Telefon

284 16 1
                                    

- Mal jest twoją siostrą?! - Danica stała jak wryta na środku swojej komnaty.

- Przybraną - sprostował Heath. - Wciąż dziwnie się z tym czuję.

Dziewczyna zaczęła spacerować po pokoju w tę i z powrotem.

- I Dobra Wróżka okłamała nas w sprawie mojego ojca - ciągnął dalej Heath. - zesłała go z powrotem na wyspę, mimo że pomógł cię obudzić.

Królowa stukała swoimi obcasami o posadzkę komnaty Chatki Miesiąca Miodowego. Próbowała poukładać sobie wszystkie informacje na nowo. Jej spódnica sięgająca za kolana mieniła się kolorem bordowym i niebieskim przy każdym jej najmniejszym ruchu, nie mówiąc już o złotej koronie tkwiącej na jej spiętych w elegancji kok włosach, która biła światłem i majestatem. Od czasu przebudzenia się z klątwy Diaboliny zdała sobie sprawę z wagi urzędu, jaki piastuje i porzuciła swój dawny, codzienny styl. Tenisówki zastąpiły czarne obcasy z paskiem ponad kostką, spodnie zmieniły się w spódnicę z dwóch warstw delikatnego, koronkowego materiału: niebieskiego i bordowego, co sprawiało wrażenie, jakby kolory te zmieniały się na zmianę. Luźną koszulkę zastąpiła elegancka, gładka, biała bluzka. Nie zmieniło się jedno - Danica wciąż nosiła skórzaną kurtkę - jednak teraz była całkowicie czarna (i oczywiście miała na plecach naszytego lecącego kruka).

- Czyli jesteśmy kuzynostwem - zatrzymała się nagle, ale nie spojrzała na Heatha.

- Proszę? - chłopak zrobił taką minę, że gdyby dziewczyna na niego spojrzała, na pewno by się zaśmiała.

- Jestem córką Diavala, on przyjaźnił się z Diaboliną, którą ja traktuję jak ciotkę, a Hades jest ojcem Mal - Danica odwróciła się do niebieskowłosego i w końcu na niego spojrzała. - To czyni nas kuzynostwem.

- Tu zamierzam cię zatrzymać - Heath podniósł rękę z wyciągniętym palcem wskazującym ku górze z zamiarem uciszenia swojej partnerki. - Ani trochę nie jesteśmy spokrewnieni!

Danica zasłoniła ręką usta i zaśmiała się serdecznie. Jej chłopak opuścił rękę i zaśmiał się pod nosem. Jak mógł nie zgadnąć, że żartowała. Przecież będąc sami wciąż była tą samą kruczą córką, co kiedyś. Nie zakładali przed sobą masek. A on dał się nabrać na jej dostojny ton. Heath najlepiej po niej widział królewskie pochodzenie - talent do odpowiedzialności za siebie i innych.

- A teraz już na poważnie - chłopak ponownie spojrzał jej w oczy. - Twoja matka chce, byś zobaczyła się z Audrey.

Danica zmarkotniała. Zupełnie zapomniała o siostrze czekającej na nią w salonie na dole. Wieść o tym, co stało się w stolicy obeszła cały kontynent: opętanie Audrey przez Diabolinę, ludzie z kamienia i zniesienie klosza - wiedzieli już o tym wszyscy. Spojrzała znów na Heatha. Jego dworski, ciemnogranatowy strój zupełnie nie pasował do wystroju jasnego pałacu. To ją cieszyło. Zapewniało jej to szybkie znalezienie ukochanego, gdy potrzebowała spokoju i wyciszenia... a tylko w jego ramionach mogła to znaleźć. Podobnie było i teraz. Danica zrobiła krok w jego stronę, a on również zaczął zbliżać się do niej. Spotkali się w połowie drogi i wpadli sobie w ramiona. Żadne z nich nie powiedziało ani jednego słowa, a jednak rozumieli się doskonale. Często tak robili - zapewniali sobie odpoczynek od szybkiego, aktywnego życia na dworze. Zawsze było coś do zrobienia: poddani, służba, renowacja starych budowli w miastach. Czasami po prostu potrzebowali spokoju.

Po chwili liliowooka przerwała uścisk i wymijając chłopaka skierowała się do drzwi. Zatrzymała się jednak tuż przed nimi, wyprostowała się dumnie i zapukała. Strażnicy stojący po drogiej stronie natychmiastowo je otworzyli i gdy tylko dziewczyna przeszła obok nich, ukłonili się z największym szacunkiem. Heath zawsze się wtedy uśmiechał. Ludzie z Auredonu kłaniający się dziewczynie z wyspy. Zapewne tak samo głupkowato musieli wyglądać ci, którzy kłaniali się przed Mal. Kończąc swoje rozmyślenia, niebieskowłosy ruszył za ukochaną długim korytarzem w kierunku schodów.

𝕹𝖆𝖘𝖙𝖊̨𝖕𝖈𝖞. Uniwersytet KnieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz