Pov. Czkawka
Szliśmy przez totalne pustkowie porośnięte ostrymi kamieniami już prawie pół godziny i powiem szczerze, rozmowa naprawdę bardzo dobrze się nam kleiła. Jakoś tak.. gładko potrafiliśmy przechodzić z jednego tematu na drugi, rozwijać różne wypowiedzi.. no po prostu gadać ze sobą jak człowiek z człowiekiem, a nie jak odwieczni wrogowie. Tak, mój ojciec do tego konkretnego momentu był przeze mnie postrzegany jako wróg, jako tyran, który chce dla mnie jak najgorzej. A teraz? Teraz jednak wydaje się być równie zagubiony w tej sytuacji co ja i widać, że naprawdę się stara, co też doceniam. Z niewymuszonym uśmiechem odpowiadałem na jego pytania, co jakiś czas zadając własne, aż po chwili przeszliśmy do bardzo ciekawej dyskusji. O ile będąc w najniebezpieczniejszym wymiarze, w którym to śmierć czeka na każdym kroku można swobodnie i ciekawie sobie rozmawiać. Może rudowłosy wiking nie miał o tym pojęcia, ale starałem się uważnie obserwować otoczenie, aby coś przypadkiem nas po drodze.. no nie zeżarło. Jak gdyby nie patrzeć roi się tu od wielu paskudnych stworzeń, które to demony opętały i zaprowadziły do tego wymiaru.
-Osobiście uważam, że powietrze ma najszersze zastosowanie. -stwierdziłem pogodnie, wdając się z nim w dyskusję na temat tego, który żywioł jest najlepszy.
-Bo? -zapytał pewnie mężczyzna. -Przecież nie zaatakujesz nim tak mocno jak ogniem. Do tego ten żywioł jest praktyczniejszy, przecież użyjesz raz, wywołasz pożar i może on pochłonąć nawet całą wyspę, a ty się nie namachasz.
Pokręciłem głową z widocznym rozbawieniem, które miało dwa źródła. Pierwszym było to, że myślenie Stoika było zbyt proste i niszczycielskie, co pewnie wynikało z jego czysto wikingowej natury. Poza tym wszystko zależy od stopnia zaawansowania.. bo przecież dzięki magii powietrza możesz wywołać tornado i wyrządzić równie spore szkody. Drugie natomiast z tego, że jesteśmy w środku Mrocznego Wymiaru, wokół nas lata masa demonów i idziemy na pewną śmierć.. po drodze dyskutując sobie jak gdyby nigdy nic o tym, który żywioł jest najlepszy. No to się nazywa lekkie podejście do sytuacji.
-A tam pierdolisz. -stwierdziłem, nie bojąc się brzydko mówić przy ojcu. -Dzięki powietrzu możesz szybować dłużej w powietrzu, możesz zamrozić lecąca wodę, zgasić ogień czy też podnieść głaz. Do tego dochodzi mały bonus w postaci duszenia wrogów. -na koniec zaśmiałem się, przypominając sobie ostatnią walkę na statku.
Tak, zdecydowanie powietrze jest najlepszym żywiołem i nie ma co dyskutować.
-Przecież.. -chciał zagiąć mnie swoim kolejnym, marnym argumentem, ale nagle ziemia się zatrzęsła.
I to tak porządnie. O cholera.. błagam, tylko żeby to nie było to, o czym myślę. Szybko przybliżyłem się do rudowłosego wikinga i zasłoniłem go własnym ciałem, nie zważając przy tym na jego ciche protesty. Co jak co, ale z naszej dwójki, to tylko ja jestem w stanie coś tutaj zdziałać, bo jego magia nic tu nie pomoże. Nie dość, że nie jest zbyt potężnym magiem, to na dodatek biała magia również słabiej tutaj działa. Takie nieprzyjemne kombo.
-Co tym razem? -zapytał spanikowany, starając się ukryć przy tym drżenie głosu.
Nie odpowiedziałem od razu, uważnie się rozglądając dookoła. W końcu nie wiadomo skąd te kurwy wyjdą.
-Opętane trupy. -powiedziałem beznamiętnym tonem, sięgając do kieszeni spodni.
Wyciągnąłem z niej dwa całkiem ostre i co najważniejsze długie noże. No chyba dwadzieścia pięć centymetrów cienkiego metalu można jeszcze nazwać jeszcze nożem.. cóż, sam już nie wiem. Wolę używać tego w konkretnym celu niż niepotrzebnie zaśmiecać sobie głowę zbędnymi informacjami .
-Co?! -krzyknął zaskoczony, co było tylko zachętą dla wychodzących już spod ziemi truposzy.
-Mniej gadaj, więcej zabijaj. -powiedziałem pewnie podając mu broń, po czym dodałem. -Pamiętaj, że potrzebujemy kości udowej.
W sumie truposze to idealna i jakże łatwa okazja na jej pozyskanie, bo w przeciwnym razie musielibyśmy szukać jej po ziemi.. a byłyby naprawdę małe szanse na znalezienie akurat jej. Westchnąłem cicho i lekko ugiąłem kolana, wyciągając przy tym ręce do przodu. Warto być przygotowanym na wszystko, bo co prawda dla demonów jesteśmy martwi, no ale truposze mają jeszcze o dziwo oczy i widzą nasze nadal poruszające się ciała. Coś czuję, że to jest pewnego rodzaju pierwsza linia obrony zamku Krwawdonia. Pierwsza albo druga, bo nie wiem czy liczyć latające jak po alkoholu demony. Gdy tylko zobaczyłem wydobywające się spod ziemi kościste ręce oraz pół zgniłe ciała, niemal natychmiast odrzuciłem w kąt zbędne myśli i przystąpiłem do walki z prawie dwudziestką zbliżających się do mnie truposzy. Nie znam zbyt dobrze ich natury, ale przecież one poruszając się jak ślimaki, albo i wolniej. Pewnie przy gwałtowniejszym ruchu rozsypałyby się w drobny mak, he, he, he. To nie powinno być trudn.. o cholera! Nagle trupy przyspieszyły krok, zamieniając go szybko w bieg, a po chwili zaczęły wyciągać przed siebie ręce, chcąc najpewniej użyć magii.. chociaż mogę się mylić.
-Odetnij im głowę! -krzyknąłem, przypominając sobie przeróżne informacje z lekcji demonolgii. -I nie daj się drapnąć.
Dobre rady udzielone, czas na rozpierdol! Równie szybko zacząłem biec w ich stronę, obmyślając przy tym jak najlepszą strategię walki.
-Granis. -szepnąłem z zabójczym uśmieszkiem.
Z mojej dłoni zaczął wydobywać się ciemnozielony dym, który po chwili spowodował, że ziemia zaczęła lekko podnosić się do góry. Owszem, magia żywiołów tu nie działa, ale nikt nie powiedział, że z pomocą czarnej magii nie można kształtować terenu. Z zawadiackim uśmiechem i przy pomocy dymu uformowałem trzy spore kolce z ziemi. Czując, że zaklęcie z każdą sekundą słabnie, rzuciłem tymi kolcami celując idealnie w głowy opętańców, które po chwili cudownie zaczęły toczyć się po ziemi. Ich bezwładne ciała opadły na zakrwawioną ziemię, a z szyi ulatniała się gęsta, czarna mgła, formująca się w postać ślepego już na nas demona. Jeszcze siedemnastu.
-Polkuina. -szepnąłem ponownie, a moje pięści pokryły miliardy ostrych jak diabli igiełek.
Bez wahania podszedłem do pierwszego przeciwnika i zacząłem brutalnie go atakować. Najpierw lewy sierpowy, prawy i.. wykop. Truposz, którego zacząłem solidnie napierdalać upadł na ziemię z zakrwawioną klatką piersiową oraz oderwaną przez siłę mojego kopnięcia głową. Błyskawicznie obróciłem się w stronę Stoika, aby sprawdzić jak sobie radzi i szczerze muszę przyznać.. że nie było najlepiej. Dobra, skup się Czkawka.. o nie.. to cholernie kiepski, ale w sumie i dobry pomysł. Chociaż, jeśli dostatecznie szybko upadnie.. to nie mamy o czym mówić. Obróciłem się plecami do chcących mnie zranić ciał i ponownie szepnąłem.
-Kulario.
Dzięki temu wytworzyłem za swoimi plecami potężną barierę, która miała mnie ochronić tylko na kilka minut, bo więcej nie będę potrzebować. Dla lepszego zachowania równowagi wystawiłem prawą nogę bardziej do przodu i wyciągając rękę również do przodu, krzyknąłem.
-Stoik! Padnij!
Mężczyzna obrócił się w moją stronę z dziwnym wyrazem twarzy, którego nie byłem w tej chwili w stanie odczytać. Strach, wahanie i.. zaufanie? Nie mam pojęcia, liczy się tylko to, że szybko wykonał mój rozkaz. Nie minęła nawet sekunda, a ja od razu zacząłem wypowiadać swoją śmiercionośną formułkę.
-Igdary heriolis bordzka. -powiedziałem pośpiesznie, czując od razu delikatne mrowienie.
Akcentując ostatnią sylabę wykonałem ruch podobny do tego, gdy coś się rzuca i z mojej dłoni magicznie wyleciało małe, półkoliste ostrze, które z każdym przemierzanym przez siebie metrem poszerzało się. Po dosłownie chwili wszyscy przeciwnicy Stoika leżeli już na ziemi z odciętymi głowami, a ich ciała zaczęły od razu zmieniać się w proch. Cholera, jeśli tak dalej pójdzie, to nie będę miał tej kości. Dlaczego całe życie muszę mieć pod górkę? Westchnąwszy, obróciłem się o sto osiemdziesiąt stopni i nagłym pociągnięciem dłoni w dół zniszczyłem całą barierę. Szesnastu, zostało ich tylko szesnastu, a ja nadal nie wiem jak pozyskać bez strat ko.. rozczłonkuje któregoś bez pozbawiania głowy. Zabić piętnastu, dobrać się do szesnastego.. jak to chujowo brzmi.
-Zajarki. -powiedziałem śmiało, przywołując do swojej dłoni jeden z noży i bez większego zastanowienia dodałem. -Rajorki porki.
Uwielbiam ten zwrot, nie dość, że śmiesznie brzmi, to jeszcze do tego sporo wydłuża moje ostrze, czyniąc z noża coś na wzór katany. Teraz to mogę się bawić. Rozpoczynając szaleńczy taniec śmierci zacząłem zadawać po kolei ciosy, a to w serce, a to obcinając rękę, głowę.. no generalnie tam gdzie mi się napatoczyła jakaś kończyna, tam kierowałem ostrze. Gęsta, ciemnoczerwona krew zaczęła powoli zabarwiać niewielkie pole bitwy, na które padała co rusz inna część ciała. Po chwili, która jak dla mnie mogłaby trwać wiecznie z pobojowiska został jedynie zakrwawiony proch, a przede mną stał ostatni z truposzy. Ostrożnie zacząłem iść w jego stronę pamiętając, że nie mogę go pozbawić głowy.
-Ciekawe czy kiedyś się znaliśmy. -powiedziałem do siebie, przekrzywiając lekko głowę w bok.
Kto wie, może to ktoś z wysp, na których zaprowadzałem pokój? No trudno, cel uświęca środki, więc z zabójczą prędkością rzuciłem się w jego stronę i zanim zdążył wykonać jakikolwiek ruch, to pozbawiłem go lewej ręki. Nie spoczywając na laurach zabrałem się za odcięcie drugiej ręki, powoli przechodząc do nóg. Szybkim ruchem pozbawiłem go obu kończyn dolnych i zostawiając sam tułów z głową, odwróciłem się w stronę Stoika.
-I kryzys zażegnany. -zaśmiałem się, ścierając ich krew ze swojej twarzy. -Ej.. co tam masz? -zapytałem widząc, że mój ojciec ma coś drobnego w dłoniach.
Zaciekawiony szybko złapałem nogę mojego przeciwnika i pewnym ruchem oderwałem coś na wzór łydki od uda, rozwalając przy tym jego kolano. Śmiałym krokiem ruszyłem w stronę Stoika, po drodze jeszcze obdzierając kość z pozostałości zgniłego mięsa oraz jakiś tkanin.
-Czy właśnie tego szukałeś? -zapytał mnie, podając mi.. kłos zdziczałej trawy.
Nie wierzę, czy my mamy naprawdę aż takie wielkie szczęście!? Z uśmiechem wziąłem od niego kłos, obwiązując go dokładnie w połowie kości. Cudnie, teraz tylko stworzyć eliksir i dostać się do zamku Drago.. do jego komnaty. Z entuzjazmem rozejrzałem po okolicy i mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej. Nie wierzę.. rzeka krwi i to tuż pod nosem! Lepiej już chyba nie będzie. Podbiegłem do niej i delikatnie zanurzyłem nasadę kości w krwi, po czym podniosłem ją pionowo do góry tak, że szkarłatna ciecz powoli spływała w dół.
-Morali krali kostrawiks. -szepnąłem, gdy tylko kość była w połowie pochłonięta przez krew.
Na wypowiedziane przeze mnie zaklęcie kość zaczęła tak jakby wrzeć, bo unosiła się nad nią biała para.. po czym nagle wybuchła. Niemal od razu przekręciłem głowę w bok, chroniąc tym samym swoją twarz od siły wybuchu. Na szczęście wybuch nie zranił mnie aż tak mocno.. no nie licząc paru lekkich poparzeń. Po chwili ponownie spojrzałem na wyciągniętą dłoń i moim oczom ukazała się mała kuleczka.. przedmiot zdolny rozerwać ten wymiar w drobny mak. Szybko odwróciłem się w stronę Stoika i z radością powiedziałem.
-Jak na razie szczęście nas nie opuszcza.
Zanim mężczyzna zdołał cokolwiek odpowiedzieć, to ja odwróciłem się w stronę zamku Drago i hardym krokiem ruszyłem przed siebie. Czas na wybuchowe odwiedziny.***
Ostatni i nawet całkiem długi (ponad 1700 słów) rozdział przed finałem i również ostatnia okazja do zadawania pytań bohaterom! :D
A więc nie przedłużając:
~sobota -"Pytania do bohaterów" godz. 12:00
~niedziela -"Szczęście cię chyba nigdy nie opuszcza, co?" godz. 12:00 (perspektywa narratora oraz ponad 3000 słów, więc będzie co czytać) oraz o 12:05 "Podziękowania"
i.. koniec, oficjalny koniec tej książki. Będziecie tęsknić?
Do.. w sumie do soboty XD <3A teraz na koniec (tego rozdziału XD) jeszcze nominacja od HQmyLove, dziękuję serdecznie <3 :D
1. Ulubiony instrument?
Zdecydowanie gitara klasyczna ;)2. W jakich fandomach jesteś?
O matko.. to się zmienia jak w kalejdoskopie, zależy na co mam aktualnie największą fazę ;P3. Jakiego języka chciałabyś się nauczyć? (oprócz angielskiego)
Francuski oraz norweski xD4. Ulubione shipy? (3)
Najukochańszy to Spiderpool <3, potem Stony i Ironstrange ^^5. Ulubiony sport?
Siatkówka.6. Czy chciałabyś zamienić swoje imię? Jak tak, to na jakie?
Mi tam moje imię się bardzo podoba :D7. Ulubiony kolor włosów?
Czerwony ^^8. Jaki masz kolor oczu?
Zielone xD9. Co robiłaś pięć godzin temu?
Spałam, bo była piata XD (piszę to o 10:30)10. Nominuj dziesięć osób.
Nominuję cztery, bo mam taki kaprys XD
user48700508
aklam1
The_Lonely_Person
Yo-Yona
CZYTASZ
W blasku mocy
Fanfiction"Wieczorem skierowałem się w stronę klifów, aby móc w świetle księżyca spokojnie pomyśleć. Jak widać te cztery lata nie tylko mnie zmieniły, ale także i wszystkich Wandali. -Na co tak patrzysz synu? -zapytał mnie Stoik znienacka, siadając obok mnie...