W pogoni za Króliczkiem + miłość!?

15 1 0
                                    

Pozostałe lekcje tego dnia przebiegły stosunkowo pomyślnie, Rina nie płakała ani razu, za to słodko spała na stole na przyrodzie i pani Maraka, przyjazna, lubiana przez wszystkich starsza pani, zarządziła przeniesienie tej lekcji na ósmą rano w sobotę, gdyż wszyscy nie mogli przestać patrzeć na naszego Króliczka- spała tak słodko, nawet nikogo nie obrzydzało że ześliniła się na całą ławkę i plwocina kapała jak wiosenny deszczyk na podłogę. Ui miała tę przyjemność że na jej ławkę też trochę poszło, aczkolwiek nie obchodziło jej to, gdyż miała zaszczyt delikatnego przytulania kruchego ciałka Króliczka. Sprawiało to, że jej ciało miało spazmy świadczące o rozkoszy i ją wtedy od tyłu przytulała Mari gdyż nie mogła wytrzymać tego holistycznego widoku i narastającej miłości, do tego tak jej wzrosła temperatura z tych wielkich emocji, że z nosa puściła jej się krew, jednak w tamtej chwili nikogo to specjalnie nie obchodziło, Mari zdążyła tylko położyć kartkę papieru pod swoją twarzą, by nie ubrudzić Ui swetra, oraz, co najważniejsze, warkoczyków które zaplotła jej sama Rina. Wtedy, ją z kolei od tyłu dopadła Ai, która była tak zachwycona, że ciągle głupkowato się uśmiechała z oczami wywalonymi w tył. Za Ai do kolejki dołączył kolejny człon, tym razem był to chłopak, John, który wsadził Ai twarz w szyję bardzo głęboko aby móc widzieć cudowną buzię króliczka. By odreagować dał jej braterskiego buziaka, tak samo jak i jemu w kark całusa sprezentował Masa- masywny chłopak. Kolejny wagon w tym pociągu którego całą siłą napędową jak i lokomotywą była Rina, dołączył trochę nieśmiało, lecz wciąż zdecydowanie; była to nieśmiała, fioletowowłosa dziewczyna która ciągle zasłaniała swoją twarz bardzo długą fryzurą, jednak teraz było widać jej duże, jasnoszare oczy, które wpatrzone były w słodką Rinę zanużoną w onirycznym świecie marzeń, króliczków i tostów. Główny łańcuch tutaj został zamknięty; pociąg do raju, pociąg liczący siedem wagonów, jak siedem aniołów. Jednak nie była to jedyna stonoga w sali, gdyż od drugiej strony zebrała się trójka chłopców, klasowych łobuziaków i podrywaczy, i trzymając się za ręce i pod ramię, patrzyli jak ruszają się maleńkie plecki Króliczka. Jednemu z łobuziaków, Keiji'emu, typowemu Japończykowi ściętego na Gracjana z blond włosami i niebieskimi oczami, nagle z nosa puściła się krew, czego nie zdążył zatamować i teraz stał z posoką na mundurku, po czym osunął się lekko na krzesło, spotykając przed sobą zamulony wzrok Mari i ucieszył się, gdyż zobaczył, że dziewczynie też leciała krew z nosa. Mari w tej pełnej miłosierdzia chwili postanowiła okazać koledze znak pokoju i szeroko uśmiechając się puściła mu oczko- wtedy łobuziak dostał od kolegi w czoło również wspierający buziak, po czym przytulił się po męsku do jego pleców, gdyż siedział na krześle, by nie zemdleć z uciechy. Poprawił mu spodnie. W kilku ławkach dziewczyny po prostu wtulały się w siebie i z rozanielonymi minami patrzyły wprost na Rinę.... I wtedy nagle oczka tego małego stworzenia otworzyły się.
-M-myu? - Rina obejrzała się na całe zbiegowisko i cały tłum uśmiechniętych twarzy, a jej oczka zalśniły. Oczka te były wyjątkowo duże, opadające w dół po zewnętrznych stronach, nadając spojrzenie niewinności, jakby łani. Miała okrągłe, wysaturowane do granic możliwości fioletowe źrenice, a na nich były białe błyski, jeden największy w kształcie zaokrąglonego trójkąta, zaraz obok podłużny, pod nimi mały w kształcie gwiazdki, niżej cała galaktyka białych i różowych refleksów, które lśniły niczym cała galaktyka. Obok był jeszcze błysk w kształcie serduszka. Wtedy Rina zrozumiała sytuację i uśmiechnęła się, a następnie teatralnie lekko uderzyła się maleńką piąstką w czółko. Zawsze tak robiła, gdy złapała się na jakiejś omyłce, zaśnięciu na lekcji, otrzymaniu złej oceny. Tłum oszalał i po chwili Króliczek zniknął w wirze całusów, przytulania i przyjacielskich uścisków dłoni, niektórzy przystąpili do owacji, bili brawo, kilkoro uczniów dało jej rysunki, inni dali jej pieniądze a jeden chłopak nawet oddał jej swój naszyjnik ze zdjęciem swoich rodziców którzy już nie żyli. Wtedy zadzwonił dzwonek i Rina po omacku wykaraskała się z klasy, przy końcu jeszcze jeden z uczniów próbował za nią biec na kolanach, modląc się jakby się z kościółka urwał. Jednak mimo krótkich nóżek Riny, udało jej się czmychnąć.
-Dobra, nie można puścić jej samej - powiedziała Ui, podrywając się z siedzenia i stanowczo pobiegła do drzwi- w pewnym sensie też przypominała króliczka, gdyż również w jej włosy, przy prawym kucyku, znajdowała się kokarda, jednak brakowało jej swego rodzaju uroku, krzywych krótkich nóg, i była jednak wyższa niż Rina. Gdy wyszła z sali, chciała pobiec za Riną, jednak wpadła na kogoś z impetem, sprawiając, że spadły tej osobie wszystkie książki, które niosła.
-Ugh! Patrz jak idziesz, ty pajacu! - żachnęła się kierując w stronę klienta pięść na której podskakiwała już żyła w kształcie znaku plusa, jednak szybko uspokoiła się, a jej oczom ukazał się...
-och...!- zdołała tylko westchnąć. Owym właziwdrogą okazał się prawdziwy cudowny człowiek, epitomia piękna, był to chłopak. Oliwkowe spojrzenie Ui zaszkliło się tak, że na środku zrobiły się dwa różowe serduszka- co z medycznego punktu widzenia było niestety typowym objawem przerwania łączności tkanki twardówki i wypadnięcia rogówki, jednak nie wydawało się by trwało to na dłużej ale mimo wszystko dziewczyna powinna się zbadać, bo dziwnie tak zmieniać kształty poszczególnych elementów oka. A może to siła miłości???
Chłopak wyglądał na normalnego, jak każdy inny, tylko bajeczny. Jego ciemne blond włosy zaczęły powiewać na wietrze, oczy w kolorze nieba spojrzały prosto w oczy Ui... Jego zadbane, ogolone na łyso dłonie delikatnie cofnęły się, gdyż wylądowali niechcący w pozycji która mogła być uznana za dwuznaczną. Przysiadł wtedy w kuckach, po słowiańsku, choć wyglądał na stuprocentowego Japończyka.
-Ty...Ja... Przepraszam, ehehe widzisz...- zaczęła nerwowo Ui, wciąż nie przestając patrzyć mu w oczy, lecz zaczęła się drapać ręką w tył głowy. - szłam jak głupia, przepraszam, pajacu yyy to znaczy... Jak masz na imię?
-Entschuldigung! - odezwał się ostrym jak gilotyna (którą swoją drogą poczuli na swym karku wszyscy Semici w promieniu stu mil, gdy nasz kolega wyszczekał z siebie to słówsko) głosem nowy znajomy Ui. - ich...uh, przepraszać! Ja być Erasmus! Ja być Niemiec, hejka
-o...aa... Cześć, ja jestem.... - zaczęła lekko skonfundowana, lecz nadal oczarowana Ui, lecz w tym momencie rozległ się głos Ai.
-UUUIIIIII!!!!!! - stała w drzwiach z rozwydrzonymi ustami, a jej niebieskozielone oczy zrobiły się bardzo zmarszczone. - Znowu?? Nie możesz wytrzymać jednego dnia bez wyrywania chłopaków?? Zapomniałaś o przyjaciółce? Rina teraz siedzi gdzieś sama, pewnie jest przerażona i płacze!!! - obok Ai, oparta o framugę drzwi była Mari, miała zamknięte oczy i zdenerwowaną minę, którą ciągle skinieniami przytakiwała koleżance. Teraz było widać, jak naprawdę wielka jest Mari- górowała nad Ai o ponad głowę, w dodatku, przez to że skrzyżowała ramiona, było teraz widać, że dziewczyna jest naprawdę dobrze wyposażona ;).
-Podnoś się! Chodź, idziemy! - Ai wzięła siostrę za rękę, a ta mimowolnie wstała i zaczęły iść szybkim krokiem w stronę....no właśnie, gdzie mogła pójść Rina?! Za nimi Mari szybko pomogła koledze z Europy pozbierać rzeczy i przeprosiła za koleżankę, po czym truchtem zaczęła gonić przyjaciółki, przy czym zawartość jej stanika rozbujała się do granic możliwości, sztorm, który można by oszacować na 10 w skali Beauforta, a po zatrzymaniu się, jeszcze przez chwilę podskakiwała coraz niżej i szybciej, niczym piłeczki do ping ponga, żeby wkrótce rozejść się drobnymi wibracjami w stan statyczny.
- I co, dziewczyny, macie ją? - spytała Mari.
- A jak to wygląda? Nie, nie mamy, właściwie to w ogóle nie mamy pojęcia gdzie jej szukać. Jest taka mała, mogła wpaść wszędzie, a ta szkoła jeszcze jest tak duża!!!
Nie było to do końca prawdą, aczkolwiek szkoła miała trzy piętra i dwa skrzydła, wyjście na dach, na którym często uczniowie wybierali się na wspólną konsumpcję dóbr oferowanych przez szkolny sklepik, do tego obszerne korytarze, sporo zakamarków, do tego jeszcze teren pozaszkolny, boisko, oraz swego rodzaju stoiska dla rowerów, co dziewczyny nazywały żartobliwie parkingiem.
-Może...rozdzielmy się? - zaczęła Ui - ja zostanę tu, a wy...
-Dobre sobie! Mowy nie ma, zachowujesz się jak Julcia na karuzeli, chcesz tylko kręcić z tym gościem, dziewczyno ogarnij się! - wydarła twarz Ai. -nie pamiętasz o naszej przyjaciółce?? Zachowujesz się jak ojciec!!!
-Ej, wypraszam sobie! - zarumieniła się Ui - znaczy... - zamyśliła się chwilę. Nie chciała obrażać ojca, bo go bardzo kochała, jednak faktem było, że miały tylko jego, były od siebie starsze w odstępach po kilka miesięcy, razem z trzecią siostrą, która była wybitnie uzdolniona i była już w liceum, i miały jeszcze dwójkę okołodwudziestoletnich braci, z których jeden miał dość ciemną skórę. Babcia, która była osobą bardzo szczerą i poniekąd zawiedzioną synem i jego podejściem do życia w kwestiach prywatnych, mówiła zawsze wnuczętom, że "tatuś miał czasem takie epizody gdy był smutny, a potem na wycieraczce znajdował po kolei was wszystkich". Na początku berbecie nie rozumiały o co babci chodziło, jednak od pewnego czasu zaczęły rozumieć, o co chodziło. Z tego powodu, rodzeństwo często żartowało z Ai, która miała obsesję na punkcie chłopaków. Być może coś w tym było i skłonność do flirtu wpojono w nią wraz z mlekiem matki, albo raczej, w tym przypadku, mlekiem ze sklepu.
-Dobra, nie kłóćcie się - zganiła siostry Mari- mamy przyjaciółkę do znalezienia. Rozdzielmy się, ale Ui idzie na dół.
-No dobra - wzruszyła ramionami ruda dziewczyna. - to idę. - i poszła.
-Ok, a my co robimy? - zapytała Ai, rozglądając się wokoło.
-Idź na dach, jak nie znajdziesz jej to twój posterunek jest na drugim piętrze, a ja zostanę tu.
-Rodżer - zasalutowała Ai i pobiegła po schodach na piętro wyżej.
-Ja natomiast, będę stała tutaj i będę patrzeć przez okna, przeszukam toalety i....
-Wszystko okej? - spytał jakiś wysoki, różowo i długowłosy chłopak. Mari uświadomiła sobie, że stoi na środku korytarza u gada sama do siebie.
-Haha, bardzo śmieszne! - oburzyła się.
-Nie martw się, każdemu zdarza się tak! - zaśmiał się chłopak. Dopiero teraz Mari przyjrzała mu się lepiej; wyglądał dojrzalej niż reszta uczniów, właściwie miał już zarost. Zbiło ją to nieco z pantałyku.
-Jestem Gumi Aki! Jestem studentem pedagogiki i będę miał z wami praktykę, zabawne bo wcale nie jestem od was dużo starszy. - puścił oko do dziewczyny, która się zarumieniła i ukłoniła mu się
-M-mari Welsh! Przepraszam, że tak brzydko się oburzyłam, ale mamy sytuację kryzysową...
-Ciiii, nic nie mów.... - powiedział miękkim tonem nowy znajomy dziewczyny i spojrzał jej w oczy.
-Ja... to znaczy... - powiedziała zakłopotana dziewczyna i tak naprawdę nie była pewna, czy jest zawstydzona, skonfundowana, skołowana, czy... Zakochana???
Spuściła wzrok i postanowiła wziąć się w garść, iść szukać Riny, przecież Rina była najważniejszą osobą w  kraju albo chociaż w tamtej szkole w tamtym momencie. Przecież pogawędkę z panem Gumi mogła kontynuować kiedykolwiek indziej, nie wtedy, co życie Riny jest w niebezpieczeństwie. Zaczęła się zastanawiać... Może kino, we czwartek? Lub kawa w piątek?...
- JASNY GWINT!!!
Rozległ się głos Ai, jak grom z jasnego nieba. Teraz była już naprawdę wściekła.
- To ja sobie latam po całej szkole, zaglądam nawet do muszli!!! A wy co robicie???
- To... To nie tak jak myś...
- To że Ui to można zrozumieć, ale ty???
- W czymś przeszkodziłem? Ojej... - nowy nauczyciel nieco się speszył i już chciał odejść, lecz Mari oprzytomniała i szybko wyjaśniła sytuację.
- Tak, to znaczy nie, to znaczy... Zaginęła nam przyjaciółka i musimy jak najszybciej ją znaleźć.
- O? A jak wygląda?
- Nooo, taka - Ai zaczęła robić gest cięcia ręką w okolicach swojej klatki piersiowej, chcąc zademonstrować wzrost przyjaciółki. - bardzo mała, różowe włosy, kokardka, wielkie oczy...
- Baardzo, bardzo mała - wtrąciła się Mari.
- Malutka i słodziutka - Ai uśmiechnęła się lekko.
- najsłodsza, ach ten nasz Króliczek! - przyjaciółki chwyciły się za ręce i spojrzały sobie w oczy, w których tańczyły błyski.
- do schrupania!!
- ach!!!
- uhm... Dziewczęta? - zdziwił się nowy przybysz. - nie chcę nic mówić, ale....
- och, proszę się nie przejmować, my wszyscy tak mamy, rozczulamy się nad nią, jest w pewnym sensie naszą maskotką, trenerem rozwoju osobistego, emanuje tak pozytywną energią, że...
- ech. Nie to miałem na myśli. Tam. - pan Gumi wskazał kciukiem na ławkę, która znajdowała się dosłownie przed salą, w której klasa dziewczyn chwilę temu miała lekcje. Leżała tam Rina i smacznie sobie spała. - to ona?
- taak... To znaczy...
- może to niepedagogiczne, ale dziwne jesteście, nara - powiedział praktykant pedagogiki i ulotnił się po schodach w dół jak pieprz rośnie.
- czekaj, ja...! - Mari wyciągnęła do niego rękę, ale jego już nie było. - echhh... wszystko zepsułaś!!
- ja zepsułam? Ciekawe. - oburzyła się Ai. - mimo że was kocham, to czasem woda sodowa uderza wam do głów.
- ech, może masz rację, ale wiesz, jak on na mnie spojrzał...!
- fuj, przecież to stary chłop
- to student, nie jest taki stary, a nawet jeśli by był to co z tego...
- ty, czekaj, co ty tu masz...? - Ai zwróciła uwagę na świstek papieru, który wystawał Mari z dekoltu. Wyjęła jej go, co zadziałało jak zburzenie tamy na rzece i zawartość stanika dziewczyny znów poszła w bailando. - heee?!! ty patrz, numer telefonu!
- ach, faktycznie!!! To musi być mój szczęśliwy dzień! - rozanieliła się Mari. Wreszcie, wszystko zaczęło się układać! Ale czy na długo? Tego dowiecie się już niedługo!

Czarodziejka RinaWhere stories live. Discover now