Kiedy ciemno wokół.

2.6K 249 327
                                    

Chaos na scenie zapanował niemal od razu. Nie chodziło nawet o krzyki i piski ARMY. Światła na scenie zgasły, a członkowie zespołu zostali otoczeni przez ochronę i szybko eskortowani pod scenę. Jungkook nawet nie wiedział, kiedy stracił Jimina — najpierw trzymał go w ramionach, całując jego usta, a chwilę później był ciągnięty przez ochroniarzy do samochodu. Nie dane mu było nawet zmienić stroju — po prostu przewieziono ich prosto do dormu, jakby byli na to przygotowani, jakby mieli to przećwiczone wiele razy.

Emocje wrzały w nim, gdy został odciągnięty od bruneta. Nie żałował tego, co zrobił, jednakże był zły na cały świat. Dlaczego nie pozwolił im być razem? Dlaczego ich miłość musiała być zakazana?

W końcu było tak blisko, w końcu pocałował jego usta, w końcu mógł pokazać mu, że go kocha. Ale wszystko poszło nie tak.

Następnie złość na świat przerodziła się w nienawiść do siebie. Dlaczego musiał zrobić to na oczach wszystkich? Dlaczego znowu go skrzywdził?

I właśnie ta złość spowodowała lawinę łez, która spływała z jego policzków, kiedy już w jedynie towarzystwie kierowcy siedział w samochodzie.

W tym samym czasie łzy spływały też po policzkach mniejszego. Jednak on nie płakał ze złości na siebie. Popadał niemal w histerię, dławiąc się łzami w samochodzie.

Czyli... Jungkook naprawdę go kochał?

To zdanie pulsowało w jego głowie, kiedy zaciskał palce na swoim udzie. Nie potrafił zrozumieć tego, co stało się na koncercie. Wszystko wydarzyło się tak szybko — nuty tej piosenki, dłonie młodszego na jego policzkach, jego usta przy tych Parka, ciemność, ochroniarz ściągający go ze sceny, szybkie znalezienie się w samochodzie. Był jak szmaciana lalka, ciągnięta do samochodu.

Płakał, bo nie wiedział co czuć, co robić, co myśleć. Co miał znaczyć ten pocałunek? Czy ich kariera była skończona? Dlaczego musieli odciągnąć go od Jungkooka?

Nie interesowało go to, co działo się na scenie po ich zniknięciu. Mógł zapanować tam chaos, ale wtedy obchodziło go tylko to, gdzie jest Jungkook. Potrzebował go wtedy bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.

Dlatego gdy zatrzymali się pod dormem, wypadł z samochodu, nadal płacząc. Pod budynkiem stały już pozostałe samochody, którymi zostali zawiezieni pozostali członkowie, toteż wiedział, że musieli być już w domu. Rzucił się w jego kierunku, chcąc w końcu znaleźć się w ramionach swojego księcia.

Kiedy wszedł do środka, nie ujrzał butów menadżera, co oznaczało, że jeszcze nie dotarł, bo jasnym było, że został wezwany. Wpadł do salonu, widząc pozostałych sześciu artystów siedzących na kanapach.

I jak wszedł, tak stanął, nie wiedząc, co zrobić.

Ale wtedy z siedzenia podniósł się najmłodszy. Choć już przed przyjściem Parka panowała napięta atmosfera, nie przeszkodziło mu to w podbiegnięciu do niego i schowaniu go w swoich ramionach.

Byli dla siebie jak tlen, lekarstwo na ból, narkotyk na zapomnienie. Każdy z nich był całym światem dla tego drugiego.

Jimin został zamknięty w szczelnym uścisku i odcięty od zła tego świata. Bo choć nadal płakał, wiedząc, jak bardzo jego miłość jest zła, tak w ramionach Jungkooka czuł się chociaż trochę lepiej, jak u siebie. I może przyciskał swoją twarz do koszulki szatyna, mocząc ją łzami, tylko po to, by czuć jego uspokajający zapach. Ale również Jungkook potrzebował bliskości Jimina, którą stracił gdy tylko zeszli ze sceny. Miał wrażenie, że jedynie bardziej go skrzywdził, sprawił, że będzie gorzej. Bo przecież faktycznie ich kariera wisiała teraz na włosku.

black & white || kookminWhere stories live. Discover now