"Aparat i wielkie odkrycie"

496 57 5
                                    

Dzień był nadzwyczaj spokojny. Można nawet rzec, że zbyt leniwy. Przynajmniej uważał tak Felicjano, który, leżąc na łóżku, niemiłosiernie się nudził.
- Nudzi mi się - mruknął, w akcie desperacji, aby któryś z jego współlokatorów zwrócił na niego choć odrobinę uwagi.
Lekko zawiedzony przymknął lekko oczy, gdy nikt nie zainteresował się jego stanem.
Brązowymi oczami spojrzał na Japończyka oraz Niemca.
Kiku siedział na łóżku i ze zaciekawieniem czytał jedną ze swoich  książek.
Przy małym stoliczku siedział Ludwig, a obok niego stos różnych papierów. Włoch dowiedział się od Gilberta, że jego młodszy brat uczy się do konkursu przedmiotowego, który ma odbyć się w połowie września. Felicjano niezbyt to rozumiał. Przecież są jeszcze przecudowne wakacje, w których wspominanie lub nawet myślenie o szkole jest niedopuszczalne. Jasne, był świadomy tego, że koniec lata zbliża się nieubłaganie, jednak po co przjmować się rzeczami, które mają się odbyć za kilka miesięcy? Nie lepiej skupić się na tym co tu i teraz?
Felicjano mógł śmiało powiedzieć, że jego współlokatorzy byli dość specyficzni. Ale i tak ich lubił.
Włoch podjął męską decyzję - jeśli oni nie chcą zrobić czegoś ciekawego, to brązowooki ich zmusi. Nie ważne czy groźbami, namawianiem czy płaczem.
Gwałtownie wstał z łóżka. Była to czynność tak niespodziewana, że aż oczy Ludwiga i Kiku zwróciły się w jego stronę. Felicjano również nie przewidział, że jego ruch będzia tak szybki, dlatego też stracił równowagę. Jego drobne ciało wylądowałoby na twardej podłodze, gdyby nie oparł się o szafkę, zrzucając z niej wszystko przy okazji. Zanim zorientował się co się stało, Kiku stał już obok niego z przerażonym wzrokiem. Dopiero teraz Vargas zrozumiał co spadło przez niego na ziemię. Był to aparat natychmiastowy Japończyka. Również przestraszył się nie na żarty. Nie ławto było się domyśleć, że ciemnowłosy traktował przedmiot ten prawie jak dziecko, którego nie miał.
- Przepraszam Kiku - powiedział pośpiesznie. - Działa? - dopytał.
Czarnowłosy zaczął dokładnie sprawdzać stan aparatu. Najpierw obejrzał go szczegółowo, czy przypadkiem nie pojawiła się na nim jakaś mała ryska, po czym zrobił jedno zdjęcie przestrzeni, aby upewnić się, że wszystko napewno sprawnie funkcjonuje.
- Działa - powiedział, gdy z przyrządu wysunęło się zrobione zdjęcie.
Felicjano spadł kamień z serca - nie chciał wiedzieć do czego byłby zdolny Japończyk, jakby dowiedział się, że Włoch popsuł mu aparat.
Dopiero kiedy pierwsze przerażenie minęło, Vargas spostrzegł, że wokół ich panuje bałagan, w postaci porozrzucanych zdjęć na podłodzę. Brązowooki schylił się i pośpiesznie zaczął zbierać fotografie. Teraz przypomniał sobie, że Kiku lubił trzymać przedmioty związane z fotografią w jedym miejscu.
- Naprawdę dobrze ci zdjęcia wychodzą - odezwał się Felicjano, przyglądając się jednemu ze zdjęć.
- Dziękuję - mruknął lekko speszony Honda.
- Kiedy je zrobiłeś? - Włoch podniósł kolejną fotografię, na której widniał zachód słońca.
- Chyba tydzień temu - odpowiedział Kiku. - Tak naprwadę to jeszcze ich nie ogladałem. - Zaczął pomagać Felicjano zbierać porozrzucane kartki.
Nagle, jedno zdjęcie przykuło uwagę Vargasa. Było ono całe rozmazane, tak jakby przy robieniu jego, Japończyk się potknął. Mimo tego, brązowooki mógł zauważyć przedstawiony krajobraz. Zdjęcie było robione po zmroku. Lekko rozmyty księżyc i gwizdy świeciły jasnym światłem. Blask nocnych drogowskazów odbijał się w tafli delikatnie zarośniętego jeziora. W kadrze znajdowało się jeszcze kilka ciemnych drzew. Włoch spojrzał na dolny róg zdjęcia. Przymrużył brązowe oczy. Dostrzegł w tym miejscu dwie, rozmazane sylwetki. Nie było widać ich obliczy, jednak twarze były nadwyraz blisko siebie. Nie wiedzieć czemu, ale osoby te wydawały się bardzo znajome.
"Nie wierzę..." - pomyślał, chowając dyskretnie fotografię do kieszeni.
Szybko jak nigdy pozbierał resztę zdjęć.
Porzucił swój późniejszy plan, aby wyjść gdzieś z Kiku i Ludwigiem. Samotnie zaczął iść w stronę wyjścia.
- Muszę coś jeszcze załatwić. - Otworzył drzwi.
Współlokatorzy spojrzali na niego podejrzliwie, jednak nic nie powiedzieli - Felicjano słynął z tego, że Japończyk oraz Niemiec prawie nigdy nie wiedzieli o co mu chodzi.
Nie czekając na ich odpowiedź, młodszu Vargas pośpiesznie wyszedł z pokoju.
Wyjął zdjęcie z kieszeni. Lekko się zgniotło, jednak Włoch nie zwrócił na to uwagi. Teraz dobrze wiedział go znajdował się na rozmazanej fotografi. Chyba musiał podziękować wszechświatu za odstający loczek jego brata, który był dość dobrą cechą rozpoznawczą. W kilka sekund domyślił się kto stał koło bursztynookiego. Chodź z pozoru Lovino i Antonio zachowywali się jak wcześniej to jednak Felicjano dostrzegł delikatnie zmiany w ich czynnościach. Przykład? Starszy Vargas już nie reagował taką wściekłością na "Lovi" z ust Hiszpana. Na zdjęciu ich twarze były bardzo blisko, a to samo wysuwało wnioski. Brązowooki nie rozumiał tylko jednej rzeczy: Dlaczego Lovino nie powiedział Felicjano, że jest z Antoniem, choć zawsze mówił mu wszystko?
Bursztynooki powinnien dobrze wiedzieć, że nie ważne z kim by był, jego młodszy brat byłby zawsze na tak. Przynajmniej dopóki byłaby to relacja nietoksyczna. Po mimo, że wcześniej jakiekolwiek zmianki na temat związku Lovino i Hiszpana, były zwykłymi, niewinnymi żartami ze strony Felicjano, to i tak brązowowłosy cieszyłby się z tego, że są oni parą.
Po dość krótkim spacerze, brązowooki znajdował się pod drzwiami domku, gdzie został zakwaterowany jego brat. Przez chwilę zastanawiał się czy nie powinnien zapukać, jednak po chwili uznał, że nie warto i bez jakiejkolwiek zapowiedzi, wszedł do pokoju.
- Puka się - warknął Lovino, czytając książkę, gdy zauważył Felicjano.
W ramach powitania, Antonio tylko pomachał mu rękom.
- Czemu nic mi nie mówiłeś? - spytał lekko zdenerwowany.
- O co ci chodzi? - odparł, podchodząc do brata.
Felicjano nic mu nie odpowiedział, tylko pokazał mu zdjęcie. Starszy szybko je chwycił i mu się przyjrzał.
- Skąd to masz? - spytał oschło.
Pierwsze co chciał wiedzieć bursztynooki to kto zrobił im to zdjęcie. Później przydałoby się jakieś dobre miejsce na schowanie ciała.
Śmiało można powiedzieć, że Lovino miał drobne wyrzuty sumienia, spowodowane tym, że nie powiedział swojemu rodzonemu bratu o związku z zielonookim. Miał jednak wytłumaczenie na takie zachowanie: obiecał sobie, że na obecną chwilę nikomu nie powie, że jest z Tonim, a Lovino nie uznawał podwójnych standartów. Dobrze wiedział, że prędzej czy później Felicjano się o wszystkim dowie, jednak aktualnie wolał trzymać wszystko w tajemnicy.
- To nie ma znaczenia - odparł brązowooki, załadając ręcę na piersi. Oczywiście mógł mu powiedzieć prawdę, jednak nie chciał, aby Kiku miał jakieś problemy.
- Wytłumaczysz mi to? - odezwał się wyższy, spoglądając na zdjęcie.
- O co chodzi? - Do braterskiej kłótni dołączył się Antonio. Od razu gdy podszedł do rodzeństwa, jego wzrok spoczoł na fotografii.
- Skąd to masz? - powtórzył pytanie, gdy jego uśmiech z twarzy znikł.
- Czekam na wyjaśnienia - odparł Felicjano, lekko potupując nogą.
- Cóż... - zaczął Hiszpan.
Lovino, w przeciwieństwie do Antonio, postanowił nie bawić się w pacyfizm, tylko jednym, szybkim ruchem, złapał zdjęcie i przedarł je na dwie części.
- Nie ma problemu - powiedział, otrzepując dłonie, upuszczając przy tym rozwerwaną fotografię.
- Słuchaj... - mówił Felicjano. - Ja was naprawdę nie osądzam. Ja chcę tylko znać prawdę, więc mam proste pytanie na tak i nie: jesteście razem? - jego ton głosu widocznie złagodniał.
Włoch i Hiszpan popatrzyli po sobie.
- Nie - odpowiedział Antonio.
- Tak - powiedział w tym samym czasie Lovino. - Na usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że wtedy nie byliśmy jeszcze razem.
Zielonooki zdziwił się, słysząc oznajmienie swojego partnera.
- Myślałem, że nie chcesz nikomu mówić - stwierdził.
- Tak, ale to mój brat - oparł bursztynooki.
- Mówiłeś, że nie uznajesz podwójnych standartów. - Na twarzy Antonio ukazał się głupkowaty uśmiech.
- Oj, daj mi spokój! - rzekł Włoch, uderzając otwartą dłonią ukochanego w tył głowy.
W czasie, gdy Włoch i Hiszpan współnie rozmawiali, Felicjano postanowił jak najszybciej się ulotnić. Zdobył informację jakiej potrzebował, a po za tym, nie chciał być w środku,  jakby ich pogawętka zamieniła się w kłótnie. Było by to tak niemądre jak chowanie się pod drzewo podczas burzy.
Nie można opisać jego zdziwienia, gdy po wyjściu z pokoju, ujrzał Eliz, która opierała się o ścianę domku.
- A nie mówiłam? - powiedziała z delikatnym uśmieszkiem.

Najgorsze wakacje || SpamanoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz