5. Ona mną, Ja nią

18 2 0
                                    

Mój wzrok skupił się na jedynym interesującym mnie obiekcie w okolicy i podążał za nim aż do ruchomych schodów, po których poruszały się setki ludzi. Starając się nie zwracać na siebie uwagi minęłam dwójkę małych dzieci z matką i przyśpieszyłam kroku, równocześnie nie pozwalając, abym zbytnio zbliżyła się do celu, który śledziłam. Po paru minutach podążania jego śladem przerzuciłam koncentrację na węch i zapamiętując woń obiektu, odwróciłam wzrok w drugą stronę, aby nie budzić żadnych podejrzeń.
Mężczyzna, którego obserwowałam poruszał się nerwowo, jednak z charakterystyczną dla Chronosa gracją, która zdradzała jego przynależność. Po godzinie śledzenia celu mogłam zaobserwować jak jego zagubione, przestraszone tęczówki co jakiś czas skanowały teren w obawie przed komplikacjami.
Chyba jedną przeoczyłeś, prawda?
Dwa dni temu dostałam pilne wezwanie do Hali Czasu w sprawie podejrzeń o bunt w naszych szeregach. Ponad setka Chronosów ze Świata Właściwego błąkała się po siedzibie z zakazem opuszczania budynku dopóki Starszyzna nie przesłucha każdego z nas. Wraz z zachodem słońca zostałam wezwana do pomieszczenia, gdzie trzy fotele zajmowało dwóch przedstawicieli Elity oraz Demetriusz, który na te parę minut musiał zapomnieć o łączącej nas więzi.
Przesłuchania zakończyły się kolejnego poranka, gdy Starszyzna ogłosiła, że zebrane dane są właśnie analizowane przez specjalny oddział Chronosów wpierany przez Demetriusza. Niewiele czasu minęło kiedy dowiedzieliśmy się, że za zdradą i planami buntu stoi niejaki Hans Kaufmann, który parę dni wcześniej spotkał się z przedstawicielami Oddanych w Świecie Równoległym.
Nie widząc w nim dużego zagrożenia Starszyzna postanowiła wysłać w pogoń tylko jednego Chronosa - mnie.
-Nie wiem, czy powinnam się cieszyć. - mruknęłam do siebie, gdy mijałam kolejną witrynę sklepową, nadal śledząc zapach celu. Ten najwyraźniej nie miał zamiaru zatrzymywać się na ewentualny odpoczynek, czy zabranie oddechu awaryjnego. Szedł przed siebie do celu, którego lokalizację chciałam poznać również ja.
Gdy znaleźliśmy się w dzielnicy małych, nowoczesnych bloków, przyśpieszyłam tempa wiedząc, że w każdej chwili mogę stracić trop mężczyzny. Ten jakby na zawołanie, odwrócił się gwałtownie i całkowicie zmienił kierunek ruchu. Moje nogi automatycznie napięły się, koncentracja węchu odpłynęła, a ja sama pognałam w kierunku zakrętu, gdzie zniknął mój mały przyjaciel.
-Cholera. - warknęłam, gdy za rogiem ujrzałam tłumy sunących po ulicy ludzi. - Targowisko?
Stałam na wylocie Rynku Centralnego, który cieszył się ogromną popularnością, a sam jego widok mógł przyprawić ludzi o napad epileptyczny. Niektórzy z premedytacją przekraczali jego granice tylko po to, aby stać się właścicielem pamiątkowego zdjęcia z tego niezwykłego, pełnego kolorów miejsca.
Szybko zdałam sobie sprawę, że ani słuch ani wzrok nie pomogą mi odnaleźć mężczyzny w takim tłumie. Podwinęłam rękawy czarnej bluzy i przyśpieszonym krokiem skierowałam się do pobliskiej budki gdzie unosiły się jeszcze resztki jego zapachu.
-Gdzie jesteś? - stanęłam przed chwiejną konstrukcją starszego handlarza i przymknęłam oczy, koncentrując się na zmyśle węchu.
Kobieta, kobieta, mężczyzna, pies...jesteś i ty, uciekinierze. Zmysły poprowadziły mnie w kierunku ogromnej fasady z ohydnym, pomarańczowym napisem Orange Rose.
Cóż za oryginalna nazwa
, pomyślałam.
Wchodząc do sklepu uśmiechnęłam się mimowolnie, zdając sobie sprawę, że mężczyzna sam zapędził się w kozi róg. Mimo wszystko - musiałam to załatwić sprawnie i cicho - tak, aby nikt z cywili nie uznał mojego zachowania za podejrzane. W sklepie było mniej ludzi niż na ulicy, zaledwie garstka kobiet błąkająca się między regałami pozwalała mi na śmielsze manewry. Lecz nadal nie mogłam zlokalizować mojego celu, który również musiał gdzieś tutaj być.
Węch...
Węch?
-CHOLERA! - syknęłam. - Pieprzony degenerat!
Szybko zdałam sobie sprawę, że mężczyzna, którego śledziłam doskonale wiedział, że to robiłam. Jako Chronos znał podstawy naszego działania i to w jakich sytuacjach używamy konkretnych zmysłów. Jego agresywny manewr w stronę targowiska nie był przypadkowy - wśród tak wielkich tłumów miałam ograniczone ruchy, a moje zmysły nie działały tak jak powinny. Wzrok był oszukiwany przez miliony ruchomych obiektów, dźwięki jego kroków zagłuszane przez rozmowy przechodniów, muzykę i odgłosy instrumentów.
Pozostał węch.
Węch, z którym również świetnie sobie poradził.
Zmrużyłam oczy, gdy charakterystyczny, chemiczny zapach dostał się w głąb mojego nosa, przyprawiając mnie o niemiłe dreszcze. Zmysł węchu mógł zostać zaburzony przez ogromne ilości, wytworzonych w tym samym czasie mocnych zapachów.
Sklep z perfumami wydawał się do tego idealny.
-Orange Rose, już was nie lubię.
Przeskoczyłam przez leżący na podłodze koszyk i pobiegłam wzdłuż najbliższego regału, uważnie rozglądając się po okolicy. Korzystając z braku produktu na niektórych półkach, obserwowałam również regał obok przez powstałe prześwity, ale żaden z nich nie okazał się "tym właściwym". Całe skupienie przerzuciłam na słuch, mając nadzieję, że w mniej zaludnionym miejscu usłyszę chociaż najmniejszy dźwięk pochodzący od mojego celu.
"Ten zapach? Ładny?"
"Zbyt różany..."
"Malina? Przecież ty nie lubisz malin..."
"Mamo kiedy wychodzimy? Nudzi mi się.
"
"Jeszcze minutka."
"Ten, czy ten?"
"Burgu co?"
"Burgundowe"
"...zbyt mocne"
"szybko tędy"
"Mamo?"
"Nie teraz!"

"Przecież mówię, ze burgundowe!"
"Nie ten!"
"Ten zapach jest za słaby..."
"...inny niż on"

-Szybko tędy? - szepnęłam do siebie, dopiero po chwili wyłapując charakterystyczny tekst. Przyśpieszyłam kroku, gdy zlokalizowałam prawdopodobne źródło dźwięku i nie wzbudzając podejrzeń skierowałam się w jego stronę. Będąc przy kobiecie, która wypowiedziała dwa zasłyszane słowa, ukryłam się za pobliskim regałem i wytężyłam słuch, jednocześnie udając, że obserwuję widoczne perfumy.
-Zachowuj się zwyczajnie, bo nas zdradzisz. - szeptała do niskiej blondynki, która starała się nie zwracać na siebie uwagi. Jej wewnętrzne zdenerwowanie zdradzał szybki oddech, który diametralnie przyśpieszył, gdy wyłoniłam się zza rogu, trzymając w ręku dwa flakoniki z cieczą.
-Dzień dobry. - uśmiechnęłam się, podnosząc w górę zabrane produkty. - Chyba muszę poprosić was o pomoc. Nie jestem pewna, który zapach pasuje do mnie bardziej. Niebieska jest ostrzejsza, przyzwyczaiłam się do takich perfum, ale mój chłopak stwierdził, że powinnam sprawdzić coś słodkiego. Zabrałam z półki dwie pierwsze perfumy i obie mi się podobają...
-Perfumy? - jęknęła blondynka. Spojrzałam na nią, badając jej reakcje, równocześnie nasłuchując potencjalnych dźwięków ucieczki. Stojąca obok dziewczyna szturchnęła ją lekko w ramię i z wymuszonym uśmiechem zbliżyła się do blatu.
-Jest jakiś szczególny zapach, który zawsze się pani podobał? - zapytała z fałszywą uprzejmością. Dziewczyna stanęła pomiędzy mną, a wejściem na tyły sklepu, gdzie wstęp mieli jedynie pracownicy Orange Rose. Świadomie zerknęła w kierunku swojej znajomej, dając jej znać, że powinna zrobić to samo.
Cel znaleziony,
pomyślałam.
-To zależy. - zaczęłam. - Wspominałam o ostrych zapachach, ale niekiedy złapię się czegoś innego...oczywiście nie słodkiego, a bardziej...krwistego?
-K-Krwistego? - blondynka zdecydowanie nie potrafiła ukrywać swojego strachu.
-Mamy wiele mocnych zapachów róży...
-Nie, nie. Nie sądzę, żeby róża była czymś odpowiednim. - chwyciłam się za głowę i zwróciłam wzrok w kierunku półki z perfumami, która stała najbliżej mnie. - O! A ta?
Wskazałam ręką na rząd krwistoczerwonych flakoników, które wyróżniały się jedynie nazwą. Udając, że zastanawiam się nad wyborem, zmarszczyłam czoło, a usta wygięłam w charakterystyczny dzióbek. Wskazałam palcem jeden z flakoników, pstryknęłam palcami i uniosłam go do góry tak, aby powstałe w szkle odbicie informowało mnie o położeniu dwóch dziewczyn. Wyższa zerknęła na blondynkę, skinęła delikatnie głową i podeszła do mnie tak, aby nadal zagradzać drogę swoim ciałem. Podniosłam się i pokazałam jej perfumę, którą trzymałam w dłoni.
-Spójrz! - rzuciłam, pokazując, aby nachyliła się nad półką. Gdy dziewczyna niepewnie wykonała to o co ją prosiłam, położyłam rękę na jej karku i udając, że nadal dyskutuje na temat produktu, zaczęłam cicho szeptać.
-Wiesz kim jestem. - uśmiechnęłam się, widząc jej strach. Dziewczyna lekko szarpnęła ciałem, chcąc wyrwać się z mojego uścisku, ale ten był zbyt silny, aby mogła uciec. - Nawet nie próbuj i tak nie dasz rady, nie jesteś jedną z nas.
-Czego chcesz? - syknęła.
Uśmiechnęłam się delikatnie i skinęłam głową w kierunku drzwi, które usilnie próbowała ukryć przed moim wzrokiem. Dziewczyna jedynie odwróciła wzrok i syknęła, gdy ostrzegawczo wzmocniłam uścisk na jej karku.
-Współpraca cywila z Chronosem...niebywałe. - szepnęłam przeciągle i spojrzałam na odbicie flakonu, gdzie postać blondynki nerwowo krzątała się za nami. - Twoja koleżanka chyba jeszcze nie przywykła, co?
-Czego chcesz? - powtórzyła nieco głośniej.
-Doskonale wiesz czego chcę. - nachyliłam się nad jej uchem tak, aby upewnić się, że tylko ona usłyszy wypowiedziane przeze mnie słowa. - Hans Kaufmann, którego właśnie przeszmuglowałaś przez własny sklep może stracić głowę za zdradę. Problem polega na tym, że jeśli sytuacja się nie poprawi, zamiast jednej polecą trzy głowy. Chcesz się targować?
Kobieta popatrzyła na mnie z mordem w oczach i odchyliła się do tyłu, czując, że dałam jej wolna rękę. Zmierzyła moje ciało wzrokiem, jakby oceniając chronosowe możliwości i powoli odwróciła się do blondynki, która nerwowo spoglądała w naszym kierunku.
-Pilnuj sklepu. - warknęła. - Zaraz wrócę, a ty chodź za mną.
-Dark Rose. - rzuciłam, gdy przechodziłam obok blondynki.
-Słucham?
-Dark Rose, ładny zapach. Zapakuj, odbiorę później.- rzuciłam do jej rąk fiolkę i wyjęłam z ręki dwa wypłowiałe banknoty. - A teraz wybacz, twoja koleżanka próbuje uratować wam głowy.


Szłam za kobietą przez ciemne korytarze, które nijak przypominały tyły sklepu targowego. Trzy lampy, które łaskawie oświetlały nam drogę, migały co jakiś czas, przywołując na myśl scenę z horroru, w której odgrywamy główną rolę. Po paru minutach stanęłyśmy przed dwuskrzydłowymi drzwiami z napisem "Wyjście Ewakuacyjne", przy których dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na mnie niepewnie.
-Jeśli powiem ci wszystko, zostawisz nas w spokoju?
-Umowa to umowa. - rzuciłam, mierząc ją wzrokiem. - Tędy uciekł?
Przytaknęła.
-Hans Kauffman to wujek naszej szefowej. Wdepnęliśmy w to całe bagno wraz z własnym podpisem na umowie o pracę. - wyjaśniła. - W razie potrzeby mieliśmy umożliwić mu ucieczkę przez Orange Rose. Niecałe pięć minut drogi stąd jest siedziba Oddanych, najprawdopodobniej to tam uciekł.
-Wiesz, gdzie konkretnie?
-Nie jestem pewna. - zmarszczyła czoło i oparła się o ścianę, próbując unikać mojego wzroku. - Nigdy z nim nie rozmawiałam, a szefowa nie mówiła nic co mogłoby stanowić jakiekolwiek zagrożenie dla jej wujka. Tylko raz podsłuchałam ich rozmowę, chyba nie wiedziała, że jeszcze nie skończyłam zmiany.
Kiwnęłam głową, pozwalając jej mówić dalej.
-Mówili coś o szklanym budynku i Oddanych, myślę, że mogli dyskutować o ich kryjówce.
-Tyle mi wystarczy. - uśmiechnęłam się. - Mam nadzieję, że więcej się nie zobaczymy. W przeciwnym razie obawiam się, że nie będzie to spotkanie przy kawie.
Nim dziewczyna zdążyła zareagować na moje słowa, chwyciłam klamkę i pchnęłam drzwi, a zimne powietrze uderzyło we mnie i orzeźwiło mój umysł. Tylne wejście nie było na widoku, a targowisko wydawało się z tej perspektywy odległą rzeczywistością. Jedynie ciche, przytłoczone dźwięki muzyki mogły zdradzać to co znajdowało się po drugiej stronie budynku.
Wciągnęłam świeże powietrze, napawając się jego czystością i automatycznie wykryłam woń celu, która zdążyła lekko zmieszać się z otoczeniem. Włożyłam ręce do kieszeni płaszcza, próbując iść jego tropem.
Mijałam szare ściany budynków, które gdzieniegdzie ujawniały swoje wiekowe istnienie. Okna zabite dechami i powywracane śmietniki mogłyby być idealnym kontrastem do znajdującego się nieopodal targowiska.
Parę kroków dalej poczułam przepływ powietrza zmieszanego ze spalinami, które zaalarmowały mnie o bliskości głównej ulicy, na którą wychodziła ponura ścieżka. Im bliżej niej byłam, tym lepiej słyszałam mechaniczny dźwięk silników, a zapach stawał się wyraźniejszy. Nie musiałam długo czekać, gdy po chwili ujrzałam charakterystyczny, szklany budynek, o którym zapewne mówiła młoda kobieta.
Delikatnie skręciłam w bok, chcąc ukryć się za pobliskim przystankiem, na którym stało zaledwie troje dzieci. Nie zwracając na siebie uwagi, założyłam kaptur na głowę i niepostrzeżenie rozpoczęłam skanowanie okolicy.
Większość wyrastających z ziemi budynków była taka sama - wysokie, kanciaste bloki o szarej barwie, które mogłyby być wizytówką tego miasta. Podstarzałe lampy chodnikowe podświetlały je od dołu, tworząc niepokojącą grę cieni na każdym zakątku ulicy. Jedyną budowlą, która wyróżniała się na tle innych była prawdopodobna siedziba Oddanych. Jaśniejsza niż reszta, marnie wpasowywała się w krajobraz, a nowoczesne, ogromne okna rzucały się w oczy na kilometr.
Rzuciłam okiem na dzieci, które wydawały się jedynymi żywymi duszami w okolicy - oczywiście nie licząc przejezdnych kierowców. Te jakby nigdy nic przepychały się na przystanku, nie zwracając uwagi na moją obecność. Mała dziewczyna, która dopingowała dwójkę bawiących się przyjaciół, zerkała co jakiś czas na ulice, zapewne wyczekując upragnionego autobusu.
-Nie będziecie mi przeszkadzać, prawda? - mruknęłam sama do siebie, chowając się całkowicie za przystankiem.
Głowę oparłam o tylną ściankę i zjechałam ciałem w dół, siadajac na zimnym chodniku. Zastrzyk chłodu automatycznie sparaliżował na sekundę moje ciało, które już po chwili odzyskało pełną sprawność.
Biłam się z myślami, nie wiedząc, czy powinnam sama wkroczyć na terytorium wroga, czy poinformować resztę Chronosów i czekać, aż dwie, niewinne sprzedawczynie w końcu sprzedadzą mnie Oddanym, którzy uciekną z pola rażenia. Nie chciałam ryzykować niepowodzenia misji z powodu jednego, głupiego buntownika, który postanowił odwiedzić sklep z perfumami, żeby zniwelować moje zdolności.
Wystarczyło jedynie zakraść się do ogromnego budynku, którego zapewne strzegła setka Oddanych, znaleźć Hansa Kauffmana i uciec. Proste, prawda?
-Ta. - rzuciłam do siebie. - Bułka z masłem.
-Z dosyć rzadkim masłem. - usłyszałam nad sobą rozbawiony, kobiecy głos.
Mój głos.
Uniosłam głowę i zobaczyłam wysoką kobietę w spiętych, ciemnych włosach, których kosmyki uwolniły się, rozpoczynając dziki taniec na wietrze. Wysunęła przed siebie rękę, a ja bez zastanowienia chwyciłam ją, a drugą podparłam się o przystanek, stając znów na nogi.
-Jesteś walnięta, czy co? - warknęła. - Nawet ja bym się nie pakowała w takie bagno.
-Możesz przestać domyślać się wszystkiego co robię w tak idealny sposób?
-Nic nie poradzę na to, że jesteśmy kopiami, ma'dame. - rzuciła, zaglądając mi przez ramię.
Kopia - proste i dosadne określenie klonów, które posiada każda istota na ziemi. Niezależnie od tego w jakim są wieku, czy wyglądają identycznie i jaki jest ich charakter - kopia każdego z nas posiada ten sam układ DNA, który już przy pierwszym spotkaniu klona alarmuje nas, że przed nami stoi nasze lustrzane odbicie.
Alva, która właśnie mierzyła mnie wzrokiem była moim najbardziej zbliżonym klonem, który pochodził ze Świata Przybliżonego. Największa liczba idealnych odwzorowań pochodziła właśnie stamtąd - z miejsca, które było niemalże identyczne względem naszego Świata Właściwego.
Przez całe moje dotychczasowe lata życia zdążyłam poznać jedynie trzy kopie, które dzieliły ze mną DNA - obecną tu Alvę, starszą kobietę z zacofanego o miliony lat świata oraz małą, dziewięcioletnią dziewczynkę, która do złudzenia przypominała mi Adama. Szacuje się, że każdy z nas - z wyłączeniem Unikatów, które już z samej nazwy są jednociałowi i nie posiadają klonów - posiada od 10 do 12 kopii w całym Wieloświecie.
-Odleciałaś? - kopia pomachała mi przed oczami i klepnęła mnie w ramię. - Pytałam, czy zorientował się, że go śledziłaś.
Potrząsnęłam głową i spojrzałam na swoją towarzyszkę, która patrzyła na mnie z zaciekawieniem, wyczekując mojej odpowiedzi. Jej oczy, usta, a nawet nos były niemalże identycznym odwzorowaniem mojego ciała, które mogłoby sprawiać wrażenie jej odbicia lustrzanego.
-To jak? - ponagliła mnie.
-Na początku myślałam, że jest po prostu przewrażliwiony, ale wykonywał coraz bardziej chaotyczne ruchy aż w końcu trafiłam do sklepu z perfumami...
-Uuuu, zrobił to specjalnie! - zawyła, zaśmiała się cicho i przekręciła głowę na wzór małego, zaciekawionego psa. - Słaba z ciebie kopia, nie dałabym się zapędzić w kozi róg.
Popatrzyłam na nią z ukosa i odwróciłam wzrok w stronę szklanego budynku, który nadal kusił mnie, abym do niego zajrzała. Dzieliło mnie od niego jedyne dziesięć metrów ulic.
Dziesięć metrów, które mogłyby mnie zabić, gdybym zdecydowała się wtargnąć na teren Oddanych.
I tak cię znajdę.


-Co robisz w moim świecie? - zapytałam, gdy dziewczyna usiadła obok mnie na ławce przystankowej. - Nie dostałam żadnego wezwania ani listu o twoim przybyciu.
-Chciałam pokolorować życie mojej bratniej duszy. - oznajmiła, podnosząc z ziemi kamyk. Obróciła go parę razy w dłoni, podrzuciła i upuściła na ziemię. Wylądował dokładnie w tym samym miejscu, z którego został zabrany, uprzednio odwracając się o 180 stopni. - Nie dostałaś listu, bo to dosyć nagłe. Mam was poinformować o nowej siedzibie Oddanych w naszym świecie.
-Kolejnej?
Przytaknęła.
-Niestety wydaje się być dosyć spora. Z informacji, które zebrali szpiedzy wynika, że może tam być ich przywódca.
-Przywódca? - rzuciłam. - Masz na myśli jakiegoś kapłana odzianego w biel, głoszącego nawrócenie do idei Świata Pierwotnego i tańczącego na środku ogromnej świątyni?
-Masz dosyć wybujałą wyobraźnię.
-Nic na to nie poradzę. - wzruszyłam ramionami. - Skoro miałaś zdać raport w naszym świecie to co robisz tutaj? Jestem pewna, że znasz adres siedziby na pamięć.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i wstała z ławki, podchodząc do mnie i szturchając mnie w ramię. Zaśmiała się cicho i popatrzyła mi w oczy.
-Przechodziłam przez wschodnią Bramę i od razu cię wyczułam więc postanowiłam sprawdzić w jakie tarapaty tym razem się pakujesz. - No tak, pomyślałam. Głupie zmysły klonów. - Twoją adrenalinę czuć na kilometr.
-Cóż...w takim razie dobrze, że czujesz ją tylko ty, a nie kolega uciekinier. - westchnęłam. - Posłaniec z listem wojennym dotarł do waszego świata? Wiesz co się szykuje, prawda?
Znów przytaknęła i odchyliła głowę do tyłu. Nic nie mówiła, patrzyła w niebo jakby szykując się na to co mogło nadejść każdego dnia.
Wiedziałam, że niechybnie zbliżał się termin pierwszej potyczki z wrogiem. Coraz więcej podejrzanych o bunt i zdradę potwierdzało jedynie moje domysły, a mnożąca się liczba siedzib Oddanych rosła w zastraszającym tempie. Pozostało jedynie czekać na jakikolwiek niebezpieczny ruch z ich strony, który byłby dosłownym wyzwaniem do walki.
Nie chciałam psuć atmosfery, która i tak wisiała na włosku.
-Wracamy do Hali Czasu, ty powiesz co i jak, a ja zdam raport. - rzuciłam, odwracając się do niej tyłem. Słyszałam jak podnosi się z ławki i powolnym, leniwym krokiem podąża za mną. -  Twoja informacja powinna zaćmić moją porażkę.
-Jak uważasz, druga ja.
-Jestem tą pierwszą. - rzuciłam przez ramię, nie zaszczycając jej wzrokiem. - Nie uwłaszczaj sobie tytułu.
-Może obie jesteśmy pierwsze? Ty mną, ja tobą!


***

Rozdział spóźniony niemal o trzy dni.
Niestety przerosła mnie treść, zmęczenie i Kampania Wrześniowa, której termin nieubłaganie się zbliża. Mam nadzieję, że wybaczycie mi to spóźnienie i prawdopodobne następne, które niestety może nastąpić, ponieważ przyszły tydzień będzie zapełniony egzaminem, rozpaczą po egzaminie i rozpaczą po rozpaczy.
Trzymajcie kciuki żeby scenariusz był jednak inny.
Rozdział miał być dłuższy, chociaż z tego co widzę, to i tak najdłuższy jak do tej pory ze wszystkich pięciu. Jak można się domyślać - to powolne wprowadzenie do głównej akcji.
Jak poprzednio proszę wytykanie błędów, bo bardzo mi to pomaga!
Do następnego! <3
p.





P.S.
W trakcie mojego załamania twórczego podszedł do mnie brat i napisał ot takie coś:


i wtedy wypadl z krzesla bedacego elementrarna czescia teleskopu do ogladania galaktyki andromedyu. KONIEC

Gwiazdki dla brata proszę xD



You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 18, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

anomaliaWhere stories live. Discover now