Rozdział 14

994 61 47
                                    

Clarke stała przez chwilę cicho, patrząc na podjazd do szkoły i czekając na karetkę. Pewnie myślała czy mi odpowiedzieć. W końcu westchneła i zaczeła mówić.

-Powiedziałam jej, że to do mnie się dobierał, a ty przechodząc, to zauważyłaś, dlatego w mojej obronie go uderzyłaś... kilka razy.- popatrzyła na mnie lekko skrępowana.
-Dlaczego?
-Dlaczego co?
-Dlaczego ją okłamałaś?
-Finn musi ponieść konsekwencje swojego zachowania, a nie chciałam stawiać cię w niekomfortowej sytuacji. Tak, jak obiecałam. Nie będziesz musiała wszystkiego tłumaczyć.- kiedy mówiła obie usłyszałyśmy karetkę i po niedługim czasie prowadziłyśmy dwóch panów do Abby i Finna.

Gdy chłopak był już w karetce Abby zwróciła się do Clarke.
-Pojadę z nim do szpitala. I tak muszę tam iść po południu. Idź do domu. Jak przyjadę to porozmawiamy.- mówiła łagodnie. Pocałowała Clarke w czoło i weszła do pojazdu. Po chwili auto już odjeżdżało.

Przy Abby Clarke wyglądała smutno, żeby uwiarygodnić jej wersję zdarzenia, ale jak tylko zostałyśmy same, jej wyraz twarzy się zmienił na zmartwiony.

-Dobrze się czujesz?- zapytała łagodnie, tak ja mówiła do niej jej mama.
-Tak.- odpowiedziałam z kamienną twarzą. Założyłam swoją maskę jak tylko Clarke poszła po swoją mamę i nie miałam zamiaru jej ściągać. Uczucia są słabością.
-Powinnam opatrzyć ci ręce.- spojrzałam na swoje dłonie. Wciąż chyba odczuwam adrenalinę, bo nie czułam bólu i kompletnie o nich zapomniałam. Na knykciach miałam krew.- Chodź do mnie. Tam ci opatrzę dłonie.

Wziełyśmy plecaki i ruszyłyśmy w stronę jej domu. Napisałam do Anyi, że nie przyjdę na trening. Szłyśmy w ciszy, pogrążone we własnych myślach.

Dopiero teraz zaczyna do mnie docierać, co się stało z jakieś pół godziny temu. Gdybym była drobną, bezbronną dziewczyną prawdopodobnie by mnie zabrał do jakiegoś kantorka i zgwałcił. Ale nie jestem bezbronna. W tej chwili cięszę się, że Anya postanowiła mnie trenować. Kto wie może kiedyś przydadzą mi się te wszystkie style walki i nauki używania różnych broni, od noży po pistolety. Najchętniej strzeliłabym temu palantowi kilka kulek w łeb, ale najpierw jeszcze kilka w nogi, ręce i czułe miejsce. On musi być chory psychicznie. Ciekawe co z nim zrobi dyra. Au, moje ręce w końcu zaczynają boleć. Spojrzałam na moje dłonie. Pewnie z nowu nie będę mogła trenować. Hah, nie ma to jak iść sobie spacerkiem przez osiedle z zakrwawionymi dłońmi jak by nic się nie stało. Jestem pewna, że po mojej minie nie wiadać, że dopiero co chłopak próbował się do mnie dobrać i został poturbowany. Właściwie to nie wiem co czuję. Nie wiem co powinnam czuć. Nie czuję nic. Dokładnie jak wcześniej, to wydarzenie nic nie zmieniło.

W końcu dotarłyśmy do domu Clarke. Weszłyśmy do środka. Zostawiłam plecak w korytarzu i poszłam dalej. Dziewczyna dalej się nie odzywała. Wzieła mnie delikatnie za rękę, żeby nie dotknąć zeschniętej krwi i zaciągneła mnie do łazienki. Znowu przeszedł mnie dreszcz. Od razu zajeła się moimi dłońmi nic nie mówiąc. Tak jak z miesiąc temu, przyglądałam się jej, gdy robiła swoje. Damn*, jaka ona jest ładna. Skanowałam jej twarz przez dłuższy czas. W końcu mój wzrok padł na jej usta. Miałam ochotę je spróbować. Posmakować. Po prostu ją pocałować. Od jakiegoś czasu nachodzą mnie takie myśli. Zaczeło się chyba w Halloween, gdy wyszła przebrana z łazienki. Od tamtej pory myślę o niej coraz częściej. A teraz mam niewiarygodną potrzebę pocałownia jej. Lecz muszę się powstrzymać. To było by nie na miejscu. Nawet nie wiem czy mnie lubi, a co dopiero czy lubi dziewczyny. Nie mogę tego zrobić. Gdy Clarke spojrzała na mnie od razu skierowałam wzrok w jej oczy. Jej piękne oczy o kolorze wzburzonego morza z rozszerzonymi źrenicami. Dziewczyna lekko się uśmiechneła.

-Skończyłam.- jej głos wyrwał mnie z transu.- Chodź zrobię kakao. Dzisiaj nie jest najcieplej, nawet w domu.- mówiła wychodząc z łazienki.

Dlaczego wszyscy nazywają cię księżniczką? |Clexa [Zawieszone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz