Sobotę, Lily postanowiła spędzić w swoim łóżku z dwóch powodów. Pierwszym z nich było złe samopoczucie, a drugim dzień wolny od pracy w bibliotece.
Po odświeżającym, porannym pryszniu, Martinez postanowiła zrobić sobie karmelową kawę, która bardzo przypominała jej piwo kremowe.*
Po przeszukaniu całej swojej biblioteczki, (mała to ona nie była) rudowłosa opadła beznamiętnie na łózko, tracąc nadzieję na przeczytanie jakiejkolwiek książki.
Mamrocząc pod nosem niezrozumiałe dla nikogo słowa, przykryła się kołdrą. Nie minęło kilka chwil, a w całym pokoju rozległ się dźwięk przychodzącej wiadomości.
Lily dokładnie wiedziała, kto postanowił do niej napisać. Nie miała ochoty na jakiekolwiek kontaktowanie się z tajemniczym chłopakiem.
Niestety, ciekawość to wrodzona cecha Martinez i ruda niemal rzuciła się na telefon.
Nieznany numer: Nudno, prawda? :)
Lily: Po co do mnie piszesz ?
Nieznany numer: Lubię z tobą pisać xx
Lily: Nie znasz mnie.
Nieznany numer: Znam cię bardzo dobrze
Lily: jak niby?
Nieznany numer: mam swoje sposoby, Liliano
Nieznany numer: jestem bliżej niż myślisz ;)
Na tym konwersacja się zakończyła. udowłosa była lekko przerażona tym, że "pan tajemniczy" ją zna.
"jestem bliżej niż myślisz"
Te słowa odbijają się głuchym echem po głowie Lily. Przeszukiwania pamięci, w celu przypomnienia sobie jakichkolwiek podejrzanych momentów w jej życiu, zdały się na nic. Nic dziwnego nie działo się ostatnio w życiu.
No, nie licząc pojawienia się stalkera i jego dziwnych aczkolwiek wspaniałych prezentów.
Rudowłosa nawet nie spostrzegła, gdy oddaliła się do krainy Morfeusza.
~*~
Martinez została brutanie wyrwana ze snu, przez irytujący dźwięk nowej wiadomości.
Jęcząc jak bardzo to świat jest niesprawiedliwy, Lily sięgnęła po telefon znajdujący się na stoliku nocnym.
Widząc dobrze już jej znany Nieznany Numer, jęknęła jeszcze głośniej.
Nieznany numer: Otwórz drzwi.
Lily słysząc ciche skomlenie, szybkim krokiem skierowała się do drzwi wejściowych, przy okazji prawie przewracając się o rozrzucone trampki.
Po otworzeniu drzwi, szczęka rudej dosłownie opadła. Na jej wycieraczce siedział mały, biały piesek rasy chow chow merdający wesoło ogonem. Obok szczeniaczka leżao średniej wielkości, szare pudełko, na którórego wieczku przyklejona była biała koperta.
Bez większego zastanowienia Lily więła w ręce, dość ciężkie, pudełko przy okazji wpuszczając do domu psa.
Wyjęła miskę, do której nalała wody, aby pies mógł się napić.
Siadając na krześle barowym, odpakowała list z koperty.
Droga Liliano,
Doszły mnie słuchy, że uwielbiasz chow chow'y. W takim razie mam dla Ciebie jednego. Nazywa się Tonks, bo to suczka. W pudełku masz smycz, obrożę i jego ulubione jedzenie. Mam nadzieję, że dobrze się nim zaopiekujesz.
Do jutra,
Curly.
Martinez zmarszczyła brwi, domyślając się czemu dostała tego szczeniaka.
Lily: Musiełeś mi to zrobić?
Lily: Wiedziałeś, że nie oprę się temu szczeniakowi.
Lily: Uggh, nienawidzę cię.
Lily: Ale mimo wszytko dziękuję ci.
Stalker: Cała przyjemność po mojej stronie, Li xoxo
___
*piwo kremowe - bezalkoholowy napój, często spotykany w Harry'm Potter'ze <zdjęcie w linku zewnętrznym>
CZYTASZ
16 surprises ll h.styles
FanfictionNic nie cieszy mnie bardziej, niż sprawianie ci przyjemności...