Determinacja wymalowana na jego twarzy była wyraźna jak krople potu, które wyznaczyły ścieżkę po jego szyi. Oddech był nierówny, a oczy podkrążone. Na pierwszy rzut oka może nie było tego dokładnie widać, ale Endou Mamoru już od jakiegoś czasu bacznie mu się przyglądał. Zastanawiał się o co może chodzić. Przecież Gouenji był świetnym zawodnikiem, nie sprawiał problemów w drużynie, a co najważniejsze miał wspaniałych przyjaciół, którzy traktowali go jak rodzinę. Chłopak chciał wiedzieć co trapi przyjaciela, chciał mu w jakiś sposób pomóc.
- Hej! Kapitanie! - zawołał do niego Kabeyama, tym samym odwracając jego uwagę od Gouenji'ego.
- A! Kabeyama, bardzo cię przepraszam. Już jestem skoncentrowany - powiedział, posyłając ostatnie spojrzenie w kierunku Shuuya.
Skupił swoją uwagę na koledze, który przymierzał się właśnie do posłania piłki między słupki bramki. Kabeyama kopnął z całej siły, ale i tak nie zdołał przebić obrony. Endou z łatwością obronił jego strzał.
- Nieźle! Tobitaka, twoja kolej - zakrzyknął do fioletowowłosego i podał mu piłkę.
Chłopak chciał zgrabnie ją przyjąć, a następnie strzelić gola, ale nie zdołał jej odbić, więc piłka poszybowała przez całe boisko i wylądowała koło nogi Gouenji'ego. Ten wypadek na chwilę zdekoncentrował Shuuya, akurat wtedy gdy przymierzał się do ciosu wykończającego kolaboracje Tygrysiej Burzy. Piłka z całym impetem uderzyła wytrąconego z równowagi chłopaka w brzuch. Endou z drugiego końca pola mógł zobaczyć jak Gouenji chwiejnie ląduje na ziemi, a potem pochyla się, żeby wypluć ślinę zmieszaną z krwią.
- Gouenji! - krzyknął spanikowany Mamoru i w tym samym czasie co reszta drużyny dobiegł do przyjaciela.
- Przepraszam, Gouenji, przepraszam - Toramaru wciąż powtarzał to jedno słowo.
- Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony Kidou.
Napastnik poklepał młodszego kolegę po plecach na znak, że się nie gniewa i skinął w stronę Kidou.
- Jest ok. Nie musicie się martwić. Lepiej wracajmy do treningu - na koniec, jakby wbrew temu, co przed chwilą powiedział, odchrząknął i niezdarnie wytarł dłonią krew, która zgromadziła się na ustach.
Endou posłał Tobitace wymowne spojrzenie, ale ten miał wzrok wbity w but, którym drążył dziurę w ziemi.
- Tobitaka - odezwał się, zwracając uwagę wywołanego zawodnika - Gouenji'emu należą się przeprosiny - zaznaczył ostro, chociaż wcale nie zamierzał być tak surowy.
Zawodnicy ze zdziwieniem popatrzyli na kapitana. Przecież Endou taki nie był! Nie był nachalny w stosunku do innych, zawsze czekał cierpliwie, aż dana osoba przyzna się do błędu i zrobi wszystko, co w jej mocy, aby się poprawić. Tym razem, jednak Mamoru, widząc, jak bardzo Shuuya się starał doprowadzić to połączenie do perfekcji i jak brutalnie, chodź wcale nie specjalnie, zostało mu to przerwane, pękł. Już otwierał usta, aby ponownie zrugać Tobitake, ale przerwała mu to ręka, która pojawiła się na jego ramieniu. Odwrócił się i zobaczył Gouenjiego, który delikatnie uśmiechał się w jego stronę. Ten gest miał zapewne znaczyć "Wszystko w porządku". Bramkarz westchnął zrezygnowany i upewnił się czy napastnik na pewno dobrze się czuje. Zaskoczyła go stabilność chłopaka, mimo doznanych obrażeń i wciąż malująca się na twarzy determinacja. Endou skarcił się w myślach za swoje zachowanie. Gouenji był potężnym piłkarzem i przeżył wiele innych groźnych skaleczeń, a mimo to grał w prawie wszystkich meczach i nie miał żadnej poważniejszej kontuzji, która zaważyłaby na jego karierze piłkarskiej. Mamoru wziął się w garść i posłał drużynie uśmiech.
- Wracajmy do treningu! - wykrzyknął motywująco.
- Tak!! - każdy zgodnie odpowiedział.
W czasie, gdy wszyscy wznowili swoje ćwiczenia, Endou podszedł do zestresowanego całą sytuacją Tobitaki.
- Bardzo cię przepraszam za to co powiedziałem, nie wiem co we mnie wystąpiło - zaśmiał się nerwowo, starając się ukryć zażenowanie.
Kolega tylko zacisnął usta w linie, ale ostatecznie skinął głową, na co kapitan odetchnął z ulgą, jednak w głowie raz za razem odtwarzał wydarzenia sprzed paru chwil. Co to, do cholery, miało być!?
CZYTASZ
Above all else // axel x mark
FanfictionEndou kocha piłkę odkąd tylko pamięta. Euforii, którą czuję podczas gry z przyjaciółmi, nie da się niczym zastąpić. Ten słodki stan szczęścia jest szczytem w jego emocjonalnej prostocie. Czyż jest coś bardziej doskonałego od tego wspaniałego sportu...