Rozdział 4

32 5 0
                                    

Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się za Lysem. Stał z Jakąś grupką, z której rozpoznałam tylko Rozalię. Podeszłam do nich i pociągnęłam delikatnie Lysa za rękaw, żeby zwrócić na siebie uwagę. Spojrzał na mnie i się roześmiał. Wiedziałam, że jestem już cała czerwona, ale nie mogłam nic na to poradzić.

-Tak źle było? - zapytał. Pokręciłam głową, dalej zawstydzona, tym bardziej, że patrzyło na mnie całe to towarzystwo. - Chciałem wam przedstawić Ane.- oznajmił swoim przyjaciołom. - Ana, to jest Violetta, Irys - uśmiechnęłam się delikatnie do dziewczyn, a rudowłosa spojrzała na mnie jakby ze smutkiem i lekką zazdrością - Roze znasz, i...

-To ty. - usłyszałam warknięcie, gdzieś z boku. Spojrzałam zdezorientowana na chłopaka z czerwonymi włosami. To był on! To był Kastiel! Schowałam się za plecami brata.

-A więc... Wy? Wy się znacie?- Lys chyba sam nie do końca wiedział co powiedzieć.

-Tak jakby... To ona uratowała mi psa. - oznajmił, jednak jego ton przy słowie "uratowała" wręcz ociekał sarkazmem. Spuściłam wzrok, onieśmielona a między nami zapadła niezręczna cisza, którą postanowił przerwać Lys.

-Dobra... To ja idę po książki. Ana? Poczekaj tu chwilę, zaraz pójdziemy pod salę.- pokiwałam głową i wyłapałam jeszcze smutne spojrzenie Irys. Czemu tak na mnie spojrzała?

-Jeśli oczekujesz podziękowań to się przeliczyłaś. - moje spojrzenie po raz kolejny padło na Kastiela. Znów potaknęłam.-Naiwna idiotka...- prychnął i odszedł, trącając mnie ramieniem z taką siłą, że upadłam na ławkę.

-Jezu... Mała. Czym mu tak podpadłaś?- zapytała mnie ładna, czarnowłosa dziewczyna.

-Ja... N-nic nie zrobiłam... -Wyjąkałam i spuściłam głowę.

-Hahaha... Nie chcesz mówić, to nie mów. Jestem Kim, a ty?- przygryzłam wargę.

-Jestem Ana. - wyszeptałam, jakbym zdradzała jakiś wstydliwy sekret i wymusiłam niezręczny uśmiech.

-Nowa? - zgadła, a ja tylko potaknęłam.- Masz tu kogoś z rodziny? - Znowu potwierdziłam.

-Mam tu brata. Nazywa się Lysander.- oznajmiłam.

-Lysiek to twój brat?! - wykrzyknęła zdziwiona, a parę osób na korytarzu się odwróciło. - Nigdy nie mówił, że ma siostrę. Słyszałam tylko o bracie... Jak on tam miał? Leon... Lonel?

-Leo... - poprawiłam z delikatnym uśmiechem.

-Właśnie! - potwierdziła, klaszcząc w ręce. Byłam jej wdzięczna, że się do mnie odezwała. Inaczej stała bym tu jak ta sierota i rozmyślała o niezbyt miłym zachowaniu Kastiela.

-Mogę panią przeszkodzić? - Obok mnie pojawił się Lys.- Ana, pokarz mi swój plan.- podałam mu kartkę, którą od razu zaczął studiować. Wymieniłam spojrzenia z Kim, zanim wróciłam wzrokiem do brata. - O! Jesteś z nami w klasie. Chodź... Mamy chemię. - wziął mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.

***

Koniec lekcji!!! Koniec bezsensownego przedstawiania się na forum klasy i znoszenia niechętnych pewnych trzech dziewczyn, które przyprawiały mnie o ciarki. No i koniec gnębienia mnie przez pewnego czerwonowłosego chłopaka.

-Poczekaj tu na mnie, dobra?- poprosił mnie brat i udał się w stronę sali gimnastycznej. Westchnęłam i usiadłam na ławce pod drzewem.

-Ej! Mała, spadaj stąd. - warknął na mnie Kastiel i usiadł na ławce. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił. Skrzywiłam się i odwróciłam głowę.

-Jak on się czuje?- zapytałam. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, a potem on znów zaczął.

-Nie będę ci dziękować.- spojrzał na mnie zły, a i ja zaczęłam się irytować. Zacisnęłam szczękę i spojrzałam na niego hardo.

-Nie wszyscy są tak interesowni jak ty. Chcę się tylko dowiedzieć, jak on się czuje?- ostatnie zdanie wypowiedziałam przez zaciśnięte zęby.

-Zaczął jeść. - odpowiedział - Pozwolili mi go zabrać do domu. - w jego oczach przez chwilę błysnął ból. Wahałam się chwilę, jednak w końcu stwierdziłam, że jeśli nie będzie chciał, to mnie odepchnie. Położyłam mu rękę na ramieniu. Spiął się delikatnie i wziął głęboki oddech.

-Nie potrzebuję litości. - Prychnął i wstał, strząsając moją rękę.

-To nie litość Kastiel.- westchnęłam i również się podniosłam. - Niektórzy ludzie wiedzą, co znaczy zwykła, przyjacielska troska.- szepnęłam i odeszłam, zostawiając go samego. Ten chłopak przeżywał to bardziej niż chciał to po sobie pokazać, ale nie mogłam nic na to poradzić.


***

-Tu jesteś! - krzyknął do mnie Lys, wychodząc za bramę szkoły.- Miałaś czekać na mnie w środku!- Zmarszczył brwi widząc moją minę.- Coś się stało?- zaprzeczyłam i posłałam mu wymuszony uśmiech.

-Nie. Nic mi nie jest.- wzruszyłam ramionami.

- Skoro tak uważasz... Jak by coś się działo, to wiesz, że możesz do mnie przyjść.- zapewnił i posłał mi uspakajające spojrzenie.- A teraz chodź! Po twoim ostatnim wyskoku Leo pewnie się martwi.- złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę domu.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Aug 31, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Kiedy Brak Ci Powietrza|SFWhere stories live. Discover now