu. Ostatnio ciągle chodzimy gdzieś sami z chłopakami. Brakuje nam twojej obecności. - powiedział z uradowany blondynek, a ja posłałem mu wymuszony uśmiech.

Wcale nie miałem ochoty nigdzie iść. Miałem powiedzieć chłopakom o moim odejściu, a ten wypad na kręgle popsuł moje plany. Zgodziłem się tylko z jednego powodu - być może to będzie nasz ostatni wieczór razem. Jeśli nie powiem im dzisiaj, to jutro. Najlepiej jak najszybciej. Nie chcę dłużej udawać że jest okej, podczas gdy wcale tak nie jest.

- Może pójdziemy potem coś zjeść? - zaproponował Rye, ale ja od razu wybiłem mu z głowy ten pomysł.

- Lepiej będzie jeśli zjemy w domu. Ugotujemy coś wszyscy razem, tak jak za dawnych czasów. - powiedziałem.

Zanim jeszcze Jack dołączył do zespołu, ja i chłopaki w każdy piątkowy wieczór robiliśmy wspólne kolacje. Były to chyba najlepsze wieczory w tygodniu. Razem z moimi przyjaciółmi wygłupialiśmy się w kuchni, a gdy już danie było gotowe siadaliśmy przy niewielkim stoliku kawowym w naszym pokoju i jedliśmy wspólną kolację.

- To jest dobry pomysł. - przyznał Brook.

- Dobra. Ja idę się ogarnąć i wy lepiej róbcie to samo. - powiedział Beaumont, po czym opuścił kuchnię.

Chłopaki poszli w jego ślady, natomiast ja usiadłem na kanapie i przeczesałem włosy z frustracją. Zacząłem śmiać się sam z siebie, ponieważ jestem cholernym cykorem. Gdybym powiedział chłopakom wcześniej o tym że chcę opuścić zespół, nie musiałbym dłużej udawać że śpiewanie nadal sprawia mi przyjemność.

Kiedy reszta była gotowa, opuściliśmy dom i skierowaliśmy się w stronę kręgielni. Mogliśmy spokojnie przejść się tam piechotą ponieważ ponieważ wcale nie mamy daleko.

W drodze chłopaki rozmawiali i żartowali z czegoś, a ja starałem się udawać że słucham. W rzeczywistości nawet nie wiedziałem o czym mówią. Gdy reszta się śmiała, ja robiłem to samo żeby potem nie dociekali o czym tak myślę. Nawet nie potrafiłbym wymyśleć żadnej dobrej wymówki. Chłopaki znają mnie bardzo dobrze i wiedzą kiedy coś jest nie tak. Choć w przypadku mojego odejścia nic nie podejrzewają.

Po piętnastu minutach dotarliśmy na kręgielnię. Chłopaki podekscytowani od razu zaczęli grać, ale ja usiadłem sobie na najbliższej ławce i po prostu oglądałem. Nie miałem humoru żeby z nimi rywalizować w kręglach, a poza tym to chyba nie byłby dobry pomysł. Chłopaki mogliby pomyśleć że wcale nie jest mi przykro że odchodzę. Byłoby dziwnie gdybym najpierw śmiał się z nimi i wygłupiał, a dosłownie kilkanaście minut później powiedział im o odejściu z zespołu. To nie wyglądałoby dobrze.

ANDY

Po obiedzie siedziałem w kuchni z chłopakami, podczas gdy Mikey znowu był sam w swoim pokoju. Zauważyłem ze szatyn od dłuższego czasu zachowuje się bardzo dziwnie. Nie chce z nami chodzić do kina, na kręgle itp. Woli zostać sam. Często chłopak jest nieobecny. Udaje, że nas słucha i śmieje się tylko jak zauważy, że reszta to robi. Nie mówiłem o tym reszcie, bo mam nadzieję że to nic poważnego. Wydaje mi się, że muszę porozmawiać o tym z Mikey'im na osobności.

- Andy! Ziemia do Fowlera! - usłyszałem głos Jack'a.

- Zamyśliłem się, sorry. O czym rozmawialiście?

- Chcemy iść później na kręgle. I chcemy w końcu zabrać z nami Mikey'go. -odpowiedział brunet - Co ty na to? – zapytał.

- Dobry pomysł. Mikey dawno nie był z nami na kręglach. – odparłem.

- IDZIEMY NA KRĘGLEEE! WOOOOOO! - Brooklyn zaczął skakać i krzyczeć. Typowy blondynem.

- Jezu Brook uspokój się! - zaśmiał się Rye.

Kontynuowaliśmy naszą rozmowę. Jak zwykle pojawiały się dziwne tematy typu 'dlaczego jestem taki niski' albo 'czy Brook może być kobietą'. Nagle zobaczyłem, że w drzwiach stoi Mikey.

- Dobrze, że jesteś! Idziemy później na kręgle. I od razu mówię, nie możesz zostać w domu. Ostatnio ciągle chodzimy gdzieś sami z chłopakami. Brakuje nam twojej obecności. - powiedziałem z uradowany, a Mikey posłał mi uśmiech. Widziałem, że był wymuszony.

***

Gdy dotarliśmy na kręgielnię, podekscytowani od razu zaczęliśmy grać. Oczywiście Mikey usiadł na ławce i obserwował grę. Milion razy pytaliśmy, czy chce grać, ale za każdym razem odmawiał i posyłał wymuszony uśmiech. Powoli zaczynam myśleć, że Mikey nie jest z nami szczęśliwy i chce odejść z zespołu. Z resztą.. co ja gadam? Nie, to na pewno nie to. Przynajmniej taką mam nadzieję.

Po czterech godzinach postanowiliśmy że wracamy do domu, ponieważ zbliżała się 21:00.

Po 40 minutach byliśmy w domu, bo jak zawsze Brook i Jack cały czas się wygłupiali, dlatego przez nich szliśmy dłużej. Po powrocie Mikey poprosił nas żebyśmy usiedli w salonie i tak zrobiliśmy.

- Słuchajcie, chcę z wami poważnie porozmawiać.

saturday night | JonnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz