Rozdział 2

32 3 0
                                    

-Cholera! Gdzie jest mój pies?!-Nakrzyczałem na weterynarza, który kazał mi najpierw wypełnić jakiś formularz. Ten tylko westchnął i wstał. Udaliśmy się prosto, długim korytarzem. W końcu stanęliśmy przed drzwiami z napisem "Pokój dla personelu. Wstęp wzbroniony." Wszedłem za nim. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to Demon. Pies był cały poobijany i najwyraźniej slaby. Nie podniósł nawet głowy, kiedy wszedłem, tylko pomerdał ogonem i znów zwrócił oczy na drobną dziewczynę, śpiącą słodko przy jego łóżku.

-To ona go potrąciła?-zapytałam groźnie. Weterynarz złapał mnie za rękaw i wyprowadził z powrotem na korytarz.

-Jeśli pan warzy się ją obudzić, będę musiał pana wyprosić. Ta dziewczyna uratowała panu psa! Sama też została potrącona, ale pierwsze co zrobiła, to przyjechała z nim tutaj! Proszę sobie wyobrazić, że nie dała się nawet opatrzyć, zanim nie zajęliśmy się psem!- na jego twarzy pojawił się uśmiech.- Pielęgniarki są nią zachwycone...-potrząsnął głową.- Możesz wejść.- oznajmił i sobie poszedł. Pff... Mam jej dziękować? Chyba w snach. Jak się obudzi, to pewnie będzie właśnie tego oczekiwać... Jej niedoczekanie... Usiadłem W fotelu, po drugiej stronie psa i spojrzałem za okno. Zadzwonili do mnie w środku nocy i oczekują, że będę dla wszystkich miły. Dodatkowo mój pies został potrącony. Eh... Westchnąłem i rozprostowałem nogi. -Spróbuję się jeszcze przespać.-poinformowałem ściany i przymknąłem oczy...

Obudziłam się nad ranem, kiedy na dworze robiło się jasno. Wstałam i pogładziłam Demona po głowie.

-Cześć piesku. Lepiej ci? Pff... Wiem. Głupie pytanie.- pokręciłam głową nad własną głupotą. Krótkie sapnięcie uświadomiło mi, że nie jestem sama w pokoju. Przyjrzałam się chłopakowi o czerwonych włosach. Spał za fotelu w dość niewygodnej pozycji, odchylając głowę pod nienaturalnym kontem. Ramiona miał założone na piersi, a długie nogi wyciągnięte przed siebie i skrzyżowane w kostkach. Pewnie to właściciel psa. 

Współczucie ścisnęło mi żołądek na myśl, jak biedaka będzie po obudzeniu bolał kręgosłup więc wzięłam drobniaki z kieszeni mojej bluzy, zwinęłam ją w rulon i delikatnie podłożyłam mu pod głowę. Wyszłam cicho na korytarz. 

Przechodząc koło recepcji zostałam zaczepiona przez starszą kobietę, która akurat siedziała na dyżurze. 

-Już nas panienka opuszcza?-zapytała z uśmiechem, ale wydawało mi się, że jest zmartwiona. - Może pozwoli panienka najpierw spojrzeć na swoje obrażenia? - poprosiła z życzliwym wzrokiem wbitym w moje oczy. Machnęłam niedbale ręką i uśmiechnęłam się szeroko.

-Nie trzeba, to tylko niewielkie obrażenia. Poza tym zaraz wrócę. Po prostu nic nie jadłam, idę na chwilę do sklepu.- odpowiedziałam i uśmiechnęłam się smutno. Kobieta skinęła głową i otworzyła mi drzwi.

 Udałam się na bazar i kupiłam kawę, wodę i świeże rogaliki z czekoladą. Wróciłam do lecznicy i postawiłam kawę na szafce, obok czerwonowłosego chłopaka. Wyjęłam jednego rogalika, a torebkę z resztą postawiłam obok kawy, pisząc na papierze "Smacznego". Ugryzłam ciepłe pieczywo i popiłam wodą. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jaka byłam głodna. Pochłonęłam całego rogala i dopiłam wodę. Wyrzuciłam butelkę do kosza z plastikiem, pożegnałam się z psem i wyszłam. Źle się czułam, zostawiając Demona, ale musiałam wracać do domu. Pożegnałam się z obsługą kliniki i zadzwoniłam na taksówkę, która przyjechała chwilę później.

***

Przetarłem oczy dłońmi, a na moje kolana spadł jasny materiał pachnący kwiatami i czymś słodkim. Rozwinąłem go i odkryłem, że jest to bluza bardzo niewielkich rozmiarów. Rozejrzałem się po zaciemnionym pokoju pełnym kabli, rurek, igieł i pikania najróżniejszych maszyn. Szczerze powiedziawszy miałem nadzieję, że to wszystko było snem. No cóż, nie można mieć w życiu wszystkiego. 

Zaburczało mi w brzuchu, kiedy poczułem zapach rogalików. Na szafce stała letnia już kawa i papierowa torba ze schludnym, odrobinę zbyt ozdobnym jak na mój gust napisem "Smacznego". To pewnie od tej dziewczyny. Wzruszyłem ramionami i wziąłem się za jedzenie. Nigdy nie jadłem czegoś tak dobrego. Kawa też była niczego sobie. Czarna, bez mleka i z dwoma łyżeczkami cukru.Pewnie dla tego, że głód jest najlepszym kucharzem... Wstałem i pogładziłem psa po pysku.

-Jak tam stary? Pewnie jesteś głodny...- uśmiechnąłem się do niego.-Sorry kolego. Na razie musisz przeżyć na kroplówce i sztucznym dożywianiu.- mówiłem do niego, wierząc, że wszystko rozumie. Wepchnąłem bluzę dziewczyny do torby i poszedłem znaleźć weterynarza.

***

Otworzyłam drzwi do domu i od razu wpadłam w ramiona braci.

-Ała...- jęknęłam, czując ból w boku.

-Co ci jest?- zapytał zmartwiony Leo, kładąc mi dłonie na ramionach i odsuwając się żeby zlustrować mnie spojrzeniem. -Co to!- wykrzyknął, widząc rozdartą sukienkę poplamioną krwią i opatrunek oraz widoczne ugryzienie na moim przedramieniu.

-Miałam mały wypadek...- przyznałam. Lys patrzył na mnie z dezaprobatą, a Leo otworzył szeroko oczy.

-Jak to "mały" wypadek?-zapytał ten drugi.

-Wywróciłam się, kiedy szłam z psem do lecznicy...- skłamałam niezręcznie, unikając wzroku wszystkich obecnych.

- Matko boska...- wyszeptał czarnowłosy z dezaprobatą.- A! Właśnie. Pewnie musisz być głodna...-zauważył i udał się do kuchni, zanim zdążyłam powiedzieć, że już jadłam. Udałam się za nim z uśmiechem. Usiadłam przy wysepce a przede mną pojawił się talerz kanapek. Wzięłam jedną i ugryzłam. Wtedy coś przyciągnęło moją uwagę. Był to reportaż w telewizji.

"Wczoraj o 22:34 dotarła do nas anonimowa wiadomość o psie potrąconym przez auto. Zwierzę usilnie próbowało wydrapać asfalt na ulicy. Dziś straż pożarna, zaalarmowana telefonem pewnej młodej dziewczyny odkryła spory wyciek gazu. W tej chwili mieszkańcom nie zagraża żadne niebezpieczeństwo, jednak proszę zachować ostrożność. Myślę również, że wszyscy się ze mną zgodzą, że powinniśmy podziękować bohaterom!"-zakrzyknęła prezenterka, uśmiechając się szeroko do kamery.- "Nasz kanał znalazł klinikę w której przebywa pies w stanie krytycznym. Przekażemy środki na jego leczenie właścicielowi, jeśli ktoś jest chętny by wspomóc akcję na naszej stronie można dokonać dotacji. A teraz materiał z kamer ochrony, zamontowanych przy jednym ze sklepów."

-O nie...- jęknęłam. W telewizji pojawiła się ulica, na której jeszcze wczoraj zostałam potrącona. Wyraźnie widać było psa... Potem pojawiłam się ja. Zaczęłam go wołać. Bracia spojrzeli na mnie, ale ja dalej tempo patrzyłam się w ekran. Nagle wszystko się rozjaśnia, a ja wybiegam na jezdnię. Osłaniam rękami łeb psa i te ważniejsze organy, po czym wali w nas auto. "Już po mnie." myślę. Zbyt wyraźnie widać moją twarz. Wiedzą. Materiał jednak nie przestaje lecieć. Wymieniam kilka słów z kierowcą, po czym wyciągam komórkę. W tym czasie mężczyzna bierze delikatnie psa na ręce i zanosi do samochodu. Chwilę później wsiadam i ja. Potem znikamy.

"Oby więcej takich ludzi!"-woła uśmiechnięta kobieta, a ja wiem, że już po mnie...

Kiedy Brak Ci Powietrza|SFWhere stories live. Discover now