👠

177 17 3
                                    

Całe zamieszanie wokół spektaklu powoli dobiegało końca. Scena, rekwizyty, kostiumy, oświetlenie wszystko to każdego dnia było doglądane pod czujnym okiem opiekunki koła teatralnego. Kobieta baczniej przyglądała się gestom wykonywanym na scenie, dając ostatnie wskazówki, co do odegrania danej sceny.

Czwartkowe popołudnie stało się terminem próby generalnej. Pain z trudem dopuszczał do siebie myśl, że już za kilka godzin to wszystko zniknie. Ale czy faktycznie tego było mu żal? Przezwyciężył już strach przed występem, nie martwiła go też ostatnia scena. Powodem dziwnego smutku, który mu towarzyszył była myśl, że jego relacja z [Imię] całkowicie zniknie. 

Od ostatniej rozmowy z [kolor]włosą, którą przeprowadzili sam na sam minął już tydzień. Był to tydzień, w którym znosić musiał najróżniejsze fochy, obrazy, humorki i dokazywania Konan. Tydzień, w którym przyjaciółka stała się niemalże strażnikiem [Imię].

Ta jedna, jedyna próba miała trwać dłużej od pozostałych. Pain liczył, że miedzy scenami dane mu będzie zamienić choć kilka słów z dziewczyną, o względy której zabiegał. Próba wydawała się idealną okazją, biorąc pod uwagę fakt, że Konan pełniona funkcje narratora była zaangażowana w przebieg spektaklu od początku do niemalże samego końca. Na drodze spełnienia planu ucznia, stała nieświadoma niczego pani Kurenai, która zarządziła, aby wszystkie osoby, które muszą zmieniać swój wizerunek wykonywały to za kulisami. W ten sposób [Imię] zmuszona została do trzykrotnej zmiany garderoby.

Po drugiej, wspólnie odegranej scenie dziewczyna zniknęła mu z oczu. Mimo, że sam starał się krzątać od czasu do czasu za kotarami sceny, nie dane mu było natrafić na uczennice. Zamiast tego narażał się jedynie na chłodne spojrzenia Konan.

W końcu dane mu było stanąć jeszcze raz przed [Imię]. Widać było, że nastolatka poświęciła wiele czasu, by jej ruchy stały się pełne gracji i wdzięku. Poruszała się dynamicznie, płynnie, pewnie. Pain zaczął odczuwać, że tango daje jej dziwny rodzaj satysfakcji, szczególnie w kiedy znajdowała się w objęciu któregokolwiek z uczestników sceny, z wyjątkiem jego.

Taniec dobiegał końca. Znalazła się w jego ramionach. To była jedyna okazja do zmuszenia jej, by wysłuchała go chociaż przez chwilę.

- Jak się uwolnić? - rudowłosy wygłosił ostatnią kwestię, w tym samym momencie jego partnerka zgrabnie odchyliła się.

[Imię] na powrót wyprostowała się. Chciała ruszyć w kierunku szatni, jednak uścisk chłopaka nie zwalniał się.

- Ostatnim razem to ty zażądałaś ode mnie wyjaśnień - zaczął, przyciągając ją ku sobie - aktualnie to ja ich wymagam.


- Ha? Czy to nie mi należą się słowa wyjaśnienia - powiedziała, oddalając się tak, jak wykonywała to w czasie tańca, uwalniając się tym samym z jego uścisku.


- Niekoniecznie - wykonał dwa pewne siebie kroki w jej kierunku - To mnie usiłuje się oskarżyć

Wyminęła go wykonując kolejny obrót, dosunęła nogę, obcas uderzył w drewnianą posadzę sceny, jej dłoń znalazł się na jego policzku.


- Ja nie mówię, że się mylisz... ale... Tak! I nie mówię, że mam racje, ale mam - rzuciła mijając go.


- Nie mówię, że jesteśmy osobno ale nie jesteśmy razem - wycedził starając się na powrót zbliżyć do dziewczyny, daremnie - Może nie jesteśmy razem ale - nie dane mu było dokończyć, nastolatka zniknęła z jego pola widzenia, kończąc całą rozmowę trzaskiem drzwi.



~*~



Dzikie jabłko potoczyło się wzdłuż chodnika. W chwile później w jego ślad ruszyło kolejne, trącone szkolnym pantoflem [kolor]okiej dziewczyny.

- Ciekawy sposób wyładowania frustracji - usłyszała za sobą niski, nieprzyjemny głos. Jego właściciel wypowiadając te słowa, zmusił dziewczynę, by odwróciła się w jego kierunku.

- Każdy sposób jest dobry, nie można trzymać w sobie emocji - odburknęła.

- Nawet tych złych? 

- Nawet.

- Opowiesz mi co cie tak rozzłościło?

[Imię] wpatrywała się w dziwnego jegomościa. Długie, proste włosy swobodnie obadały na jego plecy. Czarne pasma idealnie kontrastowały z jasną cerą. Całości dopełniały dziwnie złote tęczówki. Choć obcy, wydawał się być znajomy

- To nic ciekawego - irytacja dziewczyny zaczynała dodatkowo narastać.

- Gdyby to było nic wielkiego nie napastowałabyś jabłek.

- A może gdyby to było coś poważnego masakrowałabym teraz czyjś samochód! Jeśli chcesz wiedzieć pokłóciłam się z moim.... z moim znajomym. To cholerny dupek i egoista!

- Niektórzy ludzie już tak mają - mówił, zbliżając się - pozwól, że w ramach poprawienia twojego nastroju zaproszę cię na krótki spacer. Skoro chodzi o twojego przyjaciela lepiej będzie jeśli najpierw zwierzysz się komuś innemu, a później porozmawiasz z nim spokojnie.


~*~


Pain zdołał już sprawdzić całą okolicę wokół szkoły. [Imię] nigdzie nie było. Konan także nie wiedziała dokąd dziewczyna mogła się udać. Rudowłosy z każdą chwilą czuł jak traci nad sobą panowanie. 

Słońce powoli znikało, zacierając wszelkie kolory i kształty. Raziło go w oczy. Starał się wejść na dach szkolnego gmachu, by stamtąd mieć chociaż przez krótki moment widoczność na całą okolicę.

- [Imię]! - krzyczał, rozglądając się z góry. Odpowiedziała mu cisza.

Biegał wzdłuż krawędzi starając się dostrzec sylwetkę dziewczyny. W pewnym momencie dostrzegł dwie znajome sylwetki, których bliższe rozpoznanie było niemożliwe. Nie miał też pewności, czy zachodzące słońce nie płata mu figli. 


~*~

Fioletowłosa dziewczyna przemierzała kolejną uliczkę w poszukiwaniu zaginionej przyjaciółki. Obwiniała się za całą sytuację. Była pewna, że [Imię] opuści próbę wraz z Painem, dlatego też opuściła szatnie nie czekając na nią. 

Dziewczyna wbiegła właśnie w ścieżkę, która prowadziła pobliskiego jeziora. Jej pędząca sylwetka odbijała się w wolno płynącej rzece tuż obok chodnika.

Chwile później jej wzrok napotkał zmierzającą w przeciwnym kierunku postać. Przyśpieszyła rozpoznając przechodnia.

- Ups! - krzyknęła spychając Orochimaru wprost w nurt płytkiej wody.


~*~ 


Dziewczyna o poczerwieniałych od zimna i łez policzkach siedziała przy pomniku  bogini Inrai. Chłód jaki oddawała ziemia zdawał się jej nie przeszkadzać, podobnie jak rosa, która już dawno zdołała osiąść na włosach i ubraniu nastolatki. Siedziała ubrana w szkolny mundurek na trawniku, nie zamartwiając się możliwym zniszczeniem ubrania.

Stanął z boku, nie wiedząc co dalej powinien zrobić. Podnieść ją i bez słowa odprowadzić pod sam dom? Pozwolić się wykrzyczeć i zarzekać, że nigdzie się nie wybiera?

- Jak mnie znalazłeś - odezwała się.

Nie odpowiedział. Zajął miejsce obok.

- Widziałem cie z dachu. Martwiłem się - wziął głęboki wdech - Martwiłem się, naprawdę się martwiłem. Widzisz [Imię], nie rozumiem tego wszystkiego - położył się pociągając dziewczynę za sobą tak by móc ją objąć - Chciałem wtedy powiedzieć, że razem będzie nam lepiej.

Nie wiedział czy jego koszulę zdoła już osiąść wieczorna rossa, czy też były to łzy dziewczyny.


~*~


Zatrzymała się. Przed nią roztaczał się pełen błogości obraz, którego nie zamierzała psuć. Prawienie morałów o dorosłości zostawi sobie na później.

Tango [Pain x Reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz