I

631 36 1
                                    

- Witam serdecznie wszystkich w nowym roku szkolnym w Hogwarcie. Ten rok jak każdy będzie wyjątkowy i niepowtarzalny, więc mam nadzieję, że każdy wykorzysta go jak najlepiej. Chciałabym przedstawić wam nową nauczycielkę transmutacji, która obejmie również stanowisko opiekuna Gryffindoru, Josephine Warren. - Brunetka wstała z miejsca i kiwnęła głową na znak powitania. Po sali rozniósł się dźwięk klaskania, który speszył nową profesor. - Nie zamierzam przedłużać, więc niech zacznie się biesiada.

Na stołach pojawiły się przeróżne naczynia wypełnione jedzeniem. Starsi uczniowie bez wahania zaczęli jeść, ale młodsi uczniowie byli dalej wystraszeni, choć z każdą chwilą nabierali pewności siebie. Profesorowie również zabrali się za potrawy. Josephine straciła apetyt w momencie, gdy dyrektorka o niej wspomniała. Stresowała się jutrzejszym dniem. W Hogwarcie była już od tygodnia. Zdążyła zapoznać się z nauczycielami i swoimi obowiązkami, ale dopiero jutro miała swoją pierwszą lekcję.

- Jedz, kochana - szepnęła Pomona. Jo odwróciła głowę w jej stronę i uśmiechnęła się szeroko. - Stres to naturalna rzecz. Pamiętam jak ja byłam tu poraz pierwszy. Kiedy miałam pierwszą lekcję zemdlałam! - W odpowiedzi Jo zaśmiała się.

- Tęsknię za latami, gdy się tu uczyłam - odparła, wspominając swój przydział. - Czasy, do których bym chętnie wróciła.

- Zapewne każdy chciałby wrócić do czasów, w których jedynymi problemami była nauka i przyjaciele. - Josephine kiwnęła głową, zabierając jeden kawałek ciasta dyniowego. - Ciebie też pamiętam, szczególnie jak pokazało mi ciebie lustro.

- Nie rozumiem? - Pomona zaśmiała się perliście i schyliła się.

- To ty podałaś Severusowi eliksir zmiany głosu. - Jo spojrzała na starszą nauczycielkę ze strachem w oczach. Z każdą chwilą przerażenie to zmieniało się jednak w zażenowanie.

- Ale jak...

- Zaczarowane lustro - przerwała jej Pomona. - Odbiłaś się w nim, a później mogłam sprawdzić co ono zarejestrowało. Takie małe zabezpieczenie.

- A myślałam, że nikt o tym nie wiedział. - Josephine czuła się winna, choć minęło już sporo czasu.

- Miałam z tego wyciągnąć wnioski, ale później Snape mi podpadł i chciałam ci podziękować. - Dziewczyna zaśmiała się cicho, a Pomona zawtórowała jej. - Stłukł mi z premedytacją jedną z moich ulubionych doniczek. A należało mu się to, że później miał głos jak po wdychaniu helu.

- Tak, pamiętam to - powiedziała uśmiechnięta, ale było jej z tego powodu źle. Mogła wymyśleć coś lepszego, bo jej zemsta miała być delikatna, a z biednego Snape'a żartów nie było końca.

- Spokojnie, nigdy temu nikomu nie mówiłam. Jako puchon nie jestem złośliwa! - Jo odetchnęła z ulgą. Nie przepadała za Snape'em jakoś szczególnie, ale nie chciała mieć z kimś napiętych relacji. Ktoś inny może by się z tego zaśmiał, ale akurat Mistrz eliksirów mógł stać się przez to nieprzyjemny.

- Dziękuję. - Dziewczyna wróciła do swojego ciasta, a tym razem odwróciła się do niej Delia Joure.

- Pyszne jak zawsze! - powiedziała blondynka zajadając kawałek mięsa zawiniętego w ciasto. Jo przytaknęła i wdała się w spontaniczną rozmowę z Delią.

Uczta trwała jeszcze przez chwilę. Kiedy Minerwa zauważyła, że talerze zaczynają być puste, wstała i ostrzegła uczniów przed opuszczaniem Hogwartu. Później uczniowie opuścili Wielką Salę i podążyli za prefektami do swoich dormitoriów. Jospehine również opuściła pomieszczenie, żeby udać się do swojego pokoju. Marzyła o śnie, żeby jej oczy przestały ją piec. Prostym zaklęciem wyciągnęła swoje szaty i ustawiła budzik. Nie miała już sił na kąpiel, więc zanurzyła się w pościeli, oddając się Morfeuszowi.

Duma // Severus SnapeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz