|3|

37 5 1
                                    

— Jak on ma na imię?

Tymi słowami powitała zmęczonego Aleksieja, stojącego w progu. Zdradziły go głębokie, ciemne cienie, błądzące pod oczami. Prócz tego był nienaganny.

— Jakże miłe powitanie z rana! Kogo masz na myśli Tall?

— Króla Jaw — sprecyzowała. Naprawdę była ciekawa, czy jego imię też brzmi choć trochę diabelicznie i pokrywa się ze zdolnościami, które władca z taką lubością prezentuje światu.

— To Sanrian Alarrys Shai'maer — odparł Aleksiej. Chciał coś dodać, ale Tallulah na to nie pozwoliła.

— Mianował się królem, ale co z jego rodziną?

— Nie wiadomo. Wszelakie zagięcia jego drzewa genealogicznego są wypalone w każdej księdze, prócz pradziada, panującego kiedyś na południu. Wisi dumnie uwieczniony malunkiem, a Król Jaw gdzieś z dala od niego. W archiwalnych księgach gałęzie też popalono, nie tylko wizerunki, więc nie wiadomo czy jest pradziadem, czy może kimś bardziej odlegle spokrewnionym. To tylko domysły.

Widać było jego uprzejme zainteresowanie, gdy nieoczytana Tallulah nagle podjęła się tematyki historycznej.

Przed wyjazdem do tego nieszczęsnego Uroczyska uzgodniła z wiedźmami, że będą kontaktować się poprzez kanały wodne. W zamian za informacje obiecały zapewnić Selnie pożywienie. Szkoda, że Tallulah nie dowiedziała się niczego istotnego. Jeszcze. Była tu zaledwie jeden dzień, ale w jej odczuciu mijał już któryś wiek. Pierwszy koszmar, który ją nawiedził, nie poruszył jej tak bardzo, ale obiecała zapewnić sobie pelgry. To była wręcz paląca konieczność. Może kwiaty utrzymałyby w ryzach zdradziecki umysł.

— Możemy już iść? — zapytał, nim dziewczyna zdążyła zadać kolejne pytanie. — Zabieram cię do twojej krewnej.

— Właściwie to tak.

Przedostali się do wschodniego skrzydła zamczyska, pokonując jego kamienne zęby, wędrujące zacięcie ku górze. Tallulah najchętniej chwyciłaby się poręczy, ale żadnej jak na złość nie napotkała. Jej ręka ślizgała się po nieprzyjemnym kamieniu, a schody stawały się coraz bardziej strome.

— Mogę mieć do ciebie prośbę? — zapytał Aleksiej.

— Zależy jaka to prośba — odparła Tallulah niechętnie. Była raczej małomówna i oschła, niezwykła do wyświadczania komukolwiek przysług bez korzyści.

— Nie zbliżaj się zanadto do Króla Jaw w czasie pobytu tutaj.

— Powiedz mi coś, o czym nie wiem.

Mimo wszystko musiała wkupić się do ciasnego grona ludzi, których Sanrian toleruje. O lubieniu kogokolwiek raczej nie było mowy.

— Nie jesteś tu z dobrej woli — odgadła.

Aleksiej przybrał ponury wyraz twarzy. Przyśpieszył kroku. Ciąg schodów wreszcie się urwał i mogli wstąpić na właściwe piętro.

— Pragnę powrotu do domu, do rodziny — wyznał cicho. — Nie chcę problemów.

W jego spojrzeniu pojawił się dziwny błysk. Zbliżył się do drzwi, oznakowanych srebrną liczbą.

— Ostrzegam, że...

Nie dane było mu skończyć, bo Tallulah wtargnęła bez zapowiedzi do komnat jej niby krewnej. Wlepiła wzrok w kobietę, siedzącą na parapecie. Ile mogła mieć już wiosen? Czterdzieści? Bujała się w głębokiej zadumie, osłoniona pościelą. Nic nie pozwalało przypuszczać, że kobieta choruje, dopóki nie zaczęła majaczyć.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 25, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

UroczyskoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz