Rozdział I-Pójdziesz ze mną na rankdę?

733 20 21
                                    

Rudowłosa dziewczyna przemierzała peron 9 i 3/4 w poszukiwaniu swojej przyjaciółki, Dorcas Meadows. Zobaczyła ją w oknie jednego z przedziałów, weszła do pociągu, zapukała do drzwi przedziału i weszła. Wpakowała kufer z klatką sowy na półkę i uściskała przyjaciółkę , ledwo usiadła, a do przedziału wtargnęli Huncwoci. Poprzytulali dziewczyny i zajęli wolne miejsca, pierwszy odezwał się James, który, o ironio, usiadł obok Lily.

-To jak Evans, masz w tym roku, zamiar umówić się z Potterem?-Zapytał, z szelmowskim uśmieszkiem.

-Mało prawdopodobne, ale może- powiedziała po chwili milczenia dziewczyna. Cóż tak naprawdę podobał jej się James, ale bała się, że tylko zaliczy ją do listy swoich ,,zdobytych'' dziewczyn, i tyle z tego.

-Czyli jest nadzieja!- Powiedział z uśmiechem.

-Czy Szukający gryfonów nie ma innego tematu niż: ,,Evans, umówisz się ze mną...?''- Zapytała ze śmiechem Dor. Po chwili śmiechu zmieniono temat:

-Jak wakacje?- Zapytał Lunatyk

-Tak jak zawsze.-Powiedziała Rudowłosa zdawkowo. Nie chciała dzielić się tym, co działo się w domu.

-U mnie norma.-oznajmiła Szatynka. U niej oznaczało to całkowity spokój.

-U mnie też.-stwierdzili Remus a Peter tylko wzruszył ramionami.

-Ja uciekłem z domu, do Jamesa.-odpowiedział Syriusz. Nikt nie wydał się tym faktem zaskoczony.

-Przykro nam.-Powiedziała Dor.

-E tam. To było w końcu do przewidzenia.-Machną ręką. Po chwili ciszy postanowił zająć czymś siebie i przyjaciół.- Gramy w Prawdę czy Wyzwanie?

***

P.O.V Lily

I graliśmy tak aż do przyjazdu do Hogwartu. Uczta powitalna nie mogła odbyć się bez krzyków McGonagll. Otóż Huncwoci rozpoczęli bitwę na jedzenie.

-POTTER! BLACK! LUPIN! PETTERGREW! DO GABINETU! I PO -10 PUNKTÓW DLA GRYFFINDORU!- Krzyczała profesorka, a Black zamiast siedzieć cicho musiał‚ odkrzyknąć:

-Jak ja za tym tęskniłem, pani profesor!

-BLACK NIE POGARSZAJ SWOJEJ SYTUACJI!

Okazało się, że dostali dwutygodniowy szlaban. Nie zrobiło to na nich żadnego wrażenia, ale dziwić się? Przecież oni biją w tym takie rekordy, że dwa tygodnie to nic!


    Obudziły mnie głośne odgłosy z pokoju wspólnego. Spojrzałam na zegar. Czwarta rano.

-Super, dostanę ochrzan, za niedopilnowane ciszy nocnej.- Pomyślałam i zwlekłam się z łóżka, założyłam szlafrok, wzięłam różdżkę ze stolika. Zeszłam na dół i prawie dostałam zawału. Gdy byłam u stóp schodów coś zdrowo huknęło, i któż mógł‚ być tego sprawcą, jak nie Huncwoci?

-Co wy tu robicie o 4, w nocy? Bo mi się wydaje, że o tej porze się śpi, nie wiem może się mylę- powiedziałam z bardzo wyczuwalnym sarkazmem.

-Hej, Evans. Skoro się śpi to, co tu robisz?- zakpił Syriusz.

-Pierwsza zadałam pytanie.-Powiedziałam, zakładając ręce na piersi.

-Robimy eksperyment pod tytułem: Nie wolno zdradzać nikomu.-drażnił się Black.

-Jeśli nie chcecie zarobić kolejnego szlabanu, radze zasuwać do dormitorium, Chłoszczyść, i być cicho.-Powiedziałam sprzątając zaklęciem bałagan.

-Ma się robić, pani kapitan.- Zasalutował James, i wbiegli na górę. Już, odwracała się i chciała wejść na górę, ale przejście otworzyło się, a stała w nich nie, kto inny jak nasza opiekunka.

-Co tutaj robisz, Evans?-Zapytała, ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.

-Bo Huncwoci narobili hałasu, więc przyszłam sprawdzić, co się dzieje. Wysłałam ich na górę, i sama miałam zamiar właśnie to zrobić, pani profesor.-Powiedziałam ze spokojem.

-Dobrze, to idź już do dormitorium.-Odpowiedziała po chwili.-Za mało płacą mi za tą pracę...-mruknęła profesorka i wyszła.

***

P.O.V. Narrator

Noc, a w sumie poranek miną już bez niespodzianek. Huncwoci o 7 stawili się w Wielkiej Sali na śniadaniu. 10 minut po nich na śniadanie zeszły trzy dziewczyny z Gryffindoru, Lily, Dorcas i Alicja. Alicja była przyjaciółką Evans i Meadows. Miała długie blond włosy, i szare oczy. Miała też chłopaka, Franka Longbottooma.

-Witajcie drogie dziewczęta.-Powitał ich Syriusz z bananem na twarzy.

-Cześć.-Powiedziały i usiadły na swoje miejsca.

-Co to były za odgłosy potem jak się zmyliśmy?-Zapytał James.

-Profesor McGonagall, przyszła sprawdzić, co się dzieje.-odpowiedziała spokojnie rudowłosa.

-Ha! Na bank dostała szlaban! Na stówę!-zawołał Potter.

-I tu się pan myli, Panie Potter. Panna Evans nie została ukarana, za to Pan, Pan Black, Pan Petegrew, i Pan Lupin macie szlaban, za zakłócanie ciszy nocnej. Dzisiaj o 18 w moim gabinecie. A to wasze plany.-powiedziała dając Lily plik kartek, James patrzył na nauczycielkę jak na wariatkę, gdy ta odchodziła.

-Powiedziałaś jej?-zapytał Rogacz oskarżycielskim tonem.

-Jakoś musiałam się wytłumaczyć.-powiedziała przepraszającym tonem Ruda.

-Dawaj ten plan.-chłopak najwyraźniej nie chował urazy. Dziewczyna rozdała kawałki papieru, i sama przyjrzała się swojej.

-Dwie transmutacje, eliksiry, zielarstwo i OPCM, matko więcej się nie dało?-zapytał Syriusz.

-Nie kracz, bo na drugi semestr dadzą jeszcze więcej.-odpowiedział mu James.

-Idziemy?-zapytał Remus.

-Chwila.-powiedział James i odwrócił się w stronę Lily. Popatrzył jej w oczy, a ona już wiedziała, co ma się zaraz stać. Mimo to, zaskoczyło ją to. 

-Lilianno, zadam ci pytanie, ale zanim to zrobię wiedz, że jesteś dla mnie całym światem, kocham cię, i za żadne skarby tego wszechświata nie zostawię, nie zranię. Więc czy ty Lilianno Evans, uczynisz mnie najszczęśliwszą istotą w czasoprzestrzeni, i pójdziesz ze mną na randkę?

732 słowa :-)


Żyli Długo i Szczęśliwie |Jily|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz