Elisabeth
Wizyta Harry'ego była dla mnie pewnego rodzaju odmianą po niewielkiej rutynie, jaką była praca. Czułam potrzebę zacieśniania z nim więzów przyjaźni, był naprawdę ciekawą osobą i dość barwną jak na tak małą miejscowość.
Postanowiliśmy nie siedzieć bezczynnie na kanapie, poza piciem kawy i zajrzeliśmy do kuchni, żeby przyrządzić coś, co zapełni nasze puste żołądki.
– Lubisz gotować? – spytał mnie, gdy kroiłam cebulę. – Bo ja gdybym nie był lekarzem, zostałbym kucharzem. Czasem marzy mi się taka nieduża restauracja.
– Między medycyna a sztuka kulinarna jest sporo przepaści, nie sądzisz? – zaśmiałam się, zerkając na niego kątem oka. – Lubię, ale nie chciałabym pracować w kuchni.
– Nie mądrzyj się tak. – Szturchnął mnie biodrem i zabrał się za pomidory. Ustaliliśmy, że zrobimy spaghetti. – Jak ci się podoba w naszym mieście? Nie masz ochoty na więcej? Wpasowałaś się tu?
– Nie mnie oceniać, czy się wpasowałam – stwierdziłam, mając na myśli to, że otoczenie powinno wydać opinie, czy mieszam się już z pozostałym tłumem. – Na pewno chcę tu zostać. Czuję się... Spełniona.
Harry posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam. Najwidoczniej on też chciał, żebym tutaj była. To miasto sprawiło, że wszystko widziałam w lepszych kolorach. Miałam ochotę wstawać każdego kolejnego dnia. Rutyna nie była uciążliwa. Wierzyłam, że to jest to miejsce na świecie, w którym się odnajdę.
– Nie wiem, czy słyszałaś takie plotki, ale ten pisarz cały czas wydaje książki. Ludzie je kupują, nawet nie wiedząc, że gość wierzy w historie i żyje nimi. To straszne. – Harry podjął temat, którego nie ruszałam, od kiedy poznałam Louisa.
Tak naprawdę nikt nie miał pojęcia, jakim był człowiekiem. Byłam u niego kilka razy i nie zamierzałam zaprzestać. Był wrażliwy, inteligentny i w żaden sposób nie był wariatem, tak jak wszyscy o nim mówili.
– Poznales go kiedyś? – zapytałam, starając się nie wybuchnąć z tym, że przecież Louis wcale taki nie jest.
– Tak. Jego córka była chora. Miał z nią kilka wizyt w przychodni. Śliczna dziewczynka. Zresztą żona również była piękna. – Spojrzał na mnie uważnie. – Podobna do ciebie.
– I co, wtedy też zachowywał się jak psychopata, za którego go uważacie? – rzuciłam nazbyt złowrogim tonem. Nie planowałam tego, jednak ataki na niewinnego człowieka były irytujące.
Z drugiej strony...czy miałam pewność, że jest niewinny? W domu poza nim nikogo nie było. Tak naprawdę nie było żadnego śladu po obecności kobiety z dzieckiem.
Kolejnym dziwnym faktem bilo to, iż Harry uznał mnie za podobną do tej kobiety. To był czysty przypadek... Wiele kobiet na świecie jest podobnych do siebie.
– Wtedy był normalny. To zaczęło się miesiąc później. Przestał wychodzić z domu. W mieście pojawiała się tylko jego żona, z dnia na dzień bardziej smutna. Nie utrzymywała kontaktu z nikim, aż pewnego dnia zniknęła. Ich córka miała prywatnych nauczycieli. Żaden z nich nie wiedział, co się stało. – Harry pokręcił głową.
– I dlatego rzuciliście oskarżenia, że je zabił? Harry, jesteś lekarzem!
– To tylko plotki. Chociaż dalej uważam, że jest niebezpieczny i nie zbliżaj się tam. Ten człowiek naprawdę zwariował i żyje tylko swoimi powieściami. – Popatrzył na mnie. – Czemu się tak denerwujesz?
YOU ARE READING
MANIQUI [Louis Tomlinson, psycho]
أدب الهواة"Manekin występuje też w sztuce jako istota podatna na wszelkie wpływy z zewnątrz lub całkowicie obojętna wobec wszystkiego co widzi."