Magia

9 0 0
                                    

Jak to jest być wyklętą podwójnie? Cóż, do bani, jak można przypuszczać, ale konsekwencje były tak duże... Nie wiedziała co ze sobą zrobić.
Od godziny krążyła po obcym dla niej lesie. Powoli robiło się ciemno, a ona wciąż słyszała ujadanie psów gończych. Zeszyty pełne bezcennej wiedzy ciągnęły ją w dół, suszone zioła w sakiewce przy boku ocierały się o siebie i była niemal pewna że czuła jak ich cenne liście mieszają się na jej dnie. Przerwała bieg na chwilę, żeby chociaż trochę odsapnąć.


Nie miała dokąd uciekać. Czarownica? Kto ją przyjmie, gdy wyglądała ewidentnie na winną - te zapiski, zioła. Ale to chyba nie było najgorsze.
Była też odmieńcem i złem w czystej postaci ponieważ widziano ją całującą się z inną dziewczyną. W sumie nie była to wielka miłość, raczej zafascynowanie, ale wpakowało je w takie kłopoty że głowa mała. Nie wiedziała już co robić. Miały się tu spotkać, ale nie przychodziła. Przeklęła pod nosem, a potem odłożyła rzeczy na ziemie by zza pazuchy wygrzebać krótki nóż. Ucięła kilka skrawków sukienki i zaczepiła je o krzaki w losowych odległościach w innym kierunku niż biegła. Oprószyła trochę ziół. Wolała się ubezpieczyć, no i jeśli to znajdą być może wezwą tych goniących Sarę, a to teraz było najważniejsze. To ona naciskała, a tamta bała się konsekwencji.

I tym razem cholera, miała świętą rację.

Gdy już miała biec bez niej, w końcu to też ustalały, chociaż niechętnie, ale zobaczyła ją biegnącą. Samą. Wybornie jednak żyją i nie spłoną dzisiaj na stosie!

- Ile można, już myślałam że cię złapali - wysypała chowając nóż

- Kluczyłam, żeby nas tak szybko nie dopadli. Kierujmy się na północ, może uda nam się dotrzeć do następnej wioski i ukraść konie. Musimy zniknąć z tych stron - powiedziała już zaczynając ucieczkę.
Nie było do czego wracać, jedyne co mogły to wynosić się stąd jak najszybciej.

Biegły dłużej niż mogły przypuszczać, że dobiegną. Dwa razy musiały obejść główny szlak, ale po kolejnych tysiącleciach, które w rzeczywistości trwały jakieś dwie godziny udało się im przekroczyć strumyk, który zaczynał inne ziemie. Pozorną wolność. Przynajmniej były tu szybciej niż jakikolwiek patrol je ścigający. Uśmiechnęły się do siebie, a potem... W drzewo obok nich wbiła się strzała. Jednak je znaleźli.
Nie oglądając się za siebie pobiegły dalej, być może nie odważą się przekroczyć granicy... Odważyli się.

Z duszą na ramieniu próbowały gubić trop, czasami tracąc się z oczu gdy musiały rozbiec się w dwa przeciwne kierunki. Nie uciekną. Nie ma szans.

Ciałem Anny wstrząsnął płacz. Drzewa się rozmazały, nie dostrzegała strażnika po swojej prawej, ale gdy tylko spróbował wystrzelić z kuszy spadł z siodła.

Sara użyła pradawnej magii. Nie tej leczniczej, naturalnej, a tej która zawsze ma cenę. Tej którą można przenosić góry, ale jako zapłatę ziemia pod tobą zapadnie się aż do piekła.
Chciała krzyczeć żeby ta przestała, ale kolejny strażnik miał dziwnego pecha i zarył w drzewo. Koń przestraszony tym co się stało odskoczył miażdżąc go pod kopytami. Zostało dwóch.

- Weź tego po prawej, ja się zajmę tym po lewej! Dalej, wiem że to potrafisz! - krzyczała Sara próbując w tym stanie przypomnieć sobie inne zaklęcie. Jak jeszcze miały jakieś szanse... Jeśli to się rozniesie to są skończone! Mimo to spróbowała i nim się obejrzała niebieski promień strącił następnego wroga z siodła. Ostatniego strąciła Sara. Mimo to biegły dalej zdzierając sobie skórę ze stóp kiedy biegły na łeb na szyje, byle dalej.

Gdy natknęły się na jakiś zagajnik od razu tam wbiegły dysząc ciężko w wycieńczenia. Robiły przerwy, nie biegły ciągle, ale cholera... Ta presja i strach były chyba gorsze.
Teraz Anna poczuła że poza ulgą że obie żyją powinna walnąć drugą w twarz. Tak też zrobiła, bo kurwa, nie mogło być gorzej, naprawdę.

- Nie używamy pradawnej magii! To twoje słowa. Jaką cenę zapłacimy?! Pomyślałaś o tym?

- A ty o tym że gdyby nie mój promień wtedy to leżałabyś tam teraz z przestrzeloną głową?! - odparowała Sara i nie wyglądała na taką która żałuje. Uratowała życie towarzyszki niedoli, więc jaki problem?

- Użyłaś jej więcej... Cena...

- Naprawdę przejmujesz się tym, kiedy jesteś wolna i nie grozi ci stos? Masz ciekawe wyczucie czasu - mruknęła siadając na ziemi. To było... Szalone ale się opłaciło.

Anna odpuściła. Wiedziała, że umarłaby gdyby nie ta szybka interwencja.

- Racja. Powinnam raczej podziękować. Mogłaś uciekać, a ryzykujesz konsekwencje dla mnie - powiedziała siadając obok. Jej blond włosy zaplecione niegdyś w warkocza, teraz rozlały się po jej plecach i ramionach. - Co teraz robimy? - zapytała w końcu bo coś trzeba było zrobić

- Jak to co? - zapytała przybliżając się do niej delikatnie - Teraz będziemy się całować - wymruczała zadowolona i złączyła ich usta. Słodycz i jego desperacja były nie do opisania. Przewaliły się na ziemię, śmiejąc się jak głupie. Chyba stres opuścił je do końca, adrenalina schodziła trzęsąc ich ciałami. Były szczęśliwe, bo miały siebie.


Dwudziesty pierwszy wiek. Młoda dziewczyna wiedziona nieznanym sobie instynktem otworzyła drzwi starego sklepiku. Woń kadzidełek i lawendy uderzyła w nią od progu.
Weszła do środka, a zza lady wyłoniły się dwie kobiety. Starsze, już siwe. Jedna z intensywnie niebieskimi oczyma wpatrywała się w nią życzliwie i pogodnie. Druga, z czerwonymi, pewnie soczewkami również wlepiała w nią wzrok.

- W czym mogę pomóc, kochana? - zapytała jedna, a dziewczyna odwróciła się mówiąc o jakiś ziołach na półce wystawowej.

Nie zobaczyła jak delikatny, świecący złotem łańcuszek znika pod wpływem wypowiadanego zaklęcia. Kajdany i zaczarowany słup zniknęły. Ich cena zniknęła na chwilę, żeby nikt nie zobaczył tego kim tak naprawdę są.

Tego że zostały uwięzione w tym miejscu od wieków i tkwią tutaj zmuszone do ukrywania się pod zaklęciami. Cena to cena.

Życie za wolność. Miłość pęta mocniej niż sądzicie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 25, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

To tylko gwiezdny pył - shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz