Rozdział 4

670 32 6
                                    

Gdy tylko weszłam do swojego pokoju, zasłoniłam okna, zapaliłam świeczki i włączyłam muzykę przez głośniki. Przez dwie godziny ćwiczyłam na moim worku treningowym. Chyba dopiero dzisiaj zdałam sobie sprawę, że nie dostajemy pracy domowej. Ale w zasadzie, przychodzimy bardzo późno, więc stracilibyśmy więcej wolnego czasu.
Anya przyszła po 18:00.

-Dzisiaj idę na ognisko. Nie będzie mnie całą noc.- powiedziałam podczas robienia kolacji.
-Żartujesz- powiedziała- czekaj, wróć, ty nigdy nie żatujesz.
-Bardzo śmieszne.-powiedziałam ironicznie.
-Cieszę się. Może znajdziesz jakichś nowych znajomych.
-Z pewnością.- usiadłyśmy przy stole.-Mamy jakiś śpiwór?
-Śpiwór? Gdzie masz zamiar spać.
-Clarke mówiła, że mamy spać na materacach na hali sportowej. Pewnie nie chcą żebyśmy wracali do domu po ciemku.
-Clarke?
-Tak, Clarke, ta która mnie oprowadzała po szkole. Nic więcej.-dodałam od razu, żeby niczego sobie nie ubzdurała.- To mamy jakiś śpiwór czy nie?
-Tak, zaraz ci przyniosę.
-Idę na górę.

U siebie w pokoju zapaliłam kilka świeczek jak co wieczór, oczywiście włączyłam muzykę i zastanowiłam się co na siebie włożyć. Moja szafa to jedna wielka czarna plama. Postawiłam na jakieś dresy i bluzę, żeby było wygodnie spać.
Mam jeszcze 40 minut. Jak wyjdę o 20:40 będzie dobrze. Zdąże jeszcze obejżeć jeden odcinek jakiegoś serialu.

-Śpiwór masz na kanapie!- krzykneła Anya.
- Okej!

Już pora, by ruszać. Tuż pod szkołą, spotkałam Raven i Oktavię, rozmawiające ze sobą.

-Przyznaj się ile masz alko?- zapytała Oktavia
-A jak myślisz na co mi dwa plecaki i torba sportowa?- zauważyłam, że Raven śpiwór ma dodatkowo przewieszony na sznurku przez ramię.
-Clarke mówiła, żeby nie przesadzić. Jest nas tylko 13. A tam pewnie zmieściłaś trzy razy tyle alkoholu.
-Clarke nic mi nie zrobi.
-Żebyś się nie zdziwiła. Pamiętasz ostatnie sprzątanie?
-Och, nie przypominaj mi nawet o tym. Zniszczysz mi dobry humor na zabawę.
-Może o to chodzi. Będziesz mieć miejszego kaca niż wcześniej.
-No nie przypominaj mi o tym!
-Haha, lubię się nad tobą znęcać psychicznie.
-Kiedyś ci załatwie za to spotkania z Abby, zobaczysz.-szłam za nimi przysłuchując się. Nie chcę podsłuchiwać, ale mówią dosyć głośno i trudno tego nie słyszeć.

Dotarłyśmy do miejsca gdzie było ognisko. To była mała polana w lesie za szkołą. Clarke oprowadzała mnie tylko po budynku, więc nie wiedziałam co jest z tyłu. Trzeba przyznać, że miejscówka robiła wrażenie. Na gałęziach drzew wisiało mnóstwo lampionów. Ale jeszcze nie rozpalili ogniska. Wokół miejsca gdzie miało być, były ławki ze starych leżących drzew. Na dole pod miejscem siędzącym, zauważyłam, że w drewnie są wystrugane postacie różnych zwierząt, jak wilki, niedziwiedzie czy jelenie. Ktoś się nieźle natrudził.
Na miejscu było już kilka osób. Cała piątka chłopaków czyli Jasper, Monty, Miller, Murphy i Shaw zbierali jeszcze patyki. Clarke rozmawiała z Gaią, Emori i Harper. Czyli teraz wszyscy są.

-Hej! Raven dawaj plecaki.-rozkazała Clarke jak tylko ją zobaczyła. Raven położyła je ostrożnie na ziemi. Clarke od razu przeszukała wszystkie torby.
-No chyba sobie żartujesz?! To jezt jedna noc, a nie cały weekend!
-Wiem, ale Jasper miał nie przynosić, więc postanowiłam przynieść za niego.
-Niestety, Jasper nie trzyma się zasad i przyniósł jeszcze dwa sześciopaki piwa.- ok teraz to ja jestem  w szoku, jest nas tylko 13.
-Damy radę.-stwierdziła Raven.
-Ciekawe co powiesz jutro popołudniu.
-Na razie wolę o tym nie myśleć.
-Hah.- odpowiedziała i zwróciła się do mnie- Hej, Lexa. Chodź. Tam możesz dać śpiwór.- jak powiedziała tak zrobiłam.

Wszystkie usiadły na jednej z "ławek", ja razem z nimi, ale utrzymałam dystans.

-Ok, jest 21:00. Chłopaki skończyliście? Już jest dosyć ciemno.

Clarke podpaliła ognisko i po chwili już się ładnie paliło. Miller przyniósł głośnik i bawił się w Dj'a, puszczając różne piosenki do których można poskakać. Wszyscy usiedliśmy na ławkach. Jasper rozdawał piwo w czerwonych kubeczkach. Wszyscy dobrze się bawili, a ja się przysłuchiwałam. Trochę mi się nudziło, gdyby nie szantaż Clarke, nie było by mnie tu.

-Zagrajmy w coś.- zaproponował Murphy.
-W co?- zapytała Emori.
-Nie wiem. Ale nudzi mi się.
-To sobie poskacz.
-Ok.- wzruszył ramionami i odszedł kawałek, przyjął pozycję, jakby chciał przebiec przez ognisko.
-Nie miałam tego na myśli. Więcej spalonych spodni nie trzeba.
-Jasper nie umie skakać nie to co ja.
-Wypraszam sobie. Wtedy się potknąłem i nie zdążyłem przeskoczyć do końca.- obronił się chłopak.
-Czyli nie umiesz biegać.-zaśmiał się Murphy.
-Foch!- powiedział typowo dziewczęco Jasper.
-Dobra, to ja skaczę.

Murphy wziął rozbieg i przeskoczył ogień. Mało brakowało i też by miał dziury w spodniach. Wszyscy zaczeli bić brawo i krzyczeć.

-To kto teraz?
-Pokażę ci jak się skacze.- wymruczał pod nosem Jasper wstając z ławki. Wziął o dwa kroki większy rozbieg i skoczył trochę wyżej od Murphiego.
-Moja kolej- z miejsca ruszył się Shaw.

Po chwili dołączyli Monty oraz Miller.
Wszyscy skakali i się śmiali, a dziewczyny im się przyglądały.

-To teraz dziewczyny oceniają kto wyżej i kto zrobi lepszą pozę w locie.- podłożył pomysł Monty.

Chłopaki wzieli kilka łyków piwa i znowu zaczeli skakać i się wydurniać. Monty skakał normalnie. Miller przyjął pozę na supermana, Shaw skoczył jak lew i udał ryk, z czego wszyscy się zaśmiali. Murphy obrócił się w locie. A Jasper wziął patyk i udawał wróżkę. Skoczył lekko i dziewczęco ale bardzo wysoko. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że wygrał.

-Chyba pora na dziewczyny.- uśmiechnął się Shawn.
-Ok, ruchy dziewczyny- zakomendowała Oktavia.
Wszystkie wstały ociągając się. Ja dalej siedziałam.- ty też Lexa.

Na rozgrzewce na treningu boksu zawsze skaczę na skakance. Nie miałam więc żadnego problemu z przeskoczeniem ogniska. My nie robiłyśmy żadnych puz. Nawet dobrze się bawiłam, chociaż tego nie ukazywałam. Po kilku skokach znowu usiedliśmy i zaczeliśmy pić. Chyba z godzinę tak gadali. Przy okazji nieźle się napruli. Szczególnie chłopaki i Raven z Oktavią. Ja jeszcze byłam w miarę trzeźwa. Wypiłam tylko dwa piwa.

-Ej ludzie! To ma być impreza, a nie ma imprezy bez żadnej głupiej gry.- nagle powiedziała Raven.
-Butelka?- zapytała Oktavia.
-Nieeee.
-Nigdy, przenigdy?
-Ok. Może być. Może tak to, to wszystko wypijemy- wsakazała butelki na alkohol.- wszyscy grają, bez wyjątku. Kto zaczyna?

-Ja- powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha Jasper.- Nigdy, przenigdy nie pomalowałem graffiti.- popatrzył złośliwie na Shawna. Napili się Shaw, Gaia i Clarke.
-Moja kolej. Nigdy, przenigdy, nie przyszedłem do szkoły w pirzamie.-odpowiedział Shawn z tym samym uśmiechem Jasperowi. Jasper, Monty i Raven się napili. Naprawdę, aż tyle osób zapominiało się kiedyś rano przebrać? Wow.
-Nigdy, przenigdy nie uderzyłem dziewczyny- powiedział Murphy. Emori i ja się napiłyśmy.
Wszyscy się na mnie popatrzyli, ale nie zwróciłam na nich uwagi. Nic nie powiedzieli.
-Nigdy, przenigdy nie byłam na rollercoasterze.- przy tym wszyscy się napili włącznie ze mną.
-Powinnaś. Kiedyś cię zabiorę- powiedział Murphy.
-Nigdy, przenigdy nie zrobiłam striptizu.- zagadneła Oktavia patrząc na Raven, która się napiła razem z Harper, która jeszcze ani razu nic nie wypiła. Chłopaki zaczeli krzyczeć "uuuu", a Raven popatrzyła groźnie na Oktavię.
-Odpłacę ci się kiedyś, ale jeszcze nie teraz. Nigdy, przenigdy nikogo nie okradłam.- napili się Harper, Miller, Shaw, Muphy i Emori.- Raven napij się. Ostatnio podwędziłaś mi bluzkę.- dziewczyna westchneła i się napiła.
-Nigdy, przenigdy nie dostałam oceny mniejszej niż 4.- wszyscy oprócz mnie i oczywiście Clarke się napili.
-To było nie fair!
-Nic tu nie jest nie fair. Lexa, twoja kolej.
-Nigdy, przenigdy...-hmm i co teraz! Nie chcę mówić o przeszłości, ale coś muszę wymyśleć.- nie byłam poza Kalifornią.

Dlaczego wszyscy nazywają cię księżniczką? |Clexa [Zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz