Rozdział 5.

162 10 3
                                    

  Adrien siedział w samochodzie nie wiedząc co ze sobą zrobić. Jedzenie kanapki, nie jest specjalnie długie czy skomplikowane. Z jednej strony chciał zapytać o coś ojca, ale trochę się bał. Siedział więc lampiąc się w okno i licząc wszystkie czerwone samochody. Na lotnisko dojechali po jakichś piętnastu minutach. Chyba najdłuższych piętnastu minutach w całym życiu chłopaka. Jak tylko weszli na teren lotniska ruszyli w odpowiednie miejsce. Mieli co prawda małe problemy ze znalezieniem osoby, której szukali, bo Adrien nigdy go nie widział, a Gabriel widział go przez pół no może rok. Po chwili zielonooki zauważył wysokiego blondyna, który właśnie szedł w ich stronę.
- Agreste? - Zapytał nowoprzybyły. Miał włosy trochę jaśniejsze niż Adrien i oczy, janoniebieskie oczy, w których było widać ten cały chłód. To zdecydowanie były oczy Gabriela. 
- Felix? - Tym razem pytanie zadał ojciec chłopaków.
- Ta. A ty? - Tym razem zwrócił się do Adriena. 
- Jestem Adrien! Miło cię poznać Felix! - Powiedział chłopak z wymuszonym uśmiechem na ustach.
- Nie wysilaj się. Ja też nie chcę tu być, więc po prostu nie wchodźmy sobie w drogę, co? - Powiedział wkładając gumę do ust. Te słowa zupełnie zszokowały Adriena, może faktycznie nie było mu do śmiechu w tej sytuacji, ale bez przesady chciałby mieć jakikolwiek kontakt z bratem.
- To, który z nas jest starszy? - Wypalił bez namysłu zielonooki byleby przerwać krępującą ciszę.
- Ja. - Powiedział Felix lekko zdziwiony, nie spodziewał się, że jego brat będzie tak niedoinformowany.
- Oh. To czemu ja zostałem z rodzicami. To chyba nie ma sensu? - Powiedział, jak się okazało młodszy, nie myśląc o konsekwencjach i fakcie, że może urazić brata.
- Widocznie ty bardziej im się spodobałeś. - Fuknął zdenerwowany i ruszył w stronę wyjścia z lotniska. Na to Adrien popatrzył na ojca z nadzieją na wyjaśnienia.
- To prawda. - Powiedział Gabriel ruszając wraz z jednym synem za drugim. - Przypominałeś Emilie bardziej niż on. Początkowo planowaliśmy wziąć starszego, ale to ciebie pokochała cała rodzina nie jego. 
- Ale dlaczego w ogóle chcieliście oddać jednego z nas?! - Zatrzymał się widząc, że nie otrzyma odpowiedzi tak szybko. - Czy mógłbyś mi odpowiedzieć?!
- Proszę bardzo. - Powiedział zirytowany ojciec, biorąc i ciągnąc syna za rękę, by ten nie robił scen w miejscu publicznym. Niby ma szesnaście lat, a zachowuje się jak dziecko. - myślał.
- Wiesz jak to jest mieć reputację synu? Gdy ludzie dowiedzieli się, że twoja matka jest w ciąży i to przed ślubem wybuchł skandal. My byliśmy zmuszeni do szybkiego ślubu, a media huczały nie tylko o ceremonii, ale co gorsza o ciąży również. Gdyby wtedy wyszło, że to nie jeden bachor, a dwa najprawdopodobniej byłoby jeszcze gorzej, więc jednego z was postanowiliśmy odesłać do ciotki w Ameryce. - Tu wziął oddech i z nie dużej odległości pokazał Felixowi, w którym kierunku ma iść, żeby dojść do samochodu. - Felix wiedział wszystko od początku, twoja ciotka nie umie trzymać języka za zębami. Ja i twoja matka postanowiliśmy natomiast trzymać cię z dala od tej całej sytuacji. - Teraz starał się przyśpieszyć kroku, by dogonić starszego syna. Adrien natomiast wyrwał się z jego uścisku i zaczął biec przed siebie. Chciał jak najszybciej dogonić brata. Chciał się czegoś o nim dowiedzieć. W końcu zobaczył jak ten wita się z gorylem i podaje mu swoją walizkę. Szybko do nich podbiegł.

- Hej Felix! - Niebieskooki odwrócił się na dźwięk swojego imienia, po czym przewrócił oczami.
- Czego. - Tak właściwie było to bardziej zdanie twierdzące niż pytanie.
- Będziesz chodził ze mną do szkoły? I do klasy? - Zapytał niższy nie mogąc znaleźć ciekawszego tematu do rozmowy.
- Chyba? Skąd mam wiedzieć? Gdzieś się uczyć muszę, a w domu siedzieć nie zamierzam. - powiedział wchodząc do samochodu. - Pogadam dziś o tym z Gabrielem.
- Gabrielem? - Zdziwił się Adrien. Przecież to jego ojciec, czemu mówi do niego po imieniu? - Przeszło mu przez myśl, ale po chwili zdał sobie sprawę, że Gabriel właściwie nie był ojcem Felixa. Znaczy był, ale nie zajmował się nim, nawet ze sobą nie rozmawiali. Dalej myśląc wszedł cicho do samochodu.

***********************************
Dziś bez Marynaty, boooo tak xD
Pozdrawiam i sorka za nie obecność. I tak trochu zawieszam opowiadanie, znaczy pewnie coś się pojawi raz na jakiś czas, ale trochę brak weny mnie dobija sooooooo 

Do następnego!


Rok | Miraculous | Marichat [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz